Pasażerowie na całym świecie muszą w tych dniach liczyć się z opóźnieniami, a w niektórych przypadkach nawet z odwołanymi lotami. Powód nie jest typowy – nie chodzi ani o strajki, ani o pogodę, lecz o odkryty niedawno problem z oprogramowaniem w popularnych samolotach Airbus. Producent zdecydował się czasowo uziemić część maszyn po tym, jak okazało się, że intensywne promieniowanie słoneczne może wpływać na działanie kluczowych systemów pokładowych.
Sprawa jest wyjątkowa, bo dotyczy tysięcy maszyn należących do najbardziej popularnej rodziny samolotów pasażerskich na świecie. W praktyce oznacza to zakłócenia w rozkładach lotów wielu linii, od Europy, przez USA, aż po Australię. Jednocześnie zarówno Airbus, jak i europejskie służby nadzoru lotniczego podkreślają, że decyzje podjęto z wyprzedzeniem, właśnie po to, by utrzymać bardzo wysoki poziom bezpieczeństwa.
Dla pasażerów z Polski – szczególnie tych latających z i do Wielkiej Brytanii oraz innych krajów Europy – istotne jest to, że problem dotyczy m.in. samolotów obsługujących codzienne, popularne połączenia. Mimo to na razie mowa przede wszystkim o pojedynczych opóźnieniach i wybranych odwołanych lotach, a nie o całkowitym paraliżu lotnisk.
W kolejnych akapitach wyjaśniamy, jakie samoloty zostały objęte działaniami, co dokładnie wykrył Airbus, które linie lotnicze odczuwają skutki najmocniej oraz co ta sytuacja oznacza dla zwykłych pasażerów.
Jakie samoloty zostały uziemione i na jaką skalę jest to problem
Airbus poinformował, że problem dotyczy przede wszystkim maszyn z rodziny A320 – to najpopularniejsze w Europie wąskokadłubowe samoloty do lotów krótko- i średniodystansowych. Według szacunków chodzi o około 6 tysięcy maszyn, czyli mniej więcej połowę całej światowej floty samolotów Airbusa.
Oprócz modelu A320, podatne na ten sam błąd są również inne wersje z tej rodziny: A318, A319 oraz A321. To właśnie nimi często latają pasażerowie po Europie – zarówno tradycyjnymi, jak i taniymi liniami. Dlatego nawet jeśli skutki na poszczególnych lotniskach wydają się niewielkie, globalnie mowa o bardzo poważnej operacji serwisowej.
Większość samolotów – około 5100 sztuk – może wrócić do normalnej pracy po wykonaniu relatywnie prostej aktualizacji oprogramowania. Sam Airbus szacuje, że taka aktualizacja trwa zwykle około trzech godzin, co w praktyce oznacza, że linie mogą ją przeprowadzać etapami, w przerwach między lotami lub podczas nocnych postojów.
Znacznie większym wyzwaniem jest pozostałe około 900 maszyn. W ich przypadku sama aktualizacja nie wystarczy – trzeba fizycznie wymienić komputery pokładowe odpowiedzialne za działanie systemu. Takie samoloty nie mogą przewozić pasażerów, dopóki wymiana nie zostanie zakończona i formalnie zatwierdzona. Czas trwania tych prac będzie zależał od dostępności nowych jednostek komputerowych i możliwości serwisowych poszczególnych przewoźników.
Co wykrył Airbus i dlaczego winnym okazało się promieniowanie słoneczne
Bezpośrednim punktem wyjścia do szerokiej kontroli był poważny incydent na trasie między USA a Meksykiem, do którego doszło w październiku. Samolot jednej z linii amerykańskich nagle stracił wysokość, co doprowadziło do obrażeń u co najmniej 15 osób na pokładzie. Maszyna musiała awaryjnie lądować na Florydzie.
W trakcie śledztwa ustalono, że źródłem problemu był błąd w oprogramowaniu odpowiedzialnym za obliczanie wysokości lotu. Ten moduł otrzymuje dane z czujników i na ich podstawie przekazuje informacje do komputerów sterujących samolotem. Okazało się, że w pewnych rzadkich, ale możliwych warunkach, intensywne promieniowanie słoneczne na dużych wysokościach może zakłócić te dane.
Innymi słowy, silne promieniowanie słoneczne mogło sporadycznie doprowadzić do „uszkodzenia” danych o wysokości, które komputer traktował jako prawidłowe. To z kolei wpływało na reakcję systemów sterujących lotem. Airbus podkreśla, że taki incydent zdarzył się tylko raz, ale ze względu na standardy bezpieczeństwa uznano, że konieczna jest natychmiastowa akcja przy całej flocie.
Warto przypomnieć, że rodzina A320 to tzw. samoloty „fly by wire”. Oznacza to, że nie ma bezpośredniego, mechanicznego połączenia między sterami w kokpicie a powierzchniami sterowymi na skrzydłach i ogonie. Ruchy pilota są interpretowane przez komputer, który następnie steruje odpowiednimi elementami samolotu. Taki system jest standardem w nowoczesnym lotnictwie, ale jednocześnie oznacza, że oprogramowanie i elektronika muszą być absolutnie odporne na wszelkie zakłócenia – w tym również te pochodzące z kosmosu.
Reakcja europejskich władz lotniczych i zasady lotów technicznych
Po przedstawieniu ustaleń przez Airbusa, Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) wydała specjalną, pilną dyrektywę związaną z zdatnością do lotu. W praktyce nakazuje ona, by problem został usunięty poprzez aktualizację oprogramowania lub wymianę komputerów, zanim samolot zabierze pasażerów.
Do czasu wykonania tych czynności samoloty mogą wykonywać jedynie tzw. „ferry flights”, czyli loty techniczne bez pasażerów na pokładzie. Umożliwia to przewiezienie maszyny do odpowiedniego centrum serwisowego lub lotniska, na którym linia lotnicza ma zaplecze techniczne.
Tim Johnson, dyrektor ds. polityki w brytyjskim Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, podkreślił, że sytuacja „niestety może oznaczać pewne opóźnienia lub anulacje w najbliższych dniach”, ale zaznaczył jednocześnie, że lotnictwo pozostaje jednym z najbezpieczniejszych środków transportu, właśnie dzięki takim wyprzedzającym działaniom.
Również minister transportu w Wielkiej Brytanii, Heidi Alexander, stwierdziła, że wpływ na brytyjskich przewoźników wydaje się obecnie ograniczony. Jej zdaniem fakt, że problem został tak szybko zidentyfikowany i objęty formalną procedurą, pokazuje, jak rygorystyczne są międzynarodowe standardy bezpieczeństwa.
Jak wygląda sytuacja na lotniskach w Wielkiej Brytanii i Europie
Mimo skali problemu, brytyjskie lotniska informują na razie o stosunkowo ograniczonych zakłóceniach. Lotnisko Gatwick przyznało, że doszło do „pewnych zakłóceń”, ale nie mówi o masowych anulacjach. Heathrow – największe lotnisko w kraju – przekazało, że nie odnotowało odwołań lotów związanych bezpośrednio z tym problemem. Manchester Airport z kolei zaznaczył, że nie spodziewa się poważniejszych trudności.
W praktyce oznacza to, że pasażerowie mogą trafić na pojedyncze opóźnione lub odwołane rejsy, ale większość rozkładu jest utrzymywana. Linie lotnicze starają się w miarę możliwości wykonywać aktualizacje tak, aby ograniczyć konieczność anulowania lotów do minimum.
Inaczej wygląda to częściowo w kontynentalnej Europie. W przypadku Air France publicznie dostępne dane wskazywały, że przewoźnik musiał odwołać około 50 lotów do i z Paryża w sobotni poranek. Ten przykład dobrze pokazuje, że skala zakłóceń zależy od tego, jak dużą część floty danej linii stanowią samoloty z rodziny A320 i jak szybko przewoźnik jest w stanie przeprowadzić aktualizacje.
Które linie lotnicze odczuwają skutki najmocniej, a które już zaktualizowały flotę
Nie wszystkie linie lotnicze są dotknięte w równym stopniu. Z przekazów wynika, że British Airways nie należy do przewoźników najbardziej obciążonych tą sytuacją – część floty opiera się na innych typach samolotów, a pozostałe maszyny można szybciej objąć aktualizacją.
Z kolei Wizz Air oraz Air India poinformowały, że już rozpoczęły proces aktualizacji, a dla wielu samolotów został on zakończony. Podobnie postępuje EasyJet – linia przyznała, że spodziewa się pewnych zakłóceń, ale dodała, że aktualizacja oprogramowania jest już zakończona na wielu maszynach i liczy na utrzymanie pełnego rozkładu lotów w sobotę.
Poza Europą problem zbiegł się w czasie z wyjątkowo gorącym okresem podróży w USA – weekendem związanym ze Świętem Dziękczynienia. American Airlines podały, że problem dotyczy około 340 ich samolotów. Przewoźnik spodziewa się „pewnych opóźnień operacyjnych”, ale zakłada, że większość aktualizacji uda się zakończyć jeszcze w piątek lub sobotę. Delta Airlines z kolei ocenia, że wpływ na jej działalność będzie „ograniczony”.
W Australii tania linia Jetstar odwołała około 90 lotów po potwierdzeniu, że problem dotyczy mniej więcej jednej trzeciej jej floty. Przewoźnik zapowiedział, że zakłócenia mogą utrzymać się przez cały weekend, mimo że większość maszyn przeszła już aktualizację.
Dla pasażerów z Polski znaczenie ma przede wszystkim to, że wśród linii dokonujących aktualizacji znajdują się także popularne wśród Polaków przewoźniki obsługujące loty z i do Wielkiej Brytanii oraz innych krajów europejskich. Oznacza to możliwość pojedynczych zmian w rozkładach, ale ogólny ruch lotniczy powinien być utrzymany.
Na czym polega aktualizacja i dlaczego część samolotów musi czekać dłużej
W zdecydowanej większości przypadków problem można usunąć poprzez wgranie poprawionej wersji oprogramowania, która ma uniemożliwić błędne interpretowanie danych z czujników w sytuacji silnego promieniowania słonecznego. Taka aktualizacja jest stosunkowo prosta technicznie, choć wymaga wyłączenia samolotu z eksploatacji na kilka godzin.
Trudności pojawiają się przy starszych maszynach, które korzystają z wcześniejszych generacji komputerów pokładowych. W ich przypadku sam producent uznał, że bardziej bezpiecznym i długofalowym rozwiązaniem będzie fizyczna wymiana całych jednostek komputerowych, a nie tylko instalacja nowego oprogramowania.
Wymiana sprzętowa to proces bardziej skomplikowany logistycznie. Trzeba zamówić odpowiednie podzespoły, zaplanować prace w hangarach serwisowych i zadbać o formalne dopuszczenie samolotu do lotów po ingerencji w systemy krytyczne. To właśnie dlatego część z około 900 najstarszych maszyn będzie uziemiona dłużej niż reszta floty.
Co to oznacza dla pasażerów z Polski i jak przygotować się do lotu
Dla osób podróżujących z Polski – zarówno z lotnisk w kraju, jak i z popularnych portów w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Norwegii – najważniejsza informacja jest taka, że zakłócenia mają obecnie charakter punktowy. W praktyce może to oznaczać:
- pojedyncze opóźnione rejsy lub zmiany samolotu na inny typ,
- incydentalne odwołania lotów, szczególnie w dniach, gdy linie intensywnie przeprowadzają aktualizacje,
- konieczność szybkiego przebookowania na inne połączenia w przypadku odwołanego lotu.
Linie lotnicze zazwyczaj informują o zmianach za pośrednictwem aplikacji mobilnych, SMS-ów lub e-maili. Dlatego przed wylotem warto sprawdzić status rejsu – zwłaszcza jeśli podróż ma się odbyć maszyną z rodziny A320 i jeśli linia już wcześniej sygnalizowała, że aktualizuje oprogramowanie we flocie.
Warto też pamiętać, że jeśli lot zostanie odwołany lub wystąpią znaczne opóźnienia, pasażerowie na trasach z i do Unii Europejskiej mogą mieć prawo do opieki (np. posiłków, noclegu) oraz ewentualnie do odszkodowania, zależnie od okoliczności. Każdy przypadek jest rozpatrywany indywidualnie, ale przewoźnicy mają obowiązek poinformować klientów o przysługujących im prawach.
Mimo że skala technicznej operacji jest duża, służby lotnicze podkreślają, że to właśnie takie działania – wcześniejsze wykrycie potencjalnego problemu i szybkie wycofanie maszyn na czas aktualizacji – sprawiają, że latanie wciąż pozostaje uznawane za jeden z najbezpieczniejszych sposobów podróżowania na świecie.