Eurotrip 2010

Autorem relacji i zdjęć jest:

Pewnego, letniego dnia, siedząc z moim chłopakiem w jednej z wrocławskich kawiarenek, wpadliśmy na pomysł, by wybrać się na szaloną podróż po naszym pięknym kontynencie, jakim jest Europa. Po uwczesnym obejrzeniu filmu "Eurotrip", w którym grupa przyjaciół podróżuje po Europie, bardzo nam się ten pomysł spodobał. Czym prędzej, więc, zabraliśmy się do planowania tej eskapady. Już po pół godzinie debatowania nad planem, rozkładem jazdy i miejscami, które można by wybrać, zorientowaliśmy się, że wcale nie jest to takie proste do zrealizowania. Tyle rzeczy trzeba było zorganizować! Wybór krajów to błachostka, lecz znalezienie odpowiedniej komunikacji, noclegów czy miejsc do zwiedzania.. to było już dużo cięższe.

Sprawa ucichła, na kilka dni, lecz pewnego dnia, znowu coś nas tknęło i postanowilismy wócić do szalonego planu wakacyjnego. Zdecydowaliśmy się ostro wziąźć do pracy i już po kilku godzinach znaleźliśmy niedrogie linie lotnicze oraz kilka polecanych hosteli.

Data naszego pierwszego transportu przypadała na 6 sierpnia. Z pobliskich Gliwic wyruszyliśmy w stronę Pragi - miasta mostów, ogrodów i dobrego piwa! Podróż ciągła się niemiłosiernie, jednak po dojećżdzie do celu syzbko znaleźliśmy swój akademik, w którym zaplanowaliśmy nocleg, zostawiliśmy bagaże i rozpoczeliśmy zwiedzanie Pragi nocą.

Stolica Czech jest miejscem niezwykłym, zarówno dla zakochanych par chcących uwolnić się od rutyny, jak i dla grup przyjaciół chcących zaszaleć w czeskich , stosunkowo tanich pubach. Pogoda niezbyt nam dopisywała, jednak nie strszny nam był deszcz i wiatr! Następnego dnia zwiedziliśmy Letenskie Sady, z których podziwialiśmy wspaniałą panoramę Pragi, Nowy i Stary Rynek oraz Hradczany. Mimo mojego początkowego, złego nastawienia do tego miasta, szybko zmieniłam zdanie i zakochałam się w tym gigantycznym, trochę mrocznym i tajemniczym mieście jakim jest Praga. Ze stolicy Czech, już samolotem, udaliśmy się do Paryża.

Paryż, był wyborem bardzo przemyślanym, albowiem tego dnia - 8 sierpnia - przypadała nasza 2 rocznica bycia razem. Stolica Francji słynie z dobrego wina, sera, ale przede wszystkim z uliczek pełnych zakochanych par i miejsc kojarzących się z najwspanialszych komedii romantycznych. W miejscu tym, nocleg mieliśmy zapewniony u kuzynki naszej wspólnej zanjomej, co bardzo wspomogło nasz budżet, gdyż Francja jest karjem bardzo drogim. Pewne było zwiedzenie Wieży Eiffla nocą, spcer wzdłuż Sekwany oraz wino na Pont des Art , gdzie poznaliśmy wielu ciekawych ludzi. Spcer ulicami dzielnicy łacińskiej spowodował, że poczuliśmy się jak w średnioweicnzym Paryżu, tętniącym własnym życiem, a odwiedzenie Notre Dame, skojarzyło się od razu ze znanym wszytkim dzownnikiem i cyganką. Typowe paryskie śniadanie na Polach Marsowych oraz odwiedzenie znanego na całym świecie kabaretu Moulin Rouge zwięczyło całą naszą podróż w tym pięknym mieście.


Pożegnaliśmy Paryż, a przywitaliśmy Wenecję, kraj makaronów i pizzy. Znaleźliśmy szybko nasz camping, w którym postanowiliśmy się zatrzymać, a jako, że przyjechaliśmy tam wieczorem, załapaliśmy się jeszcze na wielką studencką, basenową imprezę. Następnego dnia, zmęczeni ale szczęśliwi, udaliśmy się na zwiedzanie tego niesamowitego miasta na wodzie. Długo błądziliśmy, niejednokrotnie przechodząc przez te same rynki i mosty, aż w końcu znaleźliśmy plac świętego Marka, w którym wśród wielu gołebi porobiliśmy sobie niesamowite zdjęcia. O dziwo, powrót nasz trwał jeszcze dłużej. Nie zmartwiło nas to jednak, gdyż Wenecja jest miastem tak cudownym i tak pięknym, że błądzenie po niej to jedna z wielu atrakcji. Na jednym z mostów wśród świec i gondoli zjedliśmy pyszną, typowo - włoską pizze, wypiliśmy znakomite, tanie wino i wrócilismy do naszego campingu. Na podróż gondolą stać nas nie było, lecz i tak miejsce to będziemy wspominać z uśmiechem na ustach. Na campingu w bankomacie wciągło nam naszą jedyną karte do bankomatu, co zaoowocowało przesłaniem nam kasy przez Wester Union, pieniędzy przez rodziców.

Z Wenecji, po wielu wrażeniach wybraliśmy się do Brukseli, typowego europejskiego miasta, pełnego biznesmanów i wysokich budowli. My zamiast tej biznesowej części postanowliśmy zwiedzić Grande Palace, rynek i pobliskie uliczki. Jak wiadomo, Bruksela słynie z najpyszniejszej belgijskiej czekolady , postanowliśmy więc wypić jedną z tych przyszności. W Brukseli noclegi były naprawdę drogie, dlatego też postanowiliśmy noc tę spędzić na lotnisku. Było to ciekawe i szalone doświadczenie, którego na pewno nigdy nie zapomnimy.

Z lotniska w Brukseli udaliśmy się do Mediolanu, miasta mody i szyku. Zwiedziliśmy wiele kościołów, rynek, parki i uliczki. Przegadaliśmy wiele chwil z przeuroczą włoską kobietą, z braku pieniędzy cięzko było przeżyć, lecz piękno Mediolanu stłumiło głód i uczucie pragnienia. Zadziwiła mnie struktura i monumentalność tego miasta. Różni się  one od typowych toskańskich wioseczek włoskich i innych renesansowych, starożytnych i średniowiecznych miast.

Z Mediolanu udaliśmy się do Krakowa i tam zakończylimy najpiękniejsza podróż w naszym życiu! W tym roku, planujemy nową, dłuższą i jescze bardziej szaloną podróż po Europie!

Back To Top