Na największych lotniskach Europy od kilku godzin trwa poważny kryzys operacyjny, który uderza zarówno w lokalnych podróżnych, jak i pasażerów przesiadkowych z całego świata, w tym z Polski. Na tablicach odlotów dominują czerwone komunikaty o opóźnieniach i odwołaniach, a w terminalach tworzą się długie kolejki do punktów informacji i stanowisk obsługi linii lotniczych. Wielu pasażerów spędza długie godziny na lotniskowych ławkach, czekając na zmianę rezerwacji lub jakiekolwiek informacje. Sytuacja rozwija się dynamicznie, a skala zakłóceń jest na tyle duża, że mówi się już o tysiącach uziemionych pasażerów w kilku krajach jednocześnie.
Według najnowszych danych z 8 listopada 2025 roku problemy dotyczą przede wszystkim Danii, Holandii, Belgii, Francji oraz Niemiec. To właśnie tam, na kluczowych europejskich lotniskach w Kopenhadze, Amsterdamie, Brukseli, Paryżu i Memmingen, odnotowano falę odwołań i opóźnień. Utrudnienia są na tyle poważne, że wielu podróżnych ma trudność ze znalezieniem rejsów alternatywnych, a siatki połączeń całych linii lotniczych zostały zaburzone. W praktyce oznacza to, że nawet pasażerowie lecący z Polski z przesiadką w jednym z tych portów mogą mieć swoje plany podróży poważnie pokrzyżowane.
Operacyjne zakłócenia na europejskich lotniskach: skąd wziął się chaos
Źródłem problemów są złożone zakłócenia operacyjne, które uderzyły w kilka europejskich przewoźników jednocześnie. Linie SAS, KLM, Brussels Airlines, Air France oraz Lufthansa mierzą się z poważnymi trudnościami w realizacji swoich rozkładów. W efekcie doszło łącznie do 80 odwołanych lotów oraz aż 1023 opóźnień na trasach obsługiwanych przez te i powiązane linie.
Podawane przyczyny obejmują z jednej strony czynniki pogodowe, a z drugiej trwające problemy logistyczne i operacyjne. W praktyce może to oznaczać między innymi ograniczenia w pracy załóg, zmiany w dostępności samolotów, problemy z rotacją maszyn, a także przeciążenie infrastruktury naziemnej. Dla pasażerów kluczowy jest jednak efekt końcowy: wielogodzinne oczekiwanie, niepewność co do wylotu oraz rosnące trudności z przebukowaniem podróży.
Lotniska w Kopenhadze, Amsterdamie, Brukseli, Paryżu i Memmingen – wszystkie pełniące ważną rolę w europejskiej siatce przesiadkowej – stały się miejscem, w którym podróżni utknęli w oczekiwaniu na dalsze decyzje. W niektórych terminalach pojawiają się sceny typowe dla dużych zakłóceń: pasażerowie śpiący na krzesłach, kolejki do punktów obsługi sięgające kilkudziesięciu metrów oraz częste zmiany godzin odlotu.
Które linie lotnicze odwołały i opóźniły najwięcej lotów
Z danych zestawiających skalę zakłóceń według przewoźników wynika, że wśród europejskich linii szczególnie wyróżnia się KLM. Holenderski przewoźnik zanotował 38 odwołanych rejsów oraz 268 opóźnionych lotów. Około 5 procent lotów KLM zostało całkowicie anulowanych, a blisko 39 procent odnotowało opóźnienie. To bardzo duża skala, jeśli weźmie się pod uwagę znaczenie Amsterdamu jako jednego z głównych hubów przesiadkowych w Europie.
Bardzo mocno uderzone zostały także Air France i Lufthansa. Air France zanotowało 3 odwołane loty, ale przede wszystkim aż 269 opóźnień, co odpowiada około 42 procentom obsługiwanych operacji. Lufthansa, jeden z kluczowych przewoźników w regionie, odwołała 5 połączeń i opóźniła 241 lotów, co szacuje się na około 26 procent realizowanych tego dnia operacji.
Nieco mniejszą, ale nadal wyraźną skalę problemów widać w przypadku Brussels Airlines, które odwołały 9 lotów i opóźniły 49 kolejnych. Około 3 procent rejsów zostało anulowanych, a 19 procent odnotowało opóźnienie. Dla pasażerów korzystających z lotniska w Brukseli oznacza to wyraźne zmniejszenie punktualności i większe ryzyko utraty przesiadki.
Zakłócenia nie ominęły także innych przewoźników z regionu nordyckiego i środkowoeuropejskiego. SAS Link odwołał 3 loty i opóźnił 6, natomiast główna marka SAS opóźniła 55 rejsów przy 2 anulowanych. Swiss zanotował 2 odwołania i 66 opóźnień, Finnair – 2 odwołania i 40 opóźnień, a Wizz Air – 3 odwołane i 40 opóźnionych połączeń.
W statystykach wyróżnia się też Winair, które przy relatywnie niewielkiej liczbie operacji odwołało 7 lotów i opóźniło 21. Oznacza to aż 9 procent odwołanych rejsów i 28 procent lotów startujących z opóźnieniem. W sumie we wszystkich liniach ujętych w zestawieniu odnotowano 80 odwołanych połączeń oraz 1023 opóźnienia, co obrazuje skalę kryzysu w europejskim ruchu lotniczym.
Amsterdam, Bruksela, Kopenhaga i Memmingen wśród najbardziej dotkniętych lotnisk
Analiza danych według lotnisk pokazuje, jak bardzo nierównomiernie rozkładają się zakłócenia w poszczególnych portach. Amsterdam Schiphol w Holandii, będący jednym z najważniejszych hubów przesiadkowych w Europie, zanotował 21 odwołanych lotów, co odpowiada około 2 procentom operacji, oraz aż 262 opóźnienia, czyli około 37 procent wszystkich rejsów. Dla pasażerów oznacza to bardzo dużą szansę na to, że ich lot wystartuje później niż planowano.
Brussels Airport w Belgii odnotował 5 odwołanych lotów, co przekłada się na około 1 procent operacji według jednego z zestawień, oraz 59 opóźnień, czyli około 20 procent połączeń. Kopenhaga w Danii, ważny port dla ruchu skandynawskiego i przesiadkowego, miała 4 odwołane rejsy i 57 opóźnionych lotów, co w tym ujęciu przekłada się na około 12 procent opóźnień.
Na tle większych portów wyróżnia się niemieckie lotnisko Allgäu (Memmingen), które chociaż jest mniejsze, odnotowało bardzo wysoki odsetek odwołań i opóźnień. W statystykach pojawiają się 3 odwołane loty, co stanowi około 8 procent operacji, oraz 15 opóźnionych połączeń, co odpowiada około 44 procentom wszystkich rejsów. Dla pasażerów korzystających z tego lotniska oznacza to, że niemal co drugi lot tego dnia mógł być opóźniony.
W innym zestawieniu, obejmującym wybrane kluczowe porty, Amsterdam Schiphol ponownie pojawia się z bardzo wysokimi wartościami – tym razem z 22 odwołanymi lotami (około 3 procent operacji) oraz 237 opóźnieniami (około 34 procent). Frankfurt International Airport w Niemczech zanotował 4 odwołania i aż 147 opóźnień, co daje około 22 procent lotów dotkniętych opóźnieniem.
Kopenhaga w tym ujęciu ma 5 odwołanych rejsów (około 1 procent) i 53 opóźnione loty (około 11 procent), a Brussels Airport – 5 odwołań (około 3 procent) i 37 opóźnień (około 12 procent operacji. Z kolei Oslo Gardermoen w Norwegii odnotowało 3 odwołane loty i 24 opóźnienia, co przekłada się na około 6 procent połączeń startujących później niż planowano.
Najbardziej zakłócone trasy i połączenia w Europie
Zakłócenia nie są ograniczone do jednego kraju czy pojedynczego portu lotniczego. Dane pokazują, że problemy dotknęły wielu kluczowych tras w całej Europie, które łączą najważniejsze miasta i huby przesiadkowe. Szczególnie mocno cierpią połączenia między Kopenhagą, Amsterdamem, Brukselą, Paryżem i Memmingen.
Wśród najbardziej dotkniętych są popularne trasy łączące Paryż z Brukselą, Amsterdam z Kopenhagą, a także różne połączenia krajowe i regionalne w Niemczech, Francji i Holandii. Oznacza to problemy nie tylko dla pasażerów podróżujących między tymi krajami, ale również dla osób korzystających z tych lotnisk jako punktów przesiadkowych w drodze do dalszych destynacji – zarówno w Europie, jak i poza nią.
W praktyce pasażerowie, którzy mieli zaplanowane podróże z przesiadką w Amsterdamie, Paryżu, Frankfurcie, Kopenhadze czy Brukseli, mogą mierzyć się z utratą kolejnych odcinków podróży. Nawet jeśli ich pierwszy lot wystartował z opóźnieniem, to czas na przesiadkę okazał się zbyt krótki, aby zdążyć na kolejne połączenie, co jeszcze bardziej powiększa liczbę osób uziemionych na lotniskach.
Co oznacza sytuacja dla podróżnych z Polski
Choć w zestawieniach nie pojawiają się bezpośrednio polskie lotniska, opisany kryzys dotyczy głównych europejskich hubów, z których bardzo często korzystają pasażerowie z Polski. Wielu podróżnych wybiera trasy z przesiadką w Amsterdamie, Frankfurcie, Kopenhadze, Brukseli czy Paryżu, aby dostać się dalej do Ameryki Północnej, Azji czy Afryki, ale także do mniejszych portów w Europie Zachodniej.
W sytuacji, w której linie takie jak KLM, Air France, Lufthansa, SAS czy Brussels Airlines zmagają się z dziesiątkami odwołań i setkami opóźnień, pasażerowie lecący z Polski muszą liczyć się z możliwością utraty przesiadki oraz koniecznością zmian rezerwacji. W praktyce może to oznaczać dodatkowe godziny, a nawet całe dni spędzone na lotnisku, zanim uda się znaleźć miejsce na alternatywnym locie.
Dla wielu osób jest to także problem finansowy i organizacyjny, szczególnie jeśli mają oni dalej zarezerwowane hotele, wynajęte samochody czy kolejne bilety na pociągi. Sytuacja, w której łącznie notuje się 80 odwołanych i 1023 opóźnione loty w kilku krajach równocześnie, pokazuje, jak wrażliwy jest obecnie system transportu lotniczego w Europie na złożone zakłócenia operacyjne.
Tysiące uziemionych pasażerów i przedłużające się zakłócenia
Obecny kryzys oznacza, że tysiące podróżnych utknęły na lotniskach w Danii, Holandii, Belgii, Francji i Niemczech. Zakłócenia dotykają głównie lotów realizowanych przez SAS, KLM, Brussels Airlines, Air France i Lufthansę, ale skutki odczuwalne są szerzej, w całej europejskiej siatce połączeń. Łącznie 80 odwołanych lotów i 1023 opóźnienia na kluczowych lotniskach w Kopenhadze, Amsterdamie, Brukseli, Paryżu, Memmingen i innych portach pokazują, że mamy do czynienia z poważnym zaburzeniem normalnego funkcjonowania ruchu lotniczego.
Według dostępnych informacji zakłócenia są bezpośrednio związane z problemami operacyjnymi i logistycznymi, które wymagają czasu na rozwiązanie. Oznacza to, że opóźnienia i anulacje mogą utrzymywać się, dopóki linie lotnicze oraz lotniska nie uporają się z narosłymi trudnościami. Dla pasażerów pozostaje to źródłem dużej frustracji, niepewności i stresu, a dla europejskiego systemu transportu lotniczego – kolejnym sygnałem, jak szybko lokalne problemy mogą przerodzić się w kryzys o ponadregionalnym zasięgu.