Była to któraś z kolei moja wizyta w Wiedniu. Za każdym razem to miasto urzeka mnie zabytkami; eleganckim kawiarniami, uliczkami pełnymi zieleni; parkami... Tak,tak- niezaprzeczalnie Wiedeń jest piękny o każdej porze roku. Wiedeń w październiku też prezentuje swoje uroki... więc z grupą znojomych postanowiliśmy odkrywać je wspólnie w zeszłym roku.
Załatwienie noclegu dla grupy 7 osobowej wcale nie było takie proste. Na szczęście od czego są zasoby internetu- znaleźliśmy dwa apartamenty. Ten w którym nocowałam -apartament Victor na Victorgasse (www.apartamentwien.com) szczerze polecam; nie jest może najtańszy ale bardzo blisko stacji metra ,co wspaniale ułatwiało nam szybkie przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Plan zwiedzania opracowany przeze mnie był bardzo napięty:); jestem zachłanna jeśli chodzi o poznawanie nowych miejsc.
Pierwszego dnia zobaczyliśmy Deutchordenkirche- piękny kościół należący do zakonu krzyżackiego; wzniesiony w stylu gotyckim w XIV stuleciu. Na ścianach można podziwiać herby rycerzy zakonnych; można także zobaczyć ciekawą kolekcję monet, broni i medali. A jeśli będziemy uważni w oddali mignie nam postać Zbyszka z Bogdańca i Juranda ze Spychowa, którzy pamiętają co działo się przed wiekami:) Potem poszliśmy na Hoher Markt czyli najstarszy plac Wiednia. W dawnych czasach były tu organizowane targi rybne; a także o zgrozo-wykonywano egzekucje. Stojące przy placu dwa budynki urzędów łączy zegar wykonany z brązu i miedzi zwany Ankar. Co godzinę przesuwa się orszak postaci historycznych (niestety w czasie naszego pobytu coś szwankowało z tym przemarszem). W pobliżu znajduje się bardzo ważna i znacząca dla Wiednia budowla Stephansdom -bardzo znana katedra; położona w samym centrum miasta; która jest jego "duszą i sercem". Odwiedzana przez tłumy turystów sprawia dość ponure wrażenie. Ogromna, z ciemnym i mrocznym wnętrzem rozświetlonym jedynie migoczącymi lampkami i niewielką ilością światła nie zachęca do dłuższego przebywania w jej wnętrzu. Jednak warto się przemóc i zostać tu trochę dłużej, aby podziwiać wspaniałą kolekcję dzieł sztuki z różnych stuleci. Mnie spodobał się bardzo portret Pilgrama; budowniczego tej katedry, który pozostawił potomnym swój autoportret z kątownicą i cyrklem. Po krótkim odpoczynku przy kawce udaliśmy się w stronę Placu Graben i Kolumny Morowej. Plac jest otoczony najbardziej eleganckimi i najdroższymi sklepami Wiednia; dla nas niestety były zbyt drogie! choć trzeba przyznać,że ciekawe ze względu na sposób prezentowania towaru inny niż u nas. Na koniec tego dnia zostawiliśmy sobie zwiedzenie Kapuzinerkirche und kaisergruft. Pod posadzką tego niewielkiego kościoła kapucynów znajduje się krypta cesarska; spoczywają w niej szczątki 138 członków rodziny Habsburgów. Według mnie do najbardziej wzruszających i pięknych należy pomnik grobowy Franciszka Józefa. Kolejnego -drugiego dnia-Hofburg.
Postanowiliśmy go zwiedzić z samego rana, później trzeba stać w długiej kolejce innych chętnych do podziwiania tego miejsca. Hofburg to imponująca budowla powstała w XIII wieku z inicjatywy rodu Habsburgów; to tu właśnie przetrwało dziedzictwo kultury austriackiej. Przez kolejne siedem wieków było oficjalną rezydencją; dominuje tu styl barokowy i klasycystyczny. Oczywiście ja szukałam śladów pięknej Sissi ( może zbyt poufale?:) ; więc raczej cesarzowej Elżbiety. Jest ich tu sporo-piękne portrety; elegenckie drobiazgi jak spinki do włosów; ozdoby, suknie. W budynku w skrzydle Leopolda znajduje się obecnie rezydencja prezydenta Austrii. Warto odwiedzić Skarbiec z kolekcją monet; oznak władzy, szatami koronacyjnymi. Na mnie wrażenie zrobił 2869 karatowy szmaragd kolumbijski. Hmmm mówiąc szczerze wystarczyłoby mi te ostatnie 9 karatów :) Niesyci wrażeń udaliśmy się w stronę Kunsthistorisches Museum czyli Muzeum Sztuk Pięknych. Co roku odwiedzane jest przez około półtora miliona ludzi, którzy doceniają talent takich malarzy jak:Rubens, Rembrandt czy Tintoretto. Jest tu także kolekcja sztuki Egiptu i Bliskiego Wschodu. Niektóre eksponaty są z okresu 2500 lat p.n.e Po obejrzeniu tych wszystkich wspaniałości troszkę zakręciło nam się w głowie... a może z głodu? Więc żeby nabrać nowych sił skierowaliśmy się do Hotelu Sacher ,aby usiąść i skosztować wiedeńskiego specjału, czyli słynnego toru. Mogliśmy spokojnie odpocząć,gdyż przed nami kłębiła się dłuuuuga kolejka innych łasuchów. Muszę przyznać,że warto było poczekać i zainwestować kilka Euro w ten specjał; mój był pyszny.
{jumi[*1]}
Spacerując uliczkami miasta trafiliśmy pod piękny kościółek Augustinerkirche, który może się poszczycić jednym z najlepiej zachowanych XIV wiecznych gotyckich wnętrz w Wiedniu. W kościele mieści się krypta serc ( Herzgruft) z sercami niektórych Habsburgów. Tu nasz król Jan III Sobieski święcił swoje zwycięstwo nad Turkami. Pod koniec dnia stwierdziliśmy,że oprócz poznawania miasta od strony zabytków należy nam się także odrobina szaleństwa i radości, a w Wiedniu warto takiej poszukać na Praterze. W tym miejscu właściwie warto spędzić cały dzień a nie tylko kilka godzin i to niezależnie od tego czy ma się 9 czy też 99 lat. Nad całością parku góruje Riesenrad czyli Wielkie Koło Młyńskie zbudowane w 1897r. Uważane jest za jeden z symboli miasta, jego wysokość to 65 m , a waga to ponad 430 ton. Widok z tej wysokośći naprawdę jest wspaniały, zwłaszcza nocą widać piękne, kolorowe światełka przejeżdżających pojazdów, oświetlone budynki i maleńkich ludzi biegnących gdzieś w pośpiechu. A my,aby zakończyć ten wieczór wspaniale i radośnie udaliśmy się na Grinzing. Tu czekały na nas (i nasze portfele) małe winiarnie i oberże. Wzgórze porośnięte jest winoroślą, a wesołe śpiewy dochodzą ze środka co drugiego lokalu zachęcają do wejścia obiecując przednią zabawę. Jeżeli nie dotrzecie tam bardzo oźnym wieczorem to warto wcześniej podjechać choć na chwilę na Wzgórze Kahlenberg, na którym modlił się król Jan III Sobieski przed wyruszeniem na walkę z Turkami.
Trzeciego dnia postanowiliśmy zobaczyć Pałac Schonnbrunn wraz z jego przepięknymi ogrodami. Miejsce te to wspaniały zespół pałacowo-parkowy. Typowy przykład okazałości dworu austriackiego. Początkowo miała tu być skromna rezydencja myśliwska; obecnie znajduje się tu 1441 komnat, a kompleks jest wpisany na Światową Listę Dziedzictwa Kultury UNESCO. Nazwa tego miejsca pochodzi od "pięknego źródła" czyli Schoner Brunnen; które zostało tu odkryte w latach 60 wieku XVII. W oficjalnych wnętrzach króluje rokoko; dominują jasne pastelowe barwy z bogatymi złoceniami. Większość komnat mają swoją nazwę; która coś symbolizuje. Najpiękniejsze z tych wnętrz to Wielka Galeria; niegdyś miejsce cesarskich bankietów. Wystarczy przymknąć oczy... i naprawdę można z łatwością wyobrazić sobie wirujące w takt walca wiedeńskiego pary. Schonbrunn to nie tylko pałac, lecz również Palmiarnia i Glorietta,którą należy zobaczyć. Dzień zakończyliśmy wieczornym spacerem po uliczkach Wiednia.
I tak nadzszedł czas wyjazdu; przed odjazdem jednak chcieliśmy pożegnać Wiedeń wśród rodowitych Wiedeńczyków i poszliśmy na wspaniały "pchli targ" Naschmarkt. Należy się tu ostro targować, ceny początkowo są horendalne. Ja zachwyciłam się starymi kuflami, kubeczkami i filiżankami kupując kilka do domowej kolekcji:) Przed długą drogą zjedliśmy wiedeńskie kiełbaski i ruszyliśmy w stronę kraju zadowoleni,że tak wspaniale minęły nam te dni. Moe jeszcze kiedyś tu powrócimy...