Bolonia (Bologna)- miasto słynne dzięki pierwszemu na świecie uniwerytetowi (1088r). Jest stolicą regionu Emilia- Romania. Bolonia to także bardzo bogata historia i architktura. Do miasta dotarłem koleją i tu już jest pierwsza rzecz, o której warto wiedzieć. Otóż dworzec kolejowy w Bolonii był celem najbrutalniejszego aktu przemocy ze strony faszystów w powojennej historii Włoch. W 1980r. w wyniku podłożenia bomby zginęły 84 osoby. Przy wejściu jest tablica upamiętniająca tamte wydarzenia. Idąc z dworca na wprost (wzdłuż via dell`Indipendenza) i przejściu przez starożytną bramę, po upływie około 15 minut dotarłem do głównego placu Bolonii- Piazza Maggiore. Jak w większości włoskich miast, najwięcej zabytków znajduje się blisko centrum, gdzie nie ma problemu ze zwiedzaniem wszystkiego na nogach. Przy czym Bolonia jest dość dużym miastem i odległości są nieco większe, niż np. w Modenie czy Rawennie. Przy Piazza Magiore znajdują się: bazylika San Petronio, Palazzo dei Notai, Palazzo d`Accursio, Palazzo del Podesta wraz z Palazzo del Re Enzo, Palazzo dei Banchi, a pośrodku fontanna Neptuna. Każdy z tych zabytków jest majstersztykiem, a ich opis byłby bardzo długi.
{jumi[*1]}
Będąc pośrodku placu czułem się jakbym cofnął się w czasie o kilkaset lat. A na wszystkich spogląda papież Grzegorz XIII, bliski mi o tyle, że znam go dobrze z książki geografii- wynalazca kalendarza gregoriańskiego, którego używamy obecnie na całym świecie (z pewnymi wyjątkami, np. w prawosławiu nadal używa się juliańskiego, itd.). Polecam wejść do bazyliki San Petronio, która jest starsza od współczesnych murów Bazyliki św. Piotra w Watykanie i w czasach jej budowy miała być największą w całej Italii. Niestety nie można robić tam zdjęć, a straż bazyliki ciągle patrzy na turystów. Fontanna Neptuna, choć nie tak duża, jest ulubionym miejscem robienia zdjęć przez turystów, gdyż jest bardzo "sprośna". Kolejnymi zabytkami, które onieśmielają swoją historią, a są w zasięgu ręki (właściwie to nóg, którymi szedłem) to: Archiginnasio, kościoły San Domenico z prochami świętego Dominika, Santo Stefano, Santa Maria dei Servi, San Vitale i San Giacomo Maggiore. Nie można oczywiście pominąć wież: Torre Garisenda i Torre Asinelli, których kopie spotkamy w prawie każdym sklepie z pamiątkami. Krążąc po Bolonii celowo zagubiłem się w jej uliczkach by poczuć klimat tego miasta. W pewnym momencie wszedłem do jakiegoś przejścia, gdzie znajdowały się same firmowe sklepy najdroższych marek światowej mody, pośrodku rozłożony był czerwony dywan, ochrona na każdym kroku, przy wejściu najdroższe samochody świata, a obok mnie przechodziły osoby o dość dużej zamożności, co mogłem stwierdzić po ich wyglądzie. Zerknąłem przez moment na wystawę z zegarkami i zobaczyłem cenę pierwszego lepszego zegarka nieznanej mi marki wynoszącą 11100 euro po czym stwierdziłem, że to nie miejsce dla mnie (przynajmniej na razie :) i poszedłem dalej w stronę Uniwersytetu Bolońskiego. To co się rzuca tam w oczy to mnóstwo młodzieży na ulicach i chodnikach, siedzących na schodach i bardzo przyjazna atmosfera. Dodatkowo te stare mury wzdłuż ulicy via Zamboni. I sklepy nieco tańsze: wszędzie kolejki po jedzenie. Uważam, że Bolonia jest często pomijana przy wycieczkach organizowanych z Polski, a jest to błąd. Oczywiście Wenecja, Florencja, Rzym czy Piza są jedyne w swoim rodzaju, ale Bolonia niewiele od nich odstępuje. Polecam ją, gdyż jest to niepowtarzalne miasto, które ma także świetne połączenia kolejowe i drogowe z innymi włoskimi miastami.
Ferrara- kolejne z uroczych włoskich miast związane głównie z siedzibą potężnego rodu d`Estów. Kierując się od dworca w stronę centrum nagle spostrzegam największą i najsłynniejszą budowlę miasta- Castello Estense, czyli Zamek Estów. Wchodzę jedynie na dziedziniec (wstęp bezpłatny), gdyż na zwiedzanie olbrzymich powierzchni wewnątrz zamku nie mam czasu (otrzymałem właśnie sms-a, że po południu muszę być w Rimini w ważnej sprawie). Chodzę więc po zaułkach Starego Miasta zwiedzając jedynie z zewnątrz pozostałe, wspaniałe też zabytki. Wchodzę jedynie do kościoła Santa Mario in Vado, gdzie w 1171r. miał miejsce cud. Gdy kapłan przełamywał opłatek wytrysnęła z niego krew, która jest do tej pory widoczna na ścianach części kościoła.
Wenecja- to miasto, którego nie trzeba reklamować i o którym zostało już wiele napisane. Na pewno trzeba tu zajrzeć, jeśli ktoś tu jeszcze nie był, ale nie podejmuję się Wenecji opisywać, gdyż zajęłoby mi to mnóstwo miejsca i czasu. W Wenecji byłem kilkakrotnie i zawsze mnie czymś zaskakiwała. Z Rimini do Wenecji jest dość daleko i jadąc tam trzeba poświęcić co najmniej cały dzień (tym razem byłem na wycieczce autokarowej). Warto wiedzieć, że toaleta kosztuje tam 1,50€ (najdroższa jaką gdziekolwiek widziałem).
Loreto- miejscowość we Włoszech znana z sanktuarium w którym znajduje się Święty Domek, czyli mieszkanie Najświętszej Maryi Panny, przeniesione z Nazaretu. To pierwsze sanktuarium o znaczeniu międzynarodowym poświęcone Najświętszej Maryi Pannie. Tradycja mówi, że w roku 1291, kiedy nastąpił upadek ostatniej twierdzy krzyżowców- portu Akkon, domurowana część domu Maryi została przeniesiona najpierw do Trsatu (Chorwacja), a następnie, 10 grudnia 1294r. do Loreto przez Aniołów. Aniołowie to rodzina De Angelis, która rządziła Epirem i przewiozła Święty Domek statkiem. W Loreto znajduje się też największy we Włoszech polski cmentarz wojenny. Idąc od strony dworca kolejowego w stronę sanktuarium mijamy stacje drogi krzyżowej i właśnie ten bliski Polakom cmentarz. To Polacy w czasie II wojny światowej wyzwolili pobliskie duże miasto- Ankonę i okoliczne miejscowości. Była to pierwsza, samodzielnie przeprowadzona akcja (bez sojuszników amerykańskich i brytyjskich) przez wojsko polskie pod dowództwem gen. Andersa. Dochodząc na szczyt wzniesienia (od strony dworca do Bazyliki idziemy znaczną część schodami) widzimy okazałą budowlę świątyni. Na placu przed bazyliką znajdują się liczne kramiki z pamiątkami. Wewnątrz świątyni możemy wejść do wspomnianego Świętego Domku oraz obejrzeć Kaplicę Polską przedstawiającą zwycięstwo Sobieskiego pod Wiedniem i „Cud nad Wisłą” z 1920r. Powrót do Rimini odbywa się z przesiadką w Ankonie, która jest miastem przemysłowym (portem) bez większej liczby zabytków (zniszczenia wojenne).
Gradara- mała miejscowość, do której doszedłem pieszo z pobliskiej Cattolica. O Gradarze pisał Dante Alighieri w swoim dziele „Boska komedia”, a właściwie o prawdziwej historii Paolo i Francesci, którzy byli kochankami i mieszkali w Gradarze. Historia tej miłości jest nieszczęśliwa, gdyż kończy się śmiercią, a Dante umieścił ją w części piekło (Francesca kochała się z Paolo, który był dla niej szwagrem). Ta niewielka miejscowość położona jest na wzniesieniu a zachowane w niezwykle dobrym stanie średniowieczne mury są największą atrakcją. Chodząc po miasteczku czujemy jakbyśmy przenieśli się w inną epokę. W zamku zachowana jest komnata Francesci i wiele innych obiektów.
San Marino- to najstarsza republika świata, położona na górze zwieńczonej zamkiem. Otoczona przez Włochy, jest państwem suwerennym posiadającym unię (monetarną, polityczną, obronną) z sąsiadem. To niewielkie państwo utrzymuje się głównie z turystyki, a także emisji monet i znaczków wydawanych w niewielkim nakładzie. Do San Marino można dojechać z Rimini autobusem, a liczba połączeń jest bardzo duża (cena biletu około 3€). Po San Marino chodzi się albo w górę albo w dół, a wzdłuż głównej ulicy znajdują się głównie sklepy z pamiątkami lub gastronomią. Można tam spotkać sprzedawców Polaków, którzy są tam zatrudniani (jeden z polskich sprzedawców powiedział mi, że jest ich coraz mniej, gdyż coraz więcej jest osób z Bałkanów). Mieszkańcy San Marino są bardzo zamożni i oni tylko zarządzają własnym interesem. Po San Marino chodzimy głównie pieszo i warto się „zgubić’, choć nie jest to łatwe. Ceny są nieco tylko niższe niż we Włoszech. Warto spróbować miejscowy alkohol (kremowe koktajle, ale nazw nie pamiętam). W San Marino byłem dwa razy i na pewno warto tu zajrzeć, jeśli przejeżdżamy w pobliżu. Oczywiście warto zobaczyć też budowle obronne. Do San Marino można także dojechać kolejką linową.