Indie - Sztuka Podróżowania

Autorem relacji i zdjęć jest:

2. Miejscówki
Wykupienie miejscówki (czy miejsca leżącego) wcale nie oznacza, że miejsce to będzie nam dane okupować (de facto nie oznacza, że miejsce będzie dostępne wcale).  Jeśli  podróż ma trwać kilka godzin, to powiedzmy, że da się to jakoś przeżyć, ale perspektywa spędzenia kilkunastu, czy kilkudziesięciu godzin w niemiłosiernym ścisku (a przecież wykupiliśmy miejscówki), nie napawa już takim optymizmem.
Zasada nr 2 – należy niezwłocznie i kategorycznie zażądać zwolnienia naszego miejsca przez  bogu ducha winnych dziesięciu delikwentów, zasiadających na nim niby nigdy nic i udających, że nie wiedzą o co chodzi. (Zazwyczaj nie protestują i oddają siedliska bez walki.)

{jumi[*1]}

Tylko raz byliśmy zmuszeni do użycia siłowych argumentów w stosunku do niesfornej młodzieży (grupki nacjonalistów z Maharasztry), których ciężko było przekonać do współpracy. Na szczęście mieliśmy nieustraszoną i zaprawioną w bojach pilotkę, która spychała ich, jeden po drugim, tłukąc po głowie co bardziej krnąbrnych osobników. Z przerażeniem obserwowaliśmy tę scenę w obawie przed rozlewem krwi, ale w końcu przyszła nam z pomocą pociągowa policja hinduska. Jej  interwencja do pewnego stopnia tylko przyniosła upragniony skutek; chłopcy zeszli z naszych miejscówek, ale mimo wolnej przestrzeni w sąsiednich wagonach, postanowili sobie za cel nadrzędny całonocne gnębienie białasów, baczne przyglądanie się naszej ekipie i atakowanie każdego wolnego skrawka terenu..
Na szczęście skończyło się na bezsennej nocy, strachu przed poderżnięciem gardła i ...powiązanych sznurówkach; nawet nacjonaliści wykazali się charakterystyczną dla Hindusów łagodnością.

3. Atrakcje lokalne
Pociąg żyje, w pociągu nie sposób się nudzić, w pociągu spokoju nie doświadczysz; cały czas ktoś przechodzi, krzyczy, zagaduje, komentuje, pojawia się i znika. Obecność turystów wywołuje dodatkowe poruszenie, przyciągając kolejnych pasażerów  do przedziału  i zaciekawione spojrzenia wnikliwych obserwatorów.
Między godziną 2- 5 w nocy panuje względny spokój, można się nawet przespać bez zatyczek do uszu.  Poza tym - ciągły ruch, hałas i ci sprzedawcy.. Skąd się ich tylu bierze ? Wsiadają na jakiejś stacji i aż do następnej (gdzie wsiądą inni); chodzą w tą i  z powrotem, od wagonu do wagonu, sprzedając różnego rodzaju gadżety,  przekąski i napoje.

Idą sobie zatem jeden za drugim i dźwięcznym głosem trąbią – czaj, czaj, czaj/water, water, water/ samosa, samosa, samosaaaa, itp.itd.. Na początku nawet przypadło mi to do gustu, ale po którejś z kolei godzinie, zaczęła mnie ogarniać pewnego rodzaju psychoza.  Rozumiem prawa rynku, siłę konkurencji i potrzebę zarobku, ale kto byłby w stanie co 5 minut herbatkę hinduską pić ? (choć nie ukrywam, że moja ulubiona...)

4. Przyjedzie/ nie przyjedzie, spóźni się (o ile?)
Na peronie należy być przynajmniej godzinę przed odjazdem, aby zdobyć odpowiednią miejscówkę i tym samym zwiększyć swoje szanse na udany manewr „wrzucania się do wejścia”, przeprowadzony z dogodnej pozycji startowej. Potem pozostaje już tylko czekać.

Zazwyczaj, oczywiście; pociąg przyjeżdża opóźniony, ale czy będzie to godzina spóźnienia, dwie, czy osiem – tego już doprawdy nawet najwytrwalsi w bojach znawcy zasad komunikacji hinduskiej nie wiedzą... Zasada nr 3 - pomaga duża dawka optymizmu, cnota cierpliwości, wytrwałość.
Ale ponieważ na peronach też zwykle atrakcji moc...
Jest szansa, że ktoś się nami zainteresuje, rozpocznie rozmowę , poprosi o wspólne zdjęcie, nakręci  „potajemnie” filmik z naszym udziałem. Albo na przykład krowa wejdzie na tory, czy wykradnie nam jedzenie z plecaka; jej wszystko wolno, bo przecież świętą jest.

Warto poprzyglądać się ludziom, krowom i zdarzeniom;  czas spędzony w oczekiwaniu na pociąg – widmo, na pewno nie jest czasem straconym; obserwując całe to zamieszanie i tłumy przewijające się w różnych kierunkach; można nawet dostrzec jakąś specyficzną równowagę w całym tym chaosie...

Wnioski.  Primo: trudno jest określić podróż drugą klasą pociągów indyjskich jakimkolwiek europejskim standardem, wrażenia jednak pozostają bezcenne i stanowią jedną z największych atrakcji; samo przemieszczanie się jest przygodą.

Secundo: Nie ma tego złego... Po ostatniej, najbardziej męczącej, prawie 30-godzinnej podróży w kierunku Goa, kiedy to byliśmy już bliscy klaustrofobicznemu atakowi paniki; kolega powziął mocne postanowienie napisania po powrocie do Polski listu pochwalnego do PKP (czyli jednak podróże kształcą, poszerzają  horyzonty i  umożliwiają nam zrozumienie jednej prostej prawdy; zawsze może być gorzej.)

Back To Top