Kolejnego dnia w Stambule już z samego rana obudził nas koło 6 głos muezina wzywającego wiernych na modlitwę. Po sutym śniadanku ruszyliśmy na spotkanie z siedzibą sułtanów - Topkapi. Wniesiony w latach 1459-1465 przez sułtana Mehmeda II Zdobywcę pałac jest zespołem pawilonów usytuowanych wokół czterech olbrzymich dziedzińców. W czasach największej świetności pomiędzy XVI a XVII wiekiem pałac zamieszkiwało około 5000 osób. W pałacu był harem; szkoła dla urzędników. Jedną z najpiękniejszych bram jest Brama Szczęśliwości blisko której znajdowały się prywatne apartamenty sułtana. Z pałacu udaliśmy się do portu, z którego wypłynęliśy w rejs po Bosforze. Po drodze minęliśmy hotel Pera Palace ważny dla miłośników twórczości Agathy Christie, gdyż będąc w nim wpadła na pomysł napisania książki " Morderstwo w Orient Expressie".
Z Stambułu pojechaliśmy do Ankary - obecnej stolicy Turcji . Miasto zawdzięcza powstanie osobie Mustafy Kemala - znanego jako Ataturk, czyli "ojciec wszystkich Turków". Tu znajduje się jego mauzoleum. A potem udaliśmy się do Kapadocji. Podobno nazwa ta oznacza krainę pięknych koni - o dziwo, żadnego am nie spotkaliśmy:) Za to widzieliśmy mnóstwo kominów tufowych. Obecnie miejsce to znane jest dzięki klasztorom, podziemnym miastom i skalnym kościołom. W Dolinie Goreme znajduje się około 350 kościołów wydrążonych w skałach. W wielu z nich znajdują się bizantyjskie freski.
Ostatnim punktem naszej wycieczki była Konya - jedyne miejsce w Turcji, w którym nie czułam się bezpiecznie. Znana jest z bogobojnych i fanatycznych mieszkańców, silnych związków z islamem. Jej religijna reputacja datuje się od czasów, gdy mieszkał tu najsłynniejszy islamski mistyk - Mevlana Rumi. Założył on zakon tańczących derwiszy; a taniec (wirowanie) był dla nich formą modlitwy; rozmowy z Bogiem. Część wrażeń i wspomnień już się zatarła; dlatego w niedalekiej przyszłości postaram się pojechać i zwiedzić "na własną rękę" Stambuł. Trzymajcie za mnie kciuki :)