Praha - Závist

Autorem relacji i zdjęć jest:

Kilka lat temu rozpoczęłam przedsięwzięcie eskapady głównym szlakiem bursztynowym. Na podstawie publikacji naukowej opracowałam i przemaszerowałam trasę prowadzącą z Pragi czeskiej na Wybrzeże Bałtyckie, w tym Калининградская область, co "pokazałam" w "albumach ze zdjęciami". Odcinki eskapady, również ze stolicy Czech, lecz wzdłuż rzeki Wełtawy, do miasta Linz w Górnej Austrii, jak i następne do Aquilei nad Morze Adriatyckie, opisane są w "wyprawach". Są to kraje: Česká republika, Österreich, Italia. Odręczną mapę całej trasy głównego szlaku bursztynowego, umieściłam w zdjęciach profilowych. W "dzienniku podróżnika" natomiast, opisana jest wyprawa pod patronatem polskiej prezydencji.

Do Pragi jechałam autobusem, by rankiem, z dworca Florenc, Hlavní město Praha, po przebraniu się w mój eskapadowy "uniform" oraz "ubraniu" plecaka w bursztynowe logo i kolorowy napis JANTAROVÁ  STEZKA, ruszyć na Staré Mĕsto. Lecz zamiast jechać metrem, jak prowadzą przewodnicy maszeruję ulicą Na poříčí, w kierunku głównego rynku prawobrzeżnej Pragi. Ten odcinek zresztą, przerobiłam powtórnie, i jest też w odcinkach uzupełnionych, ponieważ rozpoczynając pierwszą eskapadę wyruszyłam nie z centrum Pragi, tylko z jej wschodniej dzielnicy Vysočany.

By ze Staromĕstské námĕstí, iść zgodnie z wytyczoną trasą pokrążyłam trochę staromiejskimi uliczkami, dochodząc również w pobliże słynnego mostu Karola, zwanego za czasów cesarza "kamiennym". Między dzisiejszymi mostami, Karola i Manesa, kiedyś był bród, przez który to przeprawiano się przez rzekę. Śladem bursztynowych kupców, tak jak od brodu na Wełtawie wędrowano w stronę Wyszehradu, ruszyłam podobnie. Ze Starego Miasta, przez Nowe Miasto, ulicą Wyszehradską i dalej Wratisławową dochodzi się do jednej z kilku bram, terenów zamkowych Wyszehradu. Po spacerze po historycznych miejscach królów czeskich, a także podziwianiu panoramy Nowego Miasta, można wyjść przez bramę Tabor, na ulicę Na Pankráci.

Po odsapnięciu, Podolskimi Schodami, ulicą Podolską docieram nad Wełtawę. Zgodnie z dawnym szlakiem handlu bursztynem ruszam wzdłuż rzeki. Przez tereny rekreacyjne nad sama rzeką, gdzie nie słychać miejskiego zgiełku, maszeruję ścieżką, można powiedzieć rowerowo - pieszo - rolkową, na której największe wrażenie zrobiły na mnie mamy ujeżdżające na rolkach, z pociechami w wózkach.

Wydaje się, że południowa część praskiego miasta i jej okolice, wykute zostały w skale, bowiem obok szosy, co jakiś czas „wyrastają“ góry.

Dalej to już "powtórka z rozrywki", czyli szosa, dobrze że ruch jest mały. Po lewej i prawej stronie drogi, na ulicy Komorzańskiej, budowana jest arteria komunikacyjna, i tu technika spotyka się z historią, gdyż parę kilometrów dalej znajdowało się oppidum celtyckie Závist, czyli dawny ufortyfikowany gród. Człapiąc pod górę, zastanawiałam się, jak kupcy obładowani towarem, dawali sobie radę. Chyba, że trud marszruty pod górę, rekompensowała im panorama okolicy widoczna z oppidum. Przed tym wdrapywaniem się pod górę, upewniam się co do trasy, i rozmawiam na przystanku z dwoma Czeszkami. Panie poczęstowały mnie jabłkami, akurat gdy byłam bardzo spragniona.  

Po około 25 kilometrach trasy, przeszłam przez most na drugą stronę rzeki, do zaplanowanej miejscowości postojowej Zbraslav, by poszukać noclegu. No i jest, ale oczywiście po godzinnym szukaniu. Wieczorem przeglądam mapy i notatki, a że na miejscu nie ma internetu, na następny dzień planują zamiast marszruty, podjechać na Smichov, gdzie w centrum handlowym jest Cybercafe.

Back To Top