niedziela, Kwi 2025
Norwegia: Fiordy mi z ręki jadły.

Autorem relacji i zdjęć jest:

Pierwszym przystankiem na mojej trasie podróży było Oslo. Stolica Norwegii zachwyca specyficzną nadmorską zabudową, gdzie stare kamieniczki sąsiadują z nowoczesnymi wierzowcami, przyjazdnymi dla turystów deptakami, parkami i dużą ilością wspaniałych muzeów.

Dworzec autobusowy Oslo znajduje się w bardzo dogodnym miejscu w samym sercu Oslo. Obładowany torbami i plecakami podróżny może jednak mieć problem ze znalezieniem wolnej skrytki bagażowej. Jeśli jednak uda nam się ta sztuka, to nic nie stoi na przeszkodzie opuszczenia dworca i udania się na zwiedzanie. Wyjście z dworca może osobie pierwszy raz odwiedzającej stolicę Norwegii sprawić troche problemów. Połączone jest bowiem z centrum handlowym, które należy przemierzyć, aby wyjść na interesujący nas plac. Jeśli ta sztuka nam się uda, ujrzymy plac z pomnikiem tygrysa. Stąd mamy wybór gdzie możemy się udać. Jeśli podążymy główną drogą odchodzącą od placu, dostaniemy się na długą promenadę, wzdłuż której obserwować możemy piękną architekturę kamienic i kościołów. Na końcu promenady znajduje się pałac królewski. Przyznam szczerze, że nie jest to najpiękniejszy pałac, który udało mi się w życiu obejrzeć, ale wraz z otaczającym go zespołem parkowym sprawia miłe wrażenie.

Nieopodal pałacu znajduje się godne polecenia muzeum archeologiczne, w którym zobaczyć można wiele ciekawych eksponatów związanych z historią Norwegii i jej aktualnej stolicy. Na wstępie już podkreślę, co bardzo mi się w norweskich muzeach podoba, że eksponaty można fotografować bez wykupywania oddzielnych pozwoleń, co jest moim zdaniem chaniebną zmorą polskich placówek.

Jeśli jednak pałac i muzeum archeologiczne nie wydaje nam się wystarczająco ciekawym celem wędrówki, z placu z naszym ulubionym tygrysem udać możemy się w stronę wybrzeża. Opisywana przeze mnie wizyta w Oslo przebiegała podczas wspaniałych warunków atmosferycznych. Woda wokół miasta miała wręcz lazurowy kolor, tak że momentami zastanawiałem się czy nie trafiłem na Karaiby :)

W promieniach słońca na wybrzeżu stoi budynek filharmonii, który jest jednym z bardziej charakterystycznych symboli Oslo. Projekt architektoniczny imituje górę lodową, co daje naprawdę fajny efekt. Stojąc na szczycie owej góry roztacza się przed nami wspaniały widok na całą stolicę Norwegii i stąd możemy łatwo zaplanować swoje dalsze wojaże.

Spoglądając w stronę miasta na pierwszy plan wysuwa się "manhatan" z wieżowcami. Jest to teren nieciekawy turystycznie, więc warto spojrzeć się w stronę gór. Przy dobrej pogodzie będziemy mogli dojrzeć nawet skocznię narciarską, aczkolwiek jest na tyle daleko, że raczej nie opłaca się tam jechać, tylko po to, aby obejrzeć ją z bliska.

Oglądając linię brzegu obserwować możemy wspaniałe statki pasażerskie, oraz stare żaglowce. Najciekawszy widok prezentuje jednak zamek Akerhus. Według mnie jest to obowiązkowy punkt na trasie zwiedzania Oslo. Średniowieczne założenie obronne zmodyfikowane zostało w czasach nowożytnych poprzez otoczenie potężnymi murowanymi bastionami. Ich armaty chroniły zamek zarówno od lądu jak i od morza.


Kontynuując podróż na lądzie polecić można jeszcze obejrzenie placu przed brzydkim jak noc socrealistycznym niemalże ratuszem miejskim, zachodząc pod znajdujący się nieopodal budynek Centrum Pokojowego Nobla.

W dalszej kolejności polecam zakupienie biletu na prom (jest to oprócz autobusów i tramwajów jeden z najbardziej pożytecznych dla turysty środków transportu). Sama podróż promem była już dla mnie pewną atrakcją. Podziwianie przepływających niedalego statków i przystani z ogromną ilością łódek, jak i przybrzeżnej panoramy miasta powinno zadowolić większość turystów. Promem udać się możemy na kolejne przystanki na których polecam z czystym sercem skansem, w którym oprócz tradycyjnej drewnianej architektury norweskiej zobaczyć możemy przeniesiony trzynastowieczny Stavkirke- specyficzny drewniany kościół, którego piękno zachwyciło mnie na tyle, że uznaję zobaczenie obiektów tego typu jako wystarczający pretekst do podróży do Norwegii.

Kolejnym przystankiem, którego miłośnik historii nie może za nic opuścić jest muzeum łodzi wikingów. Skrywa w sobie trzy potężne i pięknie zdobione kadłuby wczesnośredniowiecznych statków. Wikingowie w takich łodziach grzebali swoich zmarłych, i to właśnie w grobach odnaleziono ich pozostałości. Jedna czwarta ekspozycji poświęcona jest przepięknym darom grobowym, odnalezionym wraz ze statkami. Uważam, że jest to zdecydowanie numer jeden jeżeli chodzi o listę atrakcji turystycznych Oslo.

 {jumi[*1]}

Kolejnym punktem w mojej wyprawie było miasto zwane Alesund. Dostałem się tam po całodniowej jeździe autobusem, ale z tego co wiem istnieją już połączenia samolotowe łączące to miasto z chociażby Łodzią. Alesund jest w porównaniu do Oslo miastem niewielkim, aczkolwiek wartym obejrzenia. Miasto to jest wyjątkowe na skalę całego kraju, gdyż stara zabudowa spłonęła w początku XX wieku, miasto zostało odbudowane w specyficznym stylu architektonicznym w dobie panującej na świecie secesji.

Na wstępie plecić można muzeum miejskie, w którym poszerzyć można swoją wiedzę na temat owej niezwykłej architektury. Znajdują się w nim liczne przedmioty w stylu art deco itp. Polecić można również niewielkie muzeum archeologiczno- historyczne, w którym odnajdziemy zabytki i rekonstrukcje ilustrujące życie mieszkańców Alesundu od wczesnego średniowiecza aż po drugą wojnę światową.

Nad półwyspem na którym leży większa część miasta wznosi się potężna góra, na której szczycie ulokowane jest obserwatorium. Marsz pod górę niektórym wydać się może forsowny, ale zdecydowanie jest wart wysiłku. Z góry roztacza się bowiem wspaniały widok na całe miasto, jego porty, okoliczne wyspy i fiord.

Wielką frajdą szczególnie dla najmłodszych okazać się może miejscowe oceanarium. Ogromne ilości różnych gatunków stworzeń morskich; od skorupiaków aż po pingwiny oglądać można na jednym z półwyspów Alesundu.

W okolicach Alesundu na turystę czeka ogromna ilość atrakcji. W promieniu 50 km obserwować można ruiny fortyfikacji nadmorskich z okresu drugiej wojny światowej. Teren wydaje się być w zasadzie zapomniany; wstęp wolny, brak jakichkolwiek ogrodzeń czy pracowników nadzorujących ów teren. Duża część bunkrów jest niezasypana i można spokojnie wejść do nich i pozwiedzać sobie umocnienia, które chronić miały Norwegię przed inwazją nazistów.

Bliżej Alesundu znajduje się wyspa Giske. Pobyt na niej zostawia miłe wspomnienia. Wyspa jest bowiem wysunięta na otwartym morzu, jest całkowicie płaska, czym odróżnia się od otoczenia i jako jedyna w obrębie dużego terenu posiada piaszczystą plażę. Ów otwarty teren jest wspaniałym miejscem do uprawiania windsurfingu, lub zabawy z paralotniami, jak również okazuje się miejscem inspirującym. Znajduje się tam studio muzyczne, z którego ponoć korzystało już wiele światowych gwiazd muzyki.

Nie pomijając walorów historycznych, wpomnieć muszę, że na Giske znajduje się jeden z niewielu norweskich kościołów murowanych. Jest to niewielka budowla halowa w stylu romańskim z jedną absydą. Zachowany został oryginalny portal przedstawiający baranka bożego, wewnątrz podziwiać można wspaniały osiemnastowieczny ołtarz, wykonany w XVIII wieku przez miejscowego samouka. Nieopodal kościoła znaleźć możemy ulokowany w polu kurhan z epoki brązu, którego rekonstrukcja wnętrza umieszczona jest na pobliskiej tablicy.

W pewnym oddaleniu od Alesundu udałem się na wędrówkę po górach. Niestety trudno mi jest podać jakiekolwiek namiary, gdyż jest to jedna z ogromnej ilości gór wchodzących w system krajobrazu polodowcowego, ale jej piękno zapadło mi w pamięć na długi czas. U stóp góry znajduje się fiord. Z jej szczytu rozpościera się nań wspaniały widok. Na szczycie góry w szerz ciągną się trzy jeziora. Po przejściu wzdłóż nich dojść można do drugiego krańca, z którego rozpościera się wspaniały widok na kolejny fiord. Jest to widok, którego w Polsce nigdy nie można by było doświadczyć. Morze, jeziora, fiordy i góry. Jeśli jeziora w Tatrach (np. Morskie oko) przyciągają takie tłumy, to wydawać by się mogło, że i w Norwegii nie opędzimy się od chmary turystów. Nic bardziej mylnego. Pomimo zapierających dech w piersiach widoków miejsca takie jak to opisane przeze mnie są dziewicze, brakuje na nich jakichkolwiek szlaków i wiele łatwiej spotkać jest tam stado łosiów, aniżeli innego człowieka. Nadmorski krajobraz polodowcowy Norwegii jest zdecydowanie atrakcją turystyczną godną do polecenia. Najlepsze w tym jednak jest to, że odczucia które opisałem można doświadczyć nie tylko w tym jednym specyficznym miejscu, ale w zasadzie wszędzie, gdzie znajdziemy fiordy i góry, a miejsc takich jest nie mało.

 


Na koniec opiszę jeden z bardziej popularnych punktów wycieczkowych Norwegii. Znajduje się on w pewnym oddaleniu od Alesundu, ale warto jest tam pojechać. Mowa o Trollstigen. Jest to miejsce którego nazwa w języku polskim tłumaczona być może jako "droga trolli". Faktycznie jest to miejsce oferujące niesamowite widoki i ewentualnie niesamowite wrażenia dla kierowców, próbujących się tam dostać. Punkt widokowy znajduje się na szczycie góry, u której stóp rozpościera się ogromna dolina. W dół owej doliny prowadzi jedna z najbardziej krętych i karkołomnych dróg jakie mógłbym sobie wyobrazić. Jeśli widok horyzontu na którym ziemia wydaje się nie mieć końca a płynnie łączyć się z niebem nie robi na Was wrażenia, to widok autobusów skręcających na dróżce o szerokości kilku metrów i krętości dochodzącej niemalże do 90stopni na pewno zapadnie w pamięć.

 

W zasadzie nie muszę chyba podsumowywać zalet z wizyty w Norwegii, pięknych miejsc i wspaniałych zabytków które można zobaczyć. Pamiętać jednak należy, że jest to jeden z bogatszych krajów Europy i niestety kieszeń Polaka może być mocno przez taki wypad nadwyrężona. W Norwegii bardo drogie jest jedzenie, więc mądrym pomysłem może być zabranie ze sobą najbardziej potrzebnych produktów, ewentualnie zaopatrzenie się w wędkę i próba wyłowienia sobie jedzenia. Przy obfitych w ryby wodach Norwegii nie powinno być to problemem i jedyny minus podróży do tego kraju zamienić można na plus :)

Back To Top