O godzinie 04:30 dotarliśmy na pierwszy szczyt Stella Point (5745m), tam widziałam, że wiele osób już rezygnowało. Natomiast we mnie wróciły siły i ruszyliśmy dalej. Do szczytu pozostało jakieś 2 godziny, było coraz zimniej, ale droga była płaska i łatwa wpokonaniu. O samym wschodzie słońca 06:30 dotarłam do celu. Zdobyłam najwyższy szczyt Afryki – Kilimandżaro 5895m. Zostało nam kilka metrów do znaku, który jest głównym punktem szczytu. Przystanęłam i zwymiotowałam. Była tak zimno, że nawet baterie w aparacie nie chciały działać. Widok dokoła był naprawdę piękny. Wysokie lodowce wystawały dokoła szczytu - o wschodzie słońca można zobaczyć tylko tam!
Spędziliśmy tam może 20 min i trzeba było zejść.
Schodziliśmy inna trasą, dużo łatwiejszą. Praktycznie połowa drogi to zjeżdżanie po żwirze w dół. Zajęło nam to jakieś 4 godziny. W obozie pozwolono mi na 2 godziny snu i musieliśmy jak najszybciej schodzić w dół. Schodziło już się dużo przyjemniej i szybciej. Po drodze robiliśmy krótkie przystanki na wymioty, jednak z każdym krokiem czuliśmy się lepiej. Ostatni nocleg był w Mweka Camp (3100 m).
Ostatni dzień był dniem wręczania napiwków. Nasza drużyna wyśpiewała piosenkę i zatańczyła dla nas, po czym ustawili się w szeregu i czekali na swoje wynagrodzenie. Podziękowaliśmy im i wręczyliśmy pieniądze. Chyba byli zadowoleni, my byliśmy na pewno.
Zapraszam do galerii zdjęć:
http://www.globmania.pl/galeria?func=viewalbum&aid=50
http://www.globmania.pl/galeria?func=viewalbum&aid=226