Coraz więcej osób ma dość zatłoczonych lotnisk, kolejek do kontroli bezpieczeństwa i opóźnionych lotów, dlatego zaczyna szukać alternatywy dla latania po Europie.
Jednym z pomysłów jest powrót do „klasycznej” podróży pociągiem, która zajmuje więcej czasu, ale może dać coś, czego nie oferuje samolot – spokój, przestrzeń, widoki i poczucie prawdziwej drogi.
Brytyjski dziennikarz Greg postanowił sprawdzić to w praktyce, jadąc z Lewes w hrabstwie East Sussex do Barcelony całkowicie bez lotu, tylko koleją.
Na podstawie jego doświadczeń można bardzo jasno porównać, jak wypada podróż pociągiem i samolotem pod względem czasu, ceny, niezawodności, emisji CO₂ i ogólnego komfortu – co jest szczególnie ciekawe także dla Polaków podróżujących po Europie lub mieszkających w Wielkiej Brytanii.
Dlaczego w ogóle rozważać pociąg zamiast samolotu?
Na początku była klasyczna reakcja – wejście na stronę porównującą loty, wybranie dat, sprawdzenie połączeń do Barcelony i wstępne oszacowanie kosztów.
W pewnym momencie pojawiła się jednak myśl: „A co jeśli zamiast kolejnego krótkiego lotu, który wygląda tak samo jak wszystkie inne, spróbować pojechać tam pociągiem?”
Nie była to decyzja zupełnie z kosmosu, bo podróże kolejowe po Europie faktycznie przeżywają małe odrodzenie.
Coraz popularniejsze są wakacje bez latania, biura podróży promują trasy wyłącznie pociągiem, a nocne pociągi na kontynencie wracają do łask po latach marginalizacji.
Wkrótce na trasie pod kanałem La Manche ma pojawić się konkurencja dla Eurostara – marka Virgin, co powinno zwiększyć dostępność i atrakcyjność połączeń kolejowych między Wielką Brytanią a kontynentem.
Na tym tle pomysł wyjazdu z Sussex do Barcelony wyłącznie koleją brzmi już nie jak kaprys, ale jak konkretna alternatywa dla samolotu.
Trasa z Lewes do Barcelony – jak wyglądała podróż koleją?
Podróż rozpoczęła się w Lewes, niewielkim mieście w East Sussex, skąd trzeba było najpierw dostać się do Londynu.
Trasa obejmowała przesiadki na East Croydon i na stacji St Pancras International, a dojazd do Gare du Nord w Paryżu zajął łącznie 5 godzin i 17 minut.
Po przyjeździe do Paryża dziennikarz zdecydował się na nocleg w stolicy Francji i kontynuowanie trasy następnego dnia rano, co jest dość typowym rozwiązaniem przy tego typu wyjazdach.
Drugi dzień rozpoczął się przejazdem metrem na Gare de Lyon, a następnie podróżą szybkim pociągiem TGV InOui do Barcelony, która trwała 6 godzin i 48 minut.
Jeśli doliczyć przesiadkę w metrze oraz przyjazd na dworzec pół godziny przed odjazdem, całkowity czas spędzony w podróży koleją wyniósł około 13 godzin rozłożonych na dwa dni.
Dla osób, które lubią podróżować etapami, z możliwością zatrzymania się w Paryżu po drodze, może to być nie minus, lecz dodatkowa zaleta takiej wyprawy.
Jak dla porównania wygląda podróż samolotem?
Dla rzetelnego porównania trzeba było policzyć, ile trwałaby ta sama trasa przy wykorzystaniu samolotu z pobliskiego londyńskiego lotniska – w tym przypadku Gatwick.
Najpierw należałoby dostać się pociągiem na lotnisko, co w brytyjskich realiach oznacza dodatkowy bilet kolejowy i kilkadziesiąt minut w trasie.
Następnie klasyczny schemat: przyjazd na lotnisko 90 minut przed odlotem, przejście przez kontrolę bezpieczeństwa, boarding, a potem lot trwający około 2 godziny i 10 minut.
Po przylocie do Barcelony doszłyby formalności związane z kontrolą paszportową oraz przejazd metrem do centrum miasta, zajmujący około 30 minut.
Po zsumowaniu wszystkich etapów okazuje się, że całkowity czas podróży samolotem wyniósłby około 5 godzin i 15 minut, zakładając brak opóźnień.
W tej kategorii samolot wygrywa zdecydowanie – to mniej niż połowa czasu, jaki pochłania trasa pociągiem z noclegiem w Paryżu.
Punktualność: pociągi rzadziej zawodzą niż samoloty
Same liczby mówią tu bardzo dużo i są ważne również dla podróżnych z Polski, którzy planują przesiadki czy ważne terminy w miejscu docelowym.
W lecie 2025 roku jedynie 71,6% lotów w Europie przylatywało na czas, przy czym „na czas” oznaczało spóźnienie nie większe niż 15 minut.
Dla porównania szybkie pociągi dużych prędkości w Europie notują średnio około 87% punktualności, przy dużo ostrzejszym kryterium – opóźnienie do 5 minut.
Na tę różnicę wpływają m.in. braki kadrowe w służbach kontroli ruchu lotniczego, przeładowana przestrzeń powietrzna, napięcia geopolityczne, awarie systemów IT, a nawet pojedyncze incydenty z dronami nad lotniskami.
Pociągi oczywiście także miewają opóźnienia, ale przy podróżach dużych prędkości po głównych korytarzach europejskich ich niezawodność jest wyraźnie wyższa.
W pierwszym „starciu” – czysta punktualność – kolej zdecydowanie wygrywa z lataniem.
Czas podróży: przewaga bezdyskusyjnie po stronie samolotu
Jeśli dla kogoś najważniejszy jest czas, odpowiedź jest prosta – lot z okolic Londynu do Barcelony jest nieporównywalnie szybszy od wieloetapowej trasy pociągami.
Około 13 godzin w trasie koleją versus 5 godzin i 15 minut łącznie w przypadku samolotu to ogromna różnica, którą trudno zignorować przy krótkim urlopie.
W praktyce oznacza to, że osoba wylatująca rano z Gatwick może już po południu spacerować po La Rambla i zjeść kolację w centrum Barcelony.
Podróżnik jadący pociągiem w tym czasie dopiero co mógłby dojechać do Paryża albo być w połowie drogi przez Francję.
W tej kategorii samolot nokautuje pociąg – i wiele osób właśnie na tym etapie przestaje w ogóle rozważać alternatywę.
Historia Grega pokazuje jednak, że im dłużej wczytujemy się w inne parametry, tym mniej oczywista staje się końcowa odpowiedź na pytanie: „co jest lepsze?”
Koszt biletów: różnica trzykrotna na korzyść samolotu
Największy szok pojawił się przy porównaniu cen – bo choć wielu osobom wydaje się, że kolej w Europie bywa droga, konkretne wyliczenia zrobiły wrażenie nawet na samym podróżniku.
Trasa pociągiem z Lewes do Barcelony kosztowała łącznie 344 GBP, co przy obecnym kursie funta daje około 1660–1670 zł.
W skład tej kwoty weszły kolejno: 30,80 GBP za bilet z Lewes do St Pancras, 201 GBP za przejazd Eurostarem do Paryża, 2,20 GBP za bilet w paryskim metrze oraz 110 GBP za TGV InOui z Paryża do Barcelony.
Każdy z tych etapów jest osobno płatny, a najdroższym i najbardziej „bolesnym” finansowo elementem okazał się przejazd pod kanałem La Manche.
Dla porównania podróż samolotem wyglądała znacznie korzystniej cenowo – ok. 103,03 GBP, czyli mniej więcej 500 zł.
W tej kwocie mieści się 15,70 GBP za pociąg na lotnisko Gatwick, około 85 GBP za sam lot do Barcelony oraz 2,33 GBP za bilet na metro w Barcelonie z lotniska do centrum.
Oznacza to, że lot jest mniej więcej trzykrotnie tańszy niż podróż koleją na tej konkretnej trasie, co dla wielu podróżnych z Polski i Polaków mieszkających w UK będzie argumentem trudnym do zignorowania.
W kategorii „cena” samolot zdecydowanie wygrywa, co podnosi końcowy „wynik” na korzyść latania.
Emisje CO₂: pociąg niemal deklasuje samolot
Jeśli jednak głównym kryterium jest wpływ na środowisko i chęć ograniczenia śladu węglowego, liczby układają się zupełnie inaczej.
Całkowita emisja CO₂ związana z podróżą pociągiem wyniosła zaledwie 5,8 kg, podczas gdy przelot na tej samej trasie wygenerowałby około 112 kg CO₂.
Różnica jest tak duża, że pociągiem można by pokonać trasę Londyn–Barcelona tam i z powrotem nawet dziewięć razy, zanim emisje dorównałyby jednemu lotowi.
Dla osób szczególnie świadomych klimatycznie ta kategoria praktycznie rozstrzyga sprawę na korzyść kolei, nawet pomimo wyższej ceny i dłuższego czasu w podróży.
W tym punkcie kolej zdobywa „bramkę” niemal bez wysiłku – żaden inny aspekt nie pokazuje tak dużej dysproporcji między obiema formami transportu.
To także ważny sygnał dla tych Polaków, którzy chcą łączyć częste podróże po Europie z troską o środowisko.
Komfort i doświadczenie: tu kolej pokazuje swoją prawdziwą siłę
Ostatnim, ale kluczowym parametrem w tej nieformalnej „rywalizacji” okazało się subiektywne wrażenie z podróży – wszystko to, czego nie da się łatwo przeliczyć na godziny, funty czy kilogramy CO₂.
Z wyjątkiem zatłoconego terminala Eurostara w St Pancras, gdzie popularna kawiarnia przypominała zdaniem Grega „klasowe igrzyska o ostatnią kanapkę”, cała podróż koleją była określona jako cywilizowana, spokojna i mało stresująca.
Pierwotnie planował podróż wyłącznie w klasie ekonomicznej, ale na odcinku Paryż–Barcelona skorzystał z bardzo taniej dopłaty do pierwszej klasy – wyniosła ona zaledwie 8 GBP, czyli około 40 zł.
Po przeliczeniu okazało się, że to w przybliżeniu 1,5 pensa za milę, co przy tak długiej trasie jest bardziej symboliczną opłatą niż realnym wydatkiem.
Na górnym pokładzie dwupoziomowego pociągu TGV zyskał nieco więcej miejsca na nogi, stół, lampkę, gniazdko elektryczne i możliwość pracy lub czytania.
Dostęp do wagonu barowego, w którym można było napić się wina i rozprostować nogi, dodawał całej podróży odrobiny „klimatu” niespotykanego w niskokosztowych liniach lotniczych.
Widoki za oknem stopniowo się zmieniały – najpierw szerokie rzeki i doliny przecinane mostami, potem skaliste zbocza z klasztorami na grzbietach, a w końcu coraz bardziej suchy krajobraz pełen winnic i drzew walczących z upałem.
Na końcowym odcinku pociąg jechał wzdłuż lazurowego Morza Śródziemnego, zanim Pireneje ogłosiły wjazd do Hiszpanii, a sam przyjazd do Barcelony dawał poczucie faktycznej podróży, a nie tylko „teleportacji” z jednego lotniska na drugie.
Dziennikarz podkreślał, że do Barcelony „przyjechał”, a nie „przyleciał”, a po drodze miał czas na pracę, lekturę i noc w Paryżu jako dodatkowy bonus.
Porównując to z ciasnym, głośnym, często nerwowym lotem na krótkiej trasie, kolej wygrała tę kategorię bardzo wyraźnie.
Jak wygląda ostateczny „wynik” – pociąg czy samolot?
Po zsumowaniu wszystkich kryteriów można spojrzeć na ten pojedynek niemal jak na mecz piłkarski między dwoma różnymi stylami podróżowania.
Punktualność i komfort dają przewagę kolei, czas i cena przemawiają na korzyść samolotu, a kwestia emisji CO₂ przechyla szalę zdecydowanie w stronę pociągu.
Symboliczny wynik tego starcia to 3:2 dla podróży kolejowej, ale z bardzo ważnym zastrzeżeniem.
Kolej wygrywa tylko wtedy, gdy podróżny ma wystarczająco dużo czasu oraz jest gotów zapłacić nawet trzykrotnie więcej w zamian za wygodę, spokój i mniejszy ślad węglowy.
Jeżeli ktoś liczy głównie pieniądze i dni urlopu, wybierze raczej samolot i trudno się temu dziwić przy takiej różnicy w czasie i kosztach.
Jeżeli jednak ważne są wrażenia z podróży, możliwość pracy w drodze, odpoczynku od lotnisk i realna redukcja emisji, pociąg zaczyna wyglądać jak świadomy, przemyślany wybór.
Co z tego wynika dla Polaków podróżujących po Europie?
Dla Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii historia tej podróży jest szczególnie interesująca, bo pokazuje realny dylemat między tanim, szybkim lotem a droższą, ale spokojniejszą podróżą pociągiem.
Wielu naszych rodaków regularnie lata z brytyjskich lotnisk do Barcelony, Madrytu czy na południe Europy, korzystając z tanich linii i krótkich tras.
Jednocześnie rośnie grupa osób, które chciałyby ograniczyć liczbę lotów lub choć część tras pokonywać koleją, traktując to nie tylko jako sposób przemieszczania się, ale także część wakacyjnego doświadczenia.
Układ znany z podróży Grega – pociąg z miasta w Wielkiej Brytanii do Londynu, Eurostar do Paryża, a potem szybki pociąg TGV w głąb kontynentu – jest scenariuszem, który w praktyce może powtórzyć wiele osób.
Dla osób mieszkających w Polsce wniosek jest inny, ale równie ciekawy – choć z naszego kraju do Barcelony najprościej nadal dostać się samolotem, to europejski system kolei dużych prędkości i nocnych pociągów powoli tworzy sensowną alternatywę dla części tras.
Nie zawsze będzie to rozwiązanie tańsze lub szybsze, ale dla tych, którzy cenią wygodę i ekologiczny wymiar podróży, może stać się świadomym wyborem, a nie tylko egzotycznym eksperymentem.