Szalona podróż po Ukrainie, która miała być... Gruzją!

Autorem relacji i zdjęć jest:

Podróż do Żmirinki zajęła nam kilka godzin, tam szybka przesiadka - (bardzo chcieliśmy zwiedzić tamtejszy dworzec - większy i piękniejszy od Lwowskiego, choć bardzo zaniedbany, ale żywcem czasu nie było). W Żmirince spotkała nas kolejna przygoda. Na peronie spotkaliśmy polska parę - staruszków którym łzy popłynęły po policzkach, gdy usłyszeli polskie słowa z naszych ust. Byli Polakami - pamiętali czasy gdy ziemie zachodniej Ukrainy były polską. Byli bardzo biedni, nie wiem ile mieli lat - byli sędziwymi staruszkami... bardzo możliwe iż spotkanie z nami było jedną z większych radości jaka ich spotkała.

{jumi[*1]}

Ze Żmirinki jechaliśmy do Odessy. Mieliśmy jechać najniższą klasą, tymczasem jednak z Kijowa przyjechał pociąg, który nas powalił na kolana. U nas takich luksusów nie ma. Tym bardziej nie za takie grosze !

Koło południa byliśmy w Odessie. I zabraliśmy się za szukanie noclegu. Skierowaliśmy się do polskiej katedry w Odessie licząc na uzyskanie wskazówek lub noclegu. Niestety nie było proboszcza, a wikary który był na zastępstwie mógł nas skierować tylko do innego polskiego kościoła - Salezjan. Tam akurat trafiliśmy na koniec mszy, więc nie było problemu ze złapaniem księdza. Okazało się, że Salezjanie w Odessie prowadzą polską szkołę podstawowa i przedszkole, a w wakacje - noclegi dla polskich grup w salach dydaktycznych. Nocleg na dmuchanym bardzo wygodnym materacu kosztował 4 dolary/dobę. Do dyspozycji mieliśmy czajnik i łazienki. U Salezjan mieliśmy spędzić 2 noce, zwiedzić Odessę i ruszyć promem do Gruzji. Jeszcze tego samego dnia zaczęliśmy szukać biletów na prom. Pojawił się jednak problemy - owszem prom z Gruzji miał przypłynąć, ale żadnych biletów nie było w sprzedaży. Nieco nas to zaniepokoiło. Postanowiliśmy wysłać chłopaków następnego dnia z rana do portu koło Odessy, by szczegółowo wybadali sprawę. A wieczór postanowiliśmy przeznaczyć na zwiedzanie ogromnego miasta. I architektonicznie i przestrzennie Odessa jest miastem bardzo ciekawym, na pierwszy rzut oka widać zbitkę kultur jaka tu się znajduje - katolicy, muzułmanie, prawosławni, Ukraińcy, Rosjanie, Polacy, obywatele Mołdawii, Bułgarii, Rumunii, Azerbejdżanu, Armenii, Gruzji... Na pierwszy rzut oka widoczna jest również niesamowita dysproporcja społeczna. Klasa średnia w Odessie praktycznie nie istnieje. Ludzie są albo przeraźliwie bogaci (mafia) albo koszmarnie biedni. Widokiem normalnym jest, że obok stojącego na parkingu Lexusa - starsza kobieta wyjada resztki ze śmietnika ramię w ramię z bezdomnymi psami czy kotami. Tak czy inaczej stare miasto jest przepiękne i koniecznie trzeba je zwiedzić.

Następnego dnia rano chłopaki pojechali do portu, a my - dziewczyny postanowiłyśmy się wreszcie wyspać. Po 3 godzinach zwiadowcy wrócili i oznajmili, iż owszem prom z Gruzji już przypłynął, ale jest to prom towarowy, chociaż i w gruzińskim porcie i ukraińskim mówili iż będzie osobowy. W dodatku wyjątkowo nie mógł zabrać na pokład ani jednej osoby prócz załogi. I w ten sposób nasze wakacje w Gruzji zmieniły się w wakacje na Ukrainie. Znajomi postanowili następnego dnia - mimo zapowiadanego załamania pogody na zachodzie Ukrainy ruszyć w góry. My postanowiliśmy zostać w Odessie jeszcze 4 dni i później wrócić do Polski. Znajomy szybko nauczył nas cyrylicy (bo nie umieliśmy ni w ząb), dał instrukcję kupowania biletów na pociąg i zostawił samych. Cóż to było za szaleństwo ;) Zwiedziliśmy całą Odessę i okolice, Ukraińcy pomagali nam jak mogli, później ruszyliśmy do Lwowa (o dziwo nie było żadnych problemów z zakupem biletu, a 12h podróży było bardzo miłe. We Lwowie pogoda była paskudna, więc ograniczyliśmy zwiedzanie tylko do rynku  i okolic. A później autobusem ruszyliśmy do Lublina. To były najbardziej szalone wakacje naszego życia.

 

Back To Top