Podróże Wyprawy Europa Rumunia Czerwiec Pachnący Rumunią - Strona 2
Czerwiec Pachnący Rumunią - Strona 2
Kraj: Rumunia Autor: Grzegorz "dread" Gwóźdź    Dodano: 28.12.2010

środa 16 VI (110 km)

Na "Dzień Dobry" wizyta pasterza i owieczek wraz z ciekawskimi psami i ruszamy oczywiście w górę drogi... Tu czekał nas niezły, techniczny Rock Climbing dostarczający emocji... po osiągnięciu cywilizacji do drugiej stronie ruszamy w stronę Budesti gdzie znajdujemy kilka ciekawych starych, drewnianych cekrwi. Po jedną z nich urządzamy sobie przymusowy Punkt Serwisowy... Adaś wymienia wyjące łożysko napinacza, Tomek uzupełnia olej w reduktorze, a ja staram się oczyścić chłodnicę skrzyni biegów która jest tak upaprana, że odmawia posługi i na ostrych podjazdach grzeje się olej...
Ruszamy dalej... jeszcze kilka przystanków "zabytkowych", rozmowa z mnichami i z tubylcami w celu określenia kierunku i grzejemy w stronę przełęczy nad miasteczkiem Bogdan Voda, by skoczyć na drugą strone gór. Na samej przełęczy kątem oka zauważam polną, błotnistą odnogę  w bok, w którą wbijam sie nie zdejmując nogi z gazu i drę aż na samą górę... warto było... nocleg i śniadanie z przepięknym widokiem.

czwartek 17 VI (196 km)

Plan był taki... cofnąć się nieco, potem w prawo do miasteczka Poienile de sub Munte, a następnie górami trzymając kierunek na Borsę... nieco pokluczyliśmy... nieco popytaliśmy... i znalazła sie droga... niestety po kilku kilometrach ZONK... wielgachny kamor zwalił się z gór i finał.... trza wracać 500 metrów na wstecznym do miejsca gdzie możliwy jest nawrót... po lewej stroma skarpa w górę... po prawej... w dół... emołszyn było... ;))

W Borsie (do której byliśmy zmuszeni dojechać asfaltem) wjeżdżamy drogą technologiczną na szczyt opuszczonej kopalni skał.... widoki jak do scenografii z horroru...

Niestety droga bez wyjazdu. Wracamy się w dół i grzejemy na przełęcz Prisłop (1416 m.n.p.m.) gdzie nocujemy w schronisku....

Przed nami dzień w Górach Rodańskich i Bukowina....

piątek 18 VI ( 82 km)

Budzimy się rano w schronisku na Prisłopie, na przełęczy oddzielającej okręg Maramuresz od Bukowiny... Widok na góry Rodańskie... poranna kawa... nawiązujemy rozmowę z gospodynią, bardzo dobrze mówiącą po angielsku i dowiadujemy się o będącym w okolicy jeziorze polodowcowym, wysoko w górach... krótka narada nad mapą i decyzja: jedziemy!
Pakując samochod na parkingu zauważamy podjeżdżającą Mazdę 626 na numerach z Elbląga... Powitanie... rozmowa z małżeństwem około 50 latków na wakacjach i następna decyzja:  JEDZIECIE Z NAMI. Znajdują się dwa miejsca w LRach i ruszamy... drogą za kościołem w górę... Drum Bun !

widoki niesamowite.... samo jezioro to mini Morskie Oko... sceneria urzekająca. Po drodze oczywiście pasterze owiec, krowy, konie.... bajka... Po przerwie nad jeziorem wracamy sie kawałek i ruszamy w ominiętą wcześniej drogę w bok, którą dojeżdżamy do małej chatynki stojącej na szczycie wodospadu... W chatce mieszkają babcia z dziadeczkiem, świnki, owce, kozy... próba objechania góry by dotrzeć do dna wodospadu nie powiodła sie niestety, z uwagi na szerokość LandRovera. Ale za to zjazd z dół zafundowaliśmy sobie nartostradą, tuż pod wyciągiem krzesełkowym, z którego machały do nas rozwrzeszczane dzieciaki. Samą trasę zjazdu pokazała nam ekipa obsługująca wyciąg ;))

Odwieźliśmy naszych gości na parking pod schronisko i ruszyliśmy w stronę  Bukowiny mijając po drodze kilka polskobarwnych terenówek jadących w kolumnie w przeciwnym kierunku. W mieścinie Carlibaba odbijamy na północ i... asfalt się kończy, co niezmiernie nas cieszy.

Nocleg na polanie, tuż obok potoku niedaleko wsi Ledu. Na kolacje Dreadowa robi bogracz (po drodze były zakupy). Spać idziemy z pełnymi brzuszkami ;))

sobota 19 VI ( 137km )

Budzimy się z znakomitych humorach.... toaleta w strumieniu, poranna kawa i poranna "wizytacja"

woda z mydłem musiała był smaczna... hyhyhy

Przed wyruszeniem Adam wymienia jeszcze dwa wyjące łożyska na napinaczu klimy i samej klimie... Dzień wcześniej zatarło się całkowicie łożysko na klimie więc naprawiłem usterkę Adasio-wozu odcinając pasek przy użyciu noża i po krzyku.... ;))

Pakujemy sie i ruszamy dalej z planem zobaczenia warownego klasztoru Moldavita. Udaje się... ;)

Śpimy na polanie w okolicy wsi Brodina... na kolację Spaghetti... tym razem kuchmistrzem była Bożenka.

niedziela 20 VI ( 188 km)

Dziś w planach dojazd do Pleszy... do polskiej wsi na Bukowinie. Po drodze nieco zbaczamy w drogi by zobaczyć pustelnię w Putnej. Na szosie do Putnej rosną, cieszące się wielkim wzięciem wśród tubylców, dzikie czereśnie... też pozwoliliśmy sobie stanąć na "charatach". ;))

Po zwiedzeniu a raczej zobaczeniu małej pustelni w Putnej, pojawił się zamiar kontynuacji drogi lasami, ale niestety obrana przez nas droga okazała drogą do nikąd i trzeba było zawrócić. Ale nie ma tego złego... Po trasie trafiliśmy do Klasztoru Warownego w Sucevita, który zwiedziliśmy.

Nim nastał wieczór atakowaliśmy ostry, a nawet bardzo ostry podjazd kamienną drogą do Pleszy, przywitano nas po polsku i oddano kawałek łąki pod biwak. Porozmawialiśmy o tym i o tamtym i padli zmęczeni spać.... 


 
Ocena użytkowników: / 9
SłabyŚwietny 

vertix

Autorem tej relacji jest: Grzegorz "dread" Gwóźdź

Zobacz fotki z wyprawy

Ostatnie zdjęcia

Ostatnie albumy

Co się działo

129 miesięcy temu
LAW ocenił/a zdjęcie użytkownika Bozia
LAW ocenił/a zdjęcie użytkownika Bozia
LAW ocenił/a zdjęcie użytkownika Bozia
 
Facebook API keys need to be provided to have Facebook connect work