Swoją niezwykłość Barcelona odziedziczyła w spadku po umiłowanym synu – Antonio Gaudim, o którym powiada się, iż tworzy architekturę, która przenosi w inną przestrzeń, mianowicie w krainę baśni. I rzeczywiście pomysłowość Gaudiego nie znała granic, łamał wszelkie zasady geometrii i tworzył zawiłe kształty, zróżnicowane formy i desenie, a natchnienie płynęło prosto ze świata przyrody. Najbardziej rozpoznawalnym jego dziełem i zarazem wizytówką Barcelony jest Sagrada Familia. Kościół, który z daleka przypomina wielki, mokry zamek z piasku, lecz kiedy podejdzie się bliżej olśniewa swoją wyjątkowością. Artysta zadbał o każdy szczegół z mistrzowską wręcz starannością. Zwierzęta, kwiaty, pąki, łodygi, drzewa wydają się być zastygłe w kamieniu i tylko czekać , aż znowu ożyją. Budowla wciąż jest nieskończona i trwa od 128 lat, a zakończenie inwestycji planowane jest około 200 rocznicy. To zapewne najdłuższa w historii budowa!
Ale, by podziwiać Gaudiego nie trzeba tak długo czekać. Barcelona pełna jest jego artystycznych wizji. Park Güell kolejny na liście opcji koniecznych do zobaczenia. Miejsce żywcem wyciągnięte z „Baśni 1001 nocy”, z piernikowymi chatkami Baby Jagi (subiektywne spostrzeżenie) i najdłuższą na świecie ławką z „potłuczonych talerzy” (jak słusznie zauważył mój chłopak), z której można naokoło oglądać panoramę miasta. Ma 152 metry długości!
Ręka katalońskiego mistrza nadała faliste kształty także dwóm znanym kamienicom Casa Batllo i Casa Milà, które zupełnie pozbawione są linii prostych. Casa Milà często porównywana jest do zastygłej lawy, rozkołysanego morza, piaszczystych wydm czy nawet do śpiącego smoka, na grzbiecie którego znajdują się tarasy z fantazyjnymi kominami, a w brzuchu salony! Oj, wyobraźnia działa!
To niesamowite, że tu wszystko jest dziełem sztuki – latarnia, uliczna rzeźba, kamienica, a nawet ławka. Za każdym rogiem czai się coś nowego do odkrycia. To właśnie tu narodziły się najciekawsze, najoryginalniejsze i zarazem najdziwniejsze pomysły okresu Nowej Sztuki. No bo co powiedzieć o kamienicy Fundacio Tapies, nad którą unosi się..no właśnie, co to w ogóle jest? Większość widzi ogromne krzesło. Może..z resztą to secesja!
I tak szlakiem niepowtarzalnych arcydzieł zbliżamy się do La Rambli. To promenada łącząca Plaç de Catalunya z portem, na końcu której dumnie stoi pomnik Kolumba, jedno z ulubionych miejsc spotkań „miejscowych”. Rambla czyli… tłumy o każdej porze dnia i nocy, zapach złocistej paelli i świeżych owoców morza łączący się delikatnie z zapachem hiszpańskiej sangrii, ogrom różnorodnych kramów z oryginalnym rękodziełem artystycznym, muzyka, kawiarenki, restauracje, kataryniarze, artyści zwani mimami prześcigający się w swojej pomysłowości, w końcu malarze uwieczniający na płótnie twarze turystów. A po zmroku cała ulica tonie w światełkach maleńkich świecących helikopterów rzucanych hen wysoko w górę przez ulicznych sprzedawców. Wtedy można zastygnać i długo gapić się tak w niebo…
Jeszcze kawałek i jesteśmy na targu La Boqueria, którego zwie się Rogiem Obfitości. Jak sama nazwa wskazuje można tu kupić przeróżne różności począwszy od egzotycznych owoców, przez dziwolągi wyłowione z morza, głowę owcy, jądra byka, aż wreszcie polski koperek ;). Polecam świeże, zmrożone soki z egzotycznych owoców, np. mango, z papają i kokosem (ok.2 Euro). Stąd mamy krok do Fontanny Canaletes, miejsca celebrowania piłkarskich triumfów. Mówi się, że fontanna ma magiczną moc. Każdy, kto napije się z niej wody, powróci kiedyś do miasta Gaudiego lub zawsze będzie nosił je w sercu.