Z trąbką wśród burków i małż - spontaniczne Bałkany

Autorem relacji i zdjęć jest:

Podróżniczka, fascynatka Ameryki Południowej, gór, salsy i słońca.

29 VI 2012, Kraków

Marcin

Kilka tygodni temu, moja przyjaciółka, Kamila, zaprosiła Magdę i mnie na swoją wystawę fotograficzną poświęconą Saharze. Wystawa opowiada o pustyni, o ludziach mieszkających na tym nieprzyjaznym do życia miejscu na ziemi i o podróżowaniu po tym trudnym skrawku ziemi. Kiedy Kamila była w Douz w Tunezji, odbywał się tam wówczas Festiwal Sahary, na który zjechali się przedstawiciele Saharyjskich plemion od Mali po Egipt, by zaprezentować swoje narodowe tradycje, kulturę, tańce i niezwykle barwne stroje zakorzenione w ich codziennym życiu. Zdjęcia pokazują, że pomimo surowych warunków życia, serce Sahary bije bardzo mocno. Tym sercem są mieszkający na Saharze ludzie, którzy nauczyli się kochać swoją matkę żywicielkę - pustynię.

Jak tylko dowiedziałem się o planowanym przez Kamilę wernisażu, od razu potwierdziłem naszą obecność. Kiedy więc przyszedł zapowiedziany dzień, dosiedliśmy nasze rowery
i pojechaliśmy na wystawę. Jak to zwykle bywa, na tego typu spotkaniach były też inne podróżujące osoby. I jak to zwykle bywa, wszyscy się znaliśmy.

- Cześć, jak po wyprawie? Kiedy wróciliście? – zapytała Basia.

- W styczniu. Szkoda, że się nie spotkaliśmy w podróży.

Z Basią mieliśmy się spotkać na Kubie podczas naszej podróży po Karaibach. Niestety, byliśmy na lotnisku dwie godziny przed odlotem samolotu, a na cztery godziny przed startem pracownicy lotniska zamknęli bramki. Nie pomagały prośby i błagania, musieliśmy zmienić nasze plany podróżnicze.

Basia dzieli rok na lato i zimę. Tyle, że zimę zamienia na lato w cieplejszych zakątkach świata. Od dziecka nie lubi zimna, dlatego kiedy liście w Polsce zaczynają spadać z drzew, pakuje się i leci na Kubę lub do Ameryki Południowej. Do Polski wraca, kiedy kwiaty już kwitną.

- A co cię ciągnie do tej Syrii? Przecież tam jest teraz niebezpiecznie – zapytała Magda

Dzień wcześniej Basia rozesłała do swoich znajomych informację, że poszukuje samochodu na tydzień, by wraz ze swoim kolegą pojechać na krótkie wakacje. Poszukiwała też dwie osoby, które by się razem z nimi wybrali. Magda nic mi nawet nie powiedziała o tym mailu, no bo po co się pchać tam, gdzie jest wojna domowa.

- Nie do Syrii, do Serbii, na Festiwal Trąbek – sprostowała Basia.

- Na co? – zapytaliśmy chórem.

- Na Festiwal Trąbek, który odbywa się w miejscowości Guča. To takie miasteczko w środkowej części Serbii, gdzie co rok zjeżdża się pół miliona ludzi na imprezę taką jak nasz Woodstock. Wszyscy grają na trąbkach, bębnach i innych instrumentach, raczą się rakiją
i tańczą do białego rana. Różnica jest taka, że tam występują zespoły bałkańskie, tabory cygańskie i sławy takie jak Bregovic. No i właśnie na tą imprezę chce jechać mój kolega, którego poznałam podczas pieszej wędrówki do Santiago de Compostela. Strasznie się napalił, żeby to zobaczyć. Przylatuje do Polski, a potem chcemy jechać na Festiwal.

- To gdzie mieszka ten kolega?

- Pablo mieszka w Hiszpanii, ale jest Argentyńczykiem. To co, jedziecie z nami?

- Jasne, że tak! – odpowiedzieliśmy chórem – z taką różnicą, że ja podobnie jak Pablo byłem mocno zainteresowany Festiwalem Trąbek, a Magda żywo zainteresowała się Argentyńczykiem. Niewiele brakło, a Magda byłaby zeswatana z innym Argentyńczykiem podczas jej pobytu w San Salvador de Jujuy. Szklące oczy miała również podczas naszego pobytu w domu Ezequiela, w Kostaryce.  Trzeba przyznać, że ja również bardzo polubiłem Argentyńczyków i wyczuwam ich nawet szybciej niż Magda.

W każdym bądź razie – kierunek Serbia i Bałkany!

  

Back To Top