Irlandia... w mojej wyobraźni rysowała się jako zielona wyspa z wysokimi klifami, spokojna i deszczowa. Rzeczywistość potwierdziła moje wyobrażenia, ale też zaskoczyła kilkoma smaczkami. Ulice są wąskie, w większości kręte, otoczone warownymi krzewami, których systematyczne podcinanie umożliwia jako taką bezpieczną jazdę. Zdziwiło mnie, że na uliczkach, na których ledwo mieszczą się dwa samochody można jechać np. 80 km na godzinę. Jednak irlandzcy kierowcy w rzadkości się spieszą, zwykle jest to jednostajna jazda, bez niepotrzbnego wyprzedzania się, wymuszczania pierwszeństwa i innych tego typu, standardowych na polskich ulicach zachowań. Dzięki takiej atmosferze panującej na drogach w samochodzie można się zrelaksować i nastawić na chłonięcie otoczenia :)
Co jeszcze mnie zdziwiło? Ilość żółci! Nie, nie tej zajadłej ;) Chodzi mi o kolor wszechobecnych krzewów - taki efekt dają u nas tylko pola rzepakowe w momencie kwitnienia :) Kolejną " roślinną" niespodzianką była ilość palemek, które towarzyszyły niemal każdemu irlandzkiemu domkowi. Czego jak czego, ale tego typu przerośniętych juk, jak nieładnie można nazwać owe palemki, to się w Irlandii nie spodziewałam! Dają one efekt ocieplający, trochę zmylający jeżeli chodzi o strefę klimatyczną, bo mimo deszczowej pogody, człowiek chwilami może poczuć się jak w Kalifornii ;)
Miejscem wypadowym wszystkich moich wycieczek było Ovens, położone ok 15 km od Cork. Jest to południowo - wschodnia część Irlandii.
Pierwszą wyprawą, która zdecydowanie zapadnie w mojej pamięci był wypad do Klifów Moher, które w najwyższym miejscu osiągają wysokość 214 m. Jest to odcinek klifowego wybrzeża Oceanu Atlantyckiego w zachodniej części Irlandii (Clare). To jedna z głównych atrakcji turystycznych Irlandii. Na szczycie klifów wznosi się XIX-wieczna kamienna wieża – O'Brien's Tower, zbudowana jako atrakcja turystyczna i punkt obserwacyjny. U wejścia na teren klifów znajduje się wyglądające jak wielka lepianka porośnięta trawą, wtopione w otoczenie centrum turystyczne. Można tu zjeść, kupić pamiątki, obejrzeć zdjęcia i filmy dotyczące Moherów.
Odczucia? Niesamowite! Ogrom klifów robi wrażenie, które jednak skutecznie zagłuszane jest przez bardzo silnie wiejący wiatr... wysokość robi swoje. Chwilami ciężko się poruszać.... chociaż podobno czasami wieje tam nieco łagodniej :)
Nie zdecydowałam się na przemierzenie dłuższego szlaku, który jest przeznaczony dla amatorów mocnych wrażeń, którzy czasami zbyt ryzykownie według mnie podchodzą do krawędzi klifów, co jest zresztą zabronione.
Wracając z Moherów przemierzyłam drogę zahaczając o półwyspep Dingle i miasteczko o tej samej nazwie. Pobliska zatoka słynie z tego, że 25 lat temu zadomowił się w niej delfinek, którego spotkanie zapewniają zabierając na wycieczkę kutrem, tutejsi rybacy. Dingle to piękna mieszanka oceanu i skalistych klifów. Liczne plaże są istnym rajem na kitesurferów....
Kolejnym miejscem, bez którego nie wyobrażam sobie mojej irlandzkiej podróży jest Ring of Beara
- trasa po jednym z południowych półwyspów, będąca mniej popularna niż jej północny konkurent -Ring of Kerry, ale niesamowicie piękna! Najważniejszym ośrodkiem na półwyspie jest Casteltownbere zwane też Berehaven. Ale mnie najbardziej zachwyciły oklice Alliehies, gdzie znajduje się ośrodek buddyjski, którego szlaki można zwiedzać bez ograniczeń. Widoki z tego miejsca są nieziemskie i nie dziwię się, że właśnie tutaj powstał punkt, w którym można się wyciszyć i medytować. Cała trasa Ring of Beara obfituje w towarzystwo wszechobecnych owieczek, szarych, zerodowanych murków i zieleni połączonej z surowością krajobrazu.
Będąc w okolicach Cork koniecznie trzeba wybrać się do Gougane Barra. Jest to wspaniale miejsce rekreacyjne dające możliwość obcowania z irlandzkimi górami. Dla mniej wymagajacych przeznaczone są sciezki w dolinie otoczone lasem. Dla bardziej wymagajacych wytyczono szlaki gorskie charakterem przypominajace tatrzanskie i pnace sie prawie na szczyty otaczajace doline. Nie wymagają jednak one nadludzkiego wysiłku, a dają przyjemność oglądania tego wspaniałego miejsca z góry. Można spędzić tutaj pół dnia...
Irlandia jest idealnym miejscem, dla osób lubiących spokój i kontakt z naturą. W szybki sposób można znaleźć się w zupełnie odludnym miejscu, z którego tylko w oddali widać jakieś domki, a to za sprawą tego, że są pomalowane na różowo. Niesamowita jest również zmienność krajobrazów, bo jednego dnia możemy delektować się ogromem oceanu, a drugiego maszerować po górskich szlakach. Mam nadzieję, że dane mi będzie kiedyś głębiej zbadać ten cudny, zielony zakątek Europy...