Weigetschlag - Bad Leonfelden - Zwettl an der Rodl – Hellmonsödt - Linz

Autorem relacji i zdjęć jest:

Kilka lat temu rozpoczęłam przedsięwzięcie eskapady głównym szlakiem bursztynowym. Na podstawie publikacji naukowej opracowałam i przemaszerowałam trasę prowadzącą z Pragi czeskiej na Wybrzeże Bałtyckie, w tym Калининградская область, co "pokazałam" w "albumach ze zdjęciami". Odcinki eskapady, również ze stolicy Czech, lecz wzdłuż rzeki Wełtawy, do miasta Linz w Górnej Austrii, jak i następne do Aquilei nad Morze Adriatyckie, opisane są w "wyprawach". Są to kraje: Česká republika, Österreich, Italia. Odręczną mapę całej trasy głównego szlaku bursztynowego, umieściłam w zdjęciach profilowych. W "dzienniku podróżnika" natomiast, opisana jest wyprawa pod patronatem polskiej prezydencji.

Po przekroczeniu granicy Czech i Austrii, na drogowskazie oznaczenie trasy turystycznej "Donau-Moldau-Weg". I zaraz miejscowość Weigetschlag. Dalej szosą do Bad Leonfelden, gdzie cieszę się z tego, że na ulicy Ringstraße jest Tourismusinformation. Dostaję mapę turystyczną, na której pięknie widać jak iść trasą, którą zaplanowałam. Porównuję od razu, z moimi mniej dokładnymi mapami i ruszam dalej. Na wyjściu z Bad Leonfelden, kapliczka i ławeczka, więc posilam się. Dalej oznakowany szlak, prowadzi polną błotnista drogą. Jest po deszczach i do tego temperatura około 10 stopni. Kolejna miejscowośc, to bardzo długa wieś Langzwettl. Wygląda to tak, że na odcinku ponad dwóch kilometrów, stoją domy po obu stronach szosy. Następnie Zwettl an der Rodl, gdzie przy Leonfeldner Straße, głównej ulicy prowadzącej przez miasteczko - oaza, wśród roślin stoją fontanny. Pojadłam, odsapnęłam trochę i znów maszeruję. Tereny rolnicze, kolejna długa wieś Rudersbach i miasteczko Hellmonsödt, gdzie zatrzymuję się na nocleg. I moje ogromne zdziwienie, gdy Pani właścicielka daje mi bloczek i długopis, z prośbą bym sobie wypisała rachunek.

W czasach handlu bursztynem, najkrótsze połączenie między doliną górnej Wełtawy a Lentią, dzisiaj Linz, wiodło doliną zw. Haselgraben. Rano, następnego dnia, ruszam więc podobnie. Trasa wiedzie równolegle do strumyka Haselbach, „zawijasem” obok Strich i dalej zamku w Wildberg. Po około siedmiu kilometrach marszruty, szlakiem bursztynowych kupców, jestem na przedmieściach Linz. Nadal Leonfeldner Straße, kolejne siedem kilometrów i przez dzielnicę Urfahr, podobnie jak kupcy, docieram do Dunaju. Przez tą naturalną granicę między krajami barbarzyńskimi a cesarstwem, którą kiedyś był Donau, „przeprawiam” się mostem Nibelungenbrücke.

Back To Top