Wyjechaliśmy w piątek rano 31 maja z Warszawy. Po około 3 godzinach byliśmy w Parku Dzikich Zwierząt w Kadziłowie. Zwiedzanie można rozpocząć już od 9 rano. Osoby dorosłe płacą około 20 zł za wejście. Mniej więcej co 20-30 minut wprowadzane są grupy ,które mogą zwiedzać park pod opieką przewodnika.
Osoby z małymi dziećmi (takimi w wózkach lub 2-3 latkami) powinny wiedzieć,że w trakcie zwiedzania parku jest kilkanaście przejść przez dość wysokie,drewniane konstrukcje co bywa uciążliwe.
Po drodze w parku spotykaliśmy muflony, orła bielika, sarny oraz żarłoczne kozy, które rączo biegły w naszą stronę widząc jedzenie. Teren jest dość rozległy i ładny. Po wyjściu można zakupić pamiątki (raczej drogie) oraz warto wstąpić do pobliskiej oberży-restauracj "Oberża pod psem" w odrestaurowanej chacie z XVIII lub XIX wieku,którą prowadzi małżeństwo-pasjonatów. Pyszne jedzenie za niewygórowaną cenę. Następnie udaliśmy się do zamku Ryn. Tak naprawdę jest to luksusowy hotel,ze wszelkim wygodami,nawiązujący swym wystrojem i atrakcjami do historii związanej z Zakonem Krzyżackim. Najstarsze infromacje o zamku krzyżackim pochodzą z 1377 roku. Ta średniowieczna warownia kiedyś wyglądała zupełnie inaczej i uległa wielu przebudowom. Z inwentarzy XV wiecznychmożna się dowiedzieć, że w zamku były kuchnia,piekarnia a nawet browar. Potem dobudowano poddasze,kaplicę, prochownię i zbrojownię. W 1881 roku zamek spłonął i w rezultacie został przebudowany. Ciekawostką jest legenda o krążącej po zamku Białej Damie,prawdopodobnie Annie-żonie księcia litewskiego Witolda.
Tego dnia wieczorem wpadliśmy jeszcze na chwilkę do Mikołajek i dotarliśmy do naszej bazy noclegowej :) W sobotę 1 czerwca odwiedziliśmy Galindię (raczej dla małych dzieci lub dużych zorganizowanych grup), byliśmy w Parku Miniatur Mazurolandia z replikami miniaturowymi budowli z okolic. Dla dzieciaków fajne miejsce,zwłaszcza,że są tam też zjeżdżalnie,trampoliny. Można zobaczyć pewne znane miejsca w pomniejszeniu a także spotkać "rzymskie legiony" :)
Wieczorem zaś moczyliśmy się w basenie Tropicana w hotelu Gołębiewski w Mikołajkach. Nawet osoby nie potrafiące pływać znajdą tam coś dla siebie, wybierając spośród saun,kąpieli w basenie z borowiną lub morską wodą. Jest nieduży basen ze sztucznymi falami,jest też kriokomora. Ceny może nie najniższe bo 30 zł z półtorej godziny, ale sobta to był Dzień Dziecka :) Trzeba było poszaleć!
Niedziela rano jak dla mnie to najciekawszy i najfajnieszy punkt tego wyjazdu. Po długim kluczeniu leśnymi dróżkami dotarliśmy do Kosewa Górnego,gdzie znajduje się Stacja Badawcza Instytutu Parazytologii PAN tzw. "Ferma Jeleniowatych". Początki tego miejsca sięgają 1984 roku kiedy rozpoczęto organizację fermy jeleniowatych. Jest to unikatowa w skali kraju i Europy placówka. Obszar stacji to ponad 700 ha . Część terenu jest trwale ogrodzona. Po wejściu i wykupieniu biletów (koszt 15 zł od osoby dorosłej) trafiliśmy pod opiekę miłej pani przewodnik,która w dostępny i zrozumiały sposób opowiedziała nam o działalności fermy, o muflonach, sarnach,jeleniach oraz danielach sick. Obejście terenu dostępnego do zwiedzania zajęło nam około 1,5 godziny. Oprócz stad muflonów, wspaniałych jeleni, pięknych danieli tutaj również "dopadły" nas kozy :)
Wyjazd ten był krótki,ale myślę,że te okolice warte są zobaczenia. Jest tu wiele ciekawych miejsc zarówno dla osób dorosłych jak i dla dzieciaków. Oprócz zabytków spotkamy tu także przyrodę nie do końca jeszcze zniszzoną przez cywilizację. Polecam Mazury :) !!!