Ukraina- czerwiec 2010

Autorem relacji i zdjęć jest:

Niedaleko Chocimia znajdują się Okopy. To miejsce gdzie rzeka Zbrucz wpada do Dniestru. Podczas tureckiej okupacji Podola to stąd Polacy prowadzili działania przeciw Turkom zmierzające do całkowitej izolacji twierdzy. W okresie międzywojennym była to także najbardziej wysunięta na wschód placówka wojskowa. Znajdowały się tam duże składy amunicji i silna obsada wojskowa. Po wojnie zniszczona przez wojska ZSRR. W Okopach miałem też silne w przeżycia spotkanie. Otóż rozmawiałem tam z jedyną już żyjącą w tej miejscowości Polką. Staruszka pozostała tam, gdyż jej ojciec postanowił zostać na „ojcowiźnie” i nie przesiedlać się z pozostałymi Polakami. Na moje pytanie: „jak traktowano tu Polaków w czasach komunizmu?”, odpowiedziała: „lepiej nie mówić”. Nie muszę chyba wspominać jak wzruszające było to spotkanie. Teraz często przychodzi spotykać się z Polakami, którzy przyjeżdżają w to miejsce. Oby jak najdłużej. Gdy życzyliśmy jej 200 lat odpowiedziała- „nie chcę długo żyć, nie ma dla kogo”.

Ostatnią miejscowością, którą zwiedzałem był Lwów. Historii Lwowa nie będę opisywać- wystarczy kupić jedną z wielu książek lub przewodników. Była to moja druga wizyta w tym mieście. Pierwszy raz byłem tam w 2002 roku. Jakie wrażenia? Olbrzymie zmiany. Jest to już miasto przypominające miasta europejskie (przynajmniej centrum). Wcześniej prawie wszystkie budynki były obdrapane, na głównym bulwarze szaro poubierani ludzie, najczęściej w podeszłym wieku, grający w szachy, dzieci podbiegające do każdego zagranicznego autobusu proszące o cukierki, samochody typu zaporożec z bocznymi kieszeniami naprawiane na ulicy przez usmarowanych w smarze kierowców- krótko mówiąc przygnębiało. Obecnie- odrestaurowane budynki, mnóstwo młodzieży modnie ubranej, liczne puby i imprezy uliczne, sklepy pełne towarów, samochody najdroższych marek. Szok. 8 lat i szok. Metamorfoza. Oczywiście można spotkać jeszcze wiele budynków zaniedbanych, ale centrum miasta jest nie do poznania. Kwitnie też przemysł turystyczny. Przewodniczka oprowadzając nas po Lwowie, prócz tego, że opowiadała bardzo ciekawie, niby przypadkiem spotkała panią sprzedającą chałwę, polecając jej zakup, czy proponowała odpowiedni lokal. Dla nas było to oczywiście na rękę. Nawet w hotelu była pełna obsługa (jeśli wiecie co mam na myśli), jednak nikt z nas nie skorzystał. Dla tych co chcieliby potencjalnie skorzystać przypomnę, że na Ukrainie jest jeden z najwyższych wskaźników zachorowań na AIDS w Europie. Kolejna szokująca rzecz, jaką zobaczyłem to niedźwiedź znajdujący się w klatce przy hotelu. Prawdziwy! Podobno nie chcą go już wypuszczać, bo nie wiadomo jakby się wówczas zachował. Szkoda zwierzęcia. Wielkie cielsko w klatce mniej więcej 5 metrów na 8 metrów. W Polsce i UE rzecz nie do pomyślenia. Wyobrażam już sobie protesty „zielonych” czy innych organizacji. Tu na nikim nie robi to wielkiego wrażenia. Jadąc do Polski warto zaopatrzyć się w różne rzeczy. Ja polecam wyroby rękodzielnictwa ludowego, gdyż jeszcze nie są tak bardzo drogie, a są naprawdę piękne. Często ręczna robota. Na zachodzie czy nawet w Polsce bardzo drogie- zresztą zobaczcie w Cepelii. Handlarze przewożą papierosy- przebitka jest bardzo duża: 3-4 krotna, ale to dla ryzykantów. Warto wwieźć też wódkę (kupujcie w sklepie, nie na bazarze), chałwę, pamiątki. Kontrola graniczna jest dość szczegółowa, gdyż to granica zewnętrzna UE i uciążliwa ze względu na długi czas czekania- ale wizyta jest warta świeczki. Po drodze można też obejrzeć piękne miejsca w Polsce (Łańcut, Krasiczyn, Przemyśl), ale to już inna bajka.
Zapraszam do galerii:  http://globmania.pl/galeria?func=viewalbum&aid=213

 

Back To Top