Jakoś tak, zawsze na wycieczki żydowskie jeździliśmy podczas Szabatu, bo nie udawało się inaczej. Raz pojechaliśmy do Berlina w piątek rano, ale na granicy przypomniało mi się, że zapomniałam dokumentów i czekając na przesyłkę konduktorską straciliśmy nadzieję na dotarcie do synagogi przed zamknięciem (Szabat zaczyna się już w piątkowy wieczór, a podczas Szabatu żaden Żyd nie pracuje. To święto na miarę naszego Bożego Narodzenia, obchodzone co tydzień). Tym razem jednak, nie chcieliśmy zwiedzać w Berlinie synagog i instytucji żydowskich, ale dwa muzea holocaustu.
Najpierw obejrzeliśmy najnowsze Muzeum Holocaustu i Żydów Niemieckich, to bardzo ciekawe architektonicznie muzeum. Na ogół nie znoszę nowoczesnego budownictwa, a betonu to w ogóle nienawidzę, ale to muzeum to wyjątek. Ascetyczna forma idealnie podkreśla pomysły twórcy, a rozwiązania artystyczne są niesamowite. Wielkie wrażenie robi siatka z okien oraz puste przestrzenie w ścianach, pochyłość ścian i podłogi… Wykorzystane pomysły można mnożyć. Nawet bez nieustającego sugerowania odbioru przez przewodniczkę, wpada się w sidła architekta i wyzwalają się zaplanowane przez niego uczucia. Przy tak wielkich emocjach wzbudzanych przez architekturę, zbiory muzealne robią mniejsze wrażenie, ale też są ciekawe. Ja się nie zawiodłam i dowiedziałam się wielu ciekawych faktów o dziejach Żydów podczas rządów Hitlera.
Bardzo ciekawe są też zbiory spoza wojny. Takie ekspozycje, przypominające że historia Żydów jest bogatsza niż historia Holocaustu są niezwykleistotne. Ważne jest przecież to, żeby ocalić pamięć o tym narodzie i o całej jego kulturze, nie tylko o męczeństwie. Zbiory można nie tylko oglądać, ale również wąchać, dotykać i wypełniać :). Więcej nie zdradzę, zainteresowanym polecam wybranie się do Berlina.
Następnie przejechaliśmy autokarem do muzeum przy pomniku Holocaustu. To trochę mniej ciekawe muzeum, ale wielkie wrażenie robi sala nazwisk, w której wyczytywane są nazwiska wszystkich znanych zamordowanych Żydów. Te nazwiska jeszcze niegdy się nie powtórzyły, a do ich „wyczerpania” zostało jeszcze dużo czasu…
Ten dzień był bogaty w przeżycia i informacje, warto było wybrać się na taką wycieczkę za zachodnią granicę, bo historia Holocaustu w Niemczech wybrzmiewa wyjątkowo.
W kolejną sobotę pojechaliśmy do Łodzi. Na miejsce dojechaliśmy ok. godziny 14 i od razu ruszyliśmy na poszukiwanie knajpy Anatewka. To miał być idealny wstęp do wieczornego spektaklu- Skrzypek na Dachu.