Z dworca przeszliśmy na Piotrkowską, pooglądaliśmy główne atrakcje, wybraliśmy, którą kamienicę w przyszłości kupimy, aby zamienić ją na hotel, aż wreszcie zasiedliśmy do obiadu. Kuchnia żydowska jest niesamowita, popróbowaliśmy wszystkiego. Ja raczej nie lubię słodkich sosów podawanych do mięsa, ale mięsne pierożki z sosem żurawinowym na sałacie są moim hitem! Serwują tam też pyszne „mięsne” zupy, tradycyjny czulent i cymes. Nie można też przemilczeć niezwykłej atmosfery panującej w Anatewce, wymieszania tradycji hebrajskich i prawosławnych i tych pięknych skrzypiec spod… dachu.
{jumi[*1]}
Po pysznym posiłku udaliśmy się na dalsze zwiedzanie. Poszukiwaliśmy ostatniej ocalałej synagogi, która w czasie wojny została zamieniona w skład soli. Znaleźliśmy ją w mrocznym podwórku, głęboko ukrytą. Znając historię tego miejsca i widząc co się dzieje teraz, miało się straszne wrażenie, że coś z tej dawnej kultury nam umyka.
To wrażenie powoli znikało, kiedy doszliśmy do gminy. Trwał właśnie szabat, więc mieliśmy okazję posłuchać świątecznego śpiewu i pooglądać synagogę z zewnątrz. Pięknie wyglądała mezuza na bramie wjazdowej na teren gminy.
Nadchodził wieczór, a my nie mieliśmy jeszcze biletów do teatru (wchodziliśmy za najtańszy bilet, zajmując wolne miejsca), więc skierowaliśmy nasze kroki w stronę Teatru Muzycznego. Łódź sprawia wrażenie miasta bardzo ładnego, ale też bardzo zaniedbanego. Mimo to, bardzo nam się podoba i w każdym zakątku znajdujemy różne architektoniczne „smaczki”.
Teatr Muzyczny jest pięknie odnowiony, robi dobre wrażenie. Po krótkiej rozmowie w szatni okazuje się, że najpewniej nie zdążymy na pociąg. Z żalem ustalamy, że wychodzimy kilkanaście minut przed końcem spektaklu i zamawiamy taksówkę na dworzec- żal jest trochę mniejszy niż mógłby być, bo wszyscy znamy zakończenie tej historii, niemniej trochę nam szkoda.
Samym przedstawieniem jesteśmy oczarowani, ja zwracam szczególną uwagę na kostiumy i choreografię- mistrzowskie! W międzyczasie okazuje się, że został pominięty jeden antrakt, także spokojnie możemy zostać do końca sztuki.
Po wyjściu z teatru wsiadamy do taksówek. Miły kierowca opowiada nam trochę o życiu studenckim w mieście, o zdublowanych juwenaliach i różnych historiach związanych z nimi. Nie płacimy mu dużo, wysiadamy przy całkiem ładnym dworcu i wracamy do domu. Chyba jeszcze wrócimy do Łodzi!