Kiedy Ela zewiedza Wenezu-elę ;)

Autorem relacji i zdjęć jest:

Wylatując z kraju o Wenezueli wiedzieliśmy ciut więcej niż kupując bilet w promocji. Kolejne informacje okraszone zdjęciami z kostnic Caracas po weekendzie nie nastawiały optymistycznie. Na szczęście już wrócili nasi poprzednicy cali i zdrowi, więc teraz pozostało wyjść ku przygodzie.

Wenezuela dostarcza wielu nowych przeżyć, mimo iż nie zawsze idealnych. Caracas jest bardzo kontrastowym miastem - od cudownego parku nad miastem, ciszy w kolejce linowej nad mini dżunglą, poprzez przechadzkę przez centrum miasta, gdzie króluje wolny handel i fascynacja kultura masową, do nocnej wyprawy na dworzec autobusowy - na granicy odjazdu autobusu - gdzie nikt się nie śpieszy tak jakby nie istniał żaden grafik.

Ilość kolonialnych budynków pomieszanych z blokowiskami, niezliczonych placów Bolivara, sympatycznych Pań gotujących na zapleczach swoich domów dla turystów, psów bezpańskich a jakby należących do każdego spotkanego turysty na ulicy - tego dostarcza Cuidad Bolivar - miasto wypadowe do każdej wenezuelskiej krainy.

I tak znajdziesz tu największe wodospady, do których biegnie kręta wielogodzinna droga łódką motorową. Miesza sie głos silnika z odgłosami ptaków i szumem wody. Słyszysz bicie swojego serca w dżungli idąc za przewodnikiem o kondycji tarzana mieszkającego tu od zawsze. Widzisz jak wskakuje do rzeki za okularami turystki bez zawahania. Widzisz jak pokazuje jadowite mrówki, zjada głowy termitów (miętowe) i plecie Ci koronę z liści, na które okazuje sie następnego dnia, że masz uczulenie. Wyglądasz przez 3 dni jak człowiek słoń - ale w sumie już Cię to nie martwi po tym jak zaprzyjaźniłeś sie z kolejnym robakiem koczującym na futrynie twoich drzwi.

Lubi sie te chwile, kiedy trasa przebiega od wodospadu do wodospadu, gdzie trenuje sie zjazdy do wody, stanie na rekach i masaż pleców. Cała Grand Sabana to jedno wielkie naturalne SPA - idealne dla zmęczonego ciała.

Orinoko za to cieszy oczy, człowiek sie cieszy, gdy złowi piranię i zadziwi się, gdy na dalekim odludziu zobaczy domowy obiad zrobiony przez bardzo obrotnych przewodników. Ucieszy się jak dziecko, gdy zobaczy deszcz i pobiegnie po szampon, bo od 3 dni nie widział prysznica. Takich chwil się nie zapomina.

Nawet jak sie leży na kolejnej plaży w otoczeniu bezpańskich psów, co tęsknią za zwykłym kontaktem z człowiekiem.
Pamięta sie chwile, gdy niczym na karuzeli szybuje się na paralotni tuż nad wzgórzami Meridy. Słyszy się opowieściod miejscowego przewodnika o wyzwolonych Europejkach chcących podejmować decyzję jak mężczyźni.

A na końcu śpi się w hotelu rodem z minionej epoki o znaczącej nazwie 'Wladymir' i wie się, że cała wyprawa to jak niczym sen minęła szybko a człowiek zobaczył w niej siebie tu i teraz i poczuł wspomnienie dawnych lat i siebie wtedy.

 

Back To Top