Różne są sposoby poznawania innych krajów - ich kultur, ludzi, smakołyków i zabytków. Z reguły raczej wybieraliśmy te prostsze z dróg; jednak Egipt pierwszy raz chcieliśmy poznać luksusowo czyli z pokładu jednego z ponad 250 statków pływających po Nilu. Na wycieczkę wybraliśmy się z biurem Alfa Star - i musimy przyznać, że było warto.
Pierwsze dwa dni spędziliśmy w bardzo sympatycznym hotelu Aida Verdi w Hurgadzie. Po odpoczynku autokarem wraz z innymi turystami w konwoju ( tak, tak bezpieczeństwo ponad wszystko) zostaliśmy dowiezieni do Luksoru. Rozciągający się nad brzegami Nilu Luksor jest miastem tętniącym życiem z ponad 150 000 mieszkańców. Jednak nas bardziej zainteresowała historia tego miejsca. Pierwsze wrażenie powalające. Moglibyśmy tam krążyć długo podziwiając Świątynię w Luksorze poświęconą bogowi Amonowi. Jest ona klasycznym przyładem archtektury z czasów faraonów. Przez długie wieki była ona przysypana warstwami piasku, aż do 1881r. Najbardziej chyba spodobała mi się tzw. Aleja Sfinksów prowadząca do wejściai wspaniała kolumnada.
Potem udaliśmy się do Karnaku , aby nacieszyć nasze oczy Świątynią Amona. Był to główny bóg Egiptu w czasach Nowego Państwa. Imponujący posąg Ramzesa II; Sala Hypostylowa, wielki kamienny Skarabeusz - którego kilkakrotne obejście ma zagwarantować powodzenie i szczęście - do tej pory są w naszej pamięci. Karnak wznoszono około 1300 lat i zajmował on terytorium 40 hektarów. Po prostu ogrom! Następnie udaliśmy się do Teb; do słynnej Doliny Królów. W upale - gdyż podróżowaliśmy w lipcu - chodziliśmy wzdłuż wapiennych skał, które miały zapewnić wieczny; spokojny odpoczynek dawnym władcom tego potężnego imperium. Ale los bywa przewrotny; a chciwość ludzka nieograniczona i niestety większość z tych grobowców została splądrowana. Najsłynniejszy odkryty w 1922r przez Cartera grobowiec Tutenhamona zawierał na szczęście wspaniałe skarby; które mogliśmy potem podziwiać w Muzeum w Kairze. W Dolinie odkryto 62 groby, nie wszystkie jednak są warte zobaczenia. W Tebach znajduje się także wspaniała Świątynia Hatszepsut - jedynej kobiety, która została faraonem. Widok przywartej do stromego urwiska świątyni robi niesamowite wrażenie. Choć za życia była potężna i wszechwładna po śmierci starano się wymazać jej imię z kart historii. To smutne... Na szczeście archeolodzy nie dopuścili do tego.
Po tych wrażeniach zmęczeniu udaliśmy się na statek. I tu czekała nas miła niespodzianka. Statki pływające po Nilu są różne - i czasami trzeba mieć szczęście, aby trafić na właściwy. My trafiliśmy. Wspaniały, pięknie i komfortowo wyposażony był przez 4 dni naszym domem. Płynąc nim zawinęliśmy do Edfu. Tam podziwialiśmy Świątynię Horusa i wspaniałe, ogromne pylony.Świątynia ta, również przez prawie 2000 lat leżała zagrzebana pod warstwami pyłu i piasku. Można w niej podziwiać figury Horusa, dziedziniec kolumnowy i dwie sale hypostylowe. Potem udaliśmy się w kierunku Kom Ombo. W czasie rejsu bawiliśmy się uczestnicząc w Galabija Party- oczywiście tańcząc we wcześniej zakupionych galabijach - czyli długich, do samej ziemi koszulach. Dla turystów są one często ozdabiane i robione z gorszego gatunkowo materiału. W Kom Ombo - zamieszkanym przez Nubijczyków wysiedlonych wcześniej z terenów zalanych wodami Jeziora Nasera- podziwialiśmy świątynię poświęconą bogowi Sobkowi. Przybierał on postać krokodyla; dlatego też można tam zobaczyć kilka zmumifikowanych gadów. Stamtąd udaliśmy się do Asuanu; gdzie niestety musieliśmy opuścić nasz statek. Asuan leżący poniżej pierwszj katarakty Nilu zachwycił nas swoim sukiem - czyli targiem-, pobliską Wyspą Elefantyną a także wspaniałym Ogrodem (Wyspą) Kitchenera; na której mogliśmy zachwycać się setkami egzotycznych roślin, przywiezionych w to miejsce z całego świata. Ja znalazłam tam coś jeszcze - jako wielbicielka twórczości Agathy Christie z tęsknotą wpatrywałam się w bryłę hotelu Old Cataract, w którym to autorka napisała część swojej bardzo znanej powieści " Śmierć na Nilu". Z Asuanu pociągiem udaliśmy się do Kairu. Jest to ogromna aglomeracja; pełna tubylców i turystów. Dla nas Eurpejczyków chyba największym zaskoczeniem był zwyczaj nie kończenia budowania domów . Dzięki temu Egipcjanie unikają płacenia podatków. Jednak miasto robi przez to dziwne i przygnębiające wrażenie. Jest w nim tyle zabytków, że nie zdołam wymienić wszystkich. Oczywiście widzieliśmy Muzeum Egipskie, ze wspaniałymi eksponatami ( galerią Tutenhamona), portretami Fajumskimi; byliśmy na targu wokół Chan al Chalili, zobaczyliśmy Cytadelę - siedzibę władców Egiptu przez ponad 700 lat. Mieliśmy też okazję zobaczyć jedno z dziwniejszych miejsc w Kairze i Egipcie - cmentarz, na którym mieszkają najbiedniejsi mieszkańcy Kairu. Prowadzą tam oni normalne życie; choć turyści nie powinni raczej się zapuszczać w te okolice. Cóż jednak była by warta wizyta w Egipcie bez zobaczenia Gizy wraz z piramidami i Sfinksem. Przed prawie 5000 lat temu Giza stała się królewskim cmentarzem. Władcy wznieśli tam trzy zespoły piramid służące za grobowce. Obecnie najpopularniejsze to : Mykerinosa, Chefrena i Chufu. No i Sfinks obok nich. Był on strażnikiem nekropolii o ciele lwa; nazywany przez Arabów Abu al - Hol czyli " ojciec strachu". Turyści jednak wcale, a wcale się go nie boją :) Wręcz przeciwnie bez zdjęcia ze Sfinksem nie ruszą się w drogę powrotną z Egiptu. Więc my także uwieczniliśmy go na naszych zdjęciach i szczęśliwi wróciliśmy do Hurgady, aby odpocząć jeszcze trochę kąpiąc się w pięknych wodach Morza Czerwonego.
Czas spędzaliśmy też na paleniu shishy; delektowaniu się lokalnymi specjalnościami kuchni, piciu bardzo słodkiej jak ulepek kawy i herbaty. Ten wyjazd cały czas mamy w pamięci... i kusi nas wciąż, aby jeszcze raz powrócić w te miejsca.