Podróż życia

Autorem relacji i zdjęć jest:

Początkujący globtroter.

Moją podróż życia odbyłem trzy lata temu, podczas odbywania wakacyjnych praktyk w Austrii realizowanych z unijnego programu Leonardo Da Vinci. Ich głównym celem było nabycie doświadczenia w prowadzenie działalności agroturystycznej. Pracowałem i mieszkałem w małej miejscowości  Bad Kleinkirchheim u stóp Alp Gurktalskich . Pierwsze zapamiętane wrażenie to niesamowite widoki a także niezwykła otwartość lokalnej społeczności. Moje obowiązki ograniczały się do pomocy przy organizowaniu imprez i festynów, pielęgnacji ogrodów w ośrodku  a także towarzyszeniu turystom podczas podróży po górach. Pozostały  czas mogłem zagospodarować wedle mojego uznania.

Należę do osób aktywnych dlatego każdą wolną chwilę poświęcałem na wyprawy po górach i zwiedzanie pobliskich miejscowości. Moim głównym środkiem lokomocji był rower, który umożliwiał dotarcie do miejsc odległych i trudno dostępnych a wartych zobaczenia . Zdarzały się także wojaże samochodowe i to właśnie dzięki nim mogłem poznać różnorodność regionów. W pamięć wryła mi się jedna z wypraw  na szczyt Spitzegg. Były to moje pierwsze dni po przyjeździe i nie zdążyłem jeszcze się zaaklimatyzować. Większą część trasy pokonaliśmy samochodem i wyciągiem krzesełkowym, po czym wyprawa przerodziła się w pieszą wędrówkę której celem było małe schronisko na szczycie góry. Maszerowaliśmy ponad trzy godziny z pełnymi  plecakami, na wysokości  około 2000 m. W schronisku czekali na nas- uprzedzeni o przybyciu -właściciele. Zmęczenie i brak tlenu dał o sobie znać już na początku trasy, jednak prawdziwy kryzys  czekała na mnie w schronisku. Kiedy gospodarz dowiedział się, że pochodzę z Polski, natychmiast pobiegł do kuchni przynosząc kawałek speck’a (lokalny przysmak podobny do naszego boczku lub szynki) i butelkę schnaps’a  nalegając, że musze się z nim napić. Wypiliśmy po trzy kieliszki i doznałem błogiego uczucia odprężenia, ciesząc się jednocześnie z zakończenia męczącej wspinaczki. Było to zgubne odczucie gdyż najgorsza część wyprawy była przede mną. Zejście okazało się walką z samym sobą i pozorami, gdyż nie chciałem dać po sobie poznać „osłabienia organizmu ;)”. Schodziłem z uśmiechem na twarzy, ukrywając zaburzenia błędnika i  „modląc się” jednocześnie o szybkie i szczęśliwe zejście.


Kolejnym miejscem godnym wyróżnienia jest jezioro Attersee, nad którym spędziłem cały dzień zażywając kąpieli słonecznych i pływając w turkusowych wodach jeziora. Jest to miejsce znane szczególnie nurkom gdyż słynie z doskonałej przejrzystości i bogactwa podwodnej fauny. Teren ten  jest także idealne do uprawiania żeglarstwa, windsurfingu, a nawet paralotniarstwa. Bliskość lasu zapewnia czyste powietrze a także niepowtarzalny klimat, dzięki którym można się zregenerować i „podładować akumulatory”.

Jedną z atrakcji jaką ośrodek oferował turystom była wyprawa do chatki znajdującej się na jednym ze  wzgórz. Trasa była bardzo łagodna i można było z niej oglądać panoramę Bad Kleinkirchheim. Po dotarciu na miejsce gospodarz przygotowywał zawsze typowy austriacki posiłek.  Ja byłem odpowiedzialny za dostarczenie „oprzyrządowania” w postaci patelni i sztućców. Jeśli pogoda nie dopisywała graliśmy  w chatce w karty czekając na ciepły posiłek. Takie wypady były dla mnie szansą na poznanie wielu ciekawych ludzi z różnych krajów i kultur.

{jumi[*1]}

Szczególnym urzekającym miejscem jest Park Narodowy Nockberge, położony na wysokości około 2200 m. n.p.m. Jest to teren ściśle chroniony i praktycznie nie można dostrzec tam działalności człowieka  co pozwoliło zachować niepowtarzalne piękno tych rejonów. Niesamowite wrażenie zrobił na mnie krajobraz dolin pokrytych lasami i łąkami, na których pasły się alpejskie krowy wyglądające jakby zostały wyjęte ze zdjęcia atlasu   turystycznego. Pod koniec wyprawy kiedy zaczęło się ściemniać dotarliśmy do małego jeziorka, które niezwykle barwnie komponowało się z zachodem słońca dając niezapomniane wspomnienia.  Miejsce to zapadło mi szczególnie w pamięci ze względu na  swoje naturalne piękno i niesamowitą atmosferę.

Ten krótki opis trzymiesięcznego pobytu nie oddaje nawet w małym procencie tego co przeżyłem i zobaczyłem. Było to dla mnie niezwykłe doświadczenie dzięki któremu wiele się nauczyłem a także okazja do poznania nowej i zupełnie odmiennej od naszej kultury.

Back To Top