Ameryka Północna. Część 3. USA- Floryda.

Autorem relacji i zdjęć jest:

15 dzień (10.07.2011- niedziela): Celem dzisiejszego dnia jest zwiedzanie Centrum Lotów Kosmicznych (Kennedy Space Center) na Przylądku Canaveral. To stąd startują amerykańskie promy kosmiczne. Dwa dni przed naszym przybyciem wystartował ostatni prom kosmiczny „Atlantis” o oznaczeniu misji STS-135. Teraz ma powstać nowy prom, którego jeszcze nie widzieliśmy i który do tej pory nie wystartował. Gdybyśmy jednak byli dwa dni wcześniej to i tak nie zobaczylibyśmy startu, bo bilety były już dawno sprzedane (może byśmy widzieli z motelu?) i osiągały wyjątkowo wysokie ceny- w końcu kończy się jakaś era. Jadąc w stronę

{jumi[*1]}

Przylądka Canaveral trzeba ściśle trzymać się oznaczeń wytyczonych dla aut, bo są to tereny rządowe (wojskowe). Otoczone są one dodatkowo siatką, są liczne kamery i dodatkowo naturalne zagrożenia w postaci aligatorów. Po dojechaniu do olbrzymiego parkingu, jest bramka wejściowa, gdzie kupuje się bilety (43$- normalny, jednodniowy). W cenie oczywiście są wszystkie atrakcje wewnątrz (podobnie jak było to w Epcot). Po przejściu przez bramę jest wielki plac z różnymi atrakcjami, m.in. makiety statków kosmicznych, rakietowych, z serii Apollo lub innych misji, promy kosmiczne z serii Space Shuttle, symulatory i wiele innych. Znajduje się też tam przystanek autobusowy, z którego autobusy rozwożą turystów po całym kompleksie. Jadąc do pierwszej platformy widokowej mijamy olbrzymi budynek centrum kontroli lotów, a także wielkie platformy gąsienicowe, którymi przewozi się promy kosmiczne. Na platformie widokowej znajduje się wielki silnik rakietowy pokazany w całej okazałości. Z platformy tej widać też dobrze miejsce, z którego startują promy kosmiczne- wielka konstrukcja, znana wszystkim, którzy choć trochę się interesują podbojem kosmosu. Na platformie można być ile czasu się chce, bo autobusy kursują co kilka minut po tej samej turystycznej trasie. W autobusie wyświetlany jest też film, ponadto podawane są informacje przez głośniki o obiektach, które mijamy. Kolejną rzeczą do zwiedzania jest olbrzymia hala, w której znajdują się autentyczne rakiety, promy kosmiczne, obiekty będące na wyposażeniu statków kosmicznych, skafandry kosmonautów i wiele innych rzeczy. Wyświetlane jest także przedstawienie o pierwszych kosmonautach na księżycu- zrobione jest to wszystko na najwyższym poziomie. Będąc na Florydzie warto to miejsce zobaczyć. Pod koniec dnia udajemy się do motelu sieci 6 w Pompano Beach.

 

 

16 dzień (11.07.2011- poniedziałek): Po dwóch dniach spędzonych w zamkniętych resortach, tym razem postanawiamy jechać na łono przyrody. Wybieramy się do firmy Billy Swamp Safari, specjalizującej się w obwożeniu turystów po dzikich rejonach Florydy. Za niewygórowaną cenę 49$ mamy zapewnione oglądanie dzikich zwierząt z charakterystycznych dla florydzkich rozlewisk łodzi- airboat, wozów o olbrzymich kołach mogących przejeżdżać przez strumienie i błota- swamp buggy, oraz możemy oglądać na otwartym terenie różnego rodzaju pokazy. Jadąc do celu ruch na drodze staje się coraz mniejszy, aż w końcu prawie całkiem zamiera. Teren, na którym się znajdujemy położony jest w rejonie parków Cypress oraz Everglades. Spotkania z aligatorami są tutaj nadzwyczaj częste. Po wykupieniu biletów i wejściu na teren rezerwatu stwierdzamy, że nie ma wielu turystów. Kierujemy się prosto na przystań łodzi z tymi charakterystycznymi wielkimi śmigłami. Jesteśmy jedyni, więc jedziemy na wycieczkę po rozległych rozlewiskach. Dają nam zatyczki do uszu, gdyż duża prędkość łodzi i hałas silnika mogą dokuczać. Dopływamy w miejsce, gdzie jest idealna cisza. Nasz przewodnik, który jest jednocześnie sternikiem opowiada o tym miejscu. Nie pozwolił wyciągać rąk do wody i w pobliże. Pewnego razu pracownica będąca tu z nim na łodzi, chciała opłukać brudnego klapka, gdy momentalnie zaatakował ją aligator. Ledwo ją uratowali. Miejsce jest tak samo piękne jak i niebezpieczne. Na pobliskich drzewach siedzą ptaki, których nazwę mówił, ale już niestety nie pamiętam. To jakieś rzadkie okazy, które trudno zobaczyć. Po powrocie z rejsu łodzią kierujemy się na przejażdżkę swamp buggy. Turystów jest już więcej i bardzo dobrze, bo wycieczki tym wehikułem odbywają się jak jest określona ilość osób. Jedziemy przez tereny zróżnicowane: bagniste, lesiste, otwarte przestrzenie. Po drodze mijamy stada zwierząt. Sądzę, że część z nich została tutaj sprowadzona z innych części świata- jakieś bawoły, dzikie świnie, jelenie, strusie. Żyją tu jednak na wolności i na dużych przestrzeniach. Po wycieczce oglądamy to, co znajduje się w głównej części kompleksu. Niestety są to zwierzęta w odizolowanych miejscach: warany, żółwie, aligatory, krokodyle i wiele innych. Po chwili idziemy na pokaz z wężami. Pracownik pokazuje nam jadowite węże żyjące na Florydzie i nie tylko. Używa do tego oczywiście specjalnych kijów z zakończonymi metalowymi wygięciami. Ale największe wrażenie wywołało na mnie stwierdzenie, że od momentu jak przyszedł do pracy, to widział już 3 jadowite węże na terenie rezerwatu, gdzie jesteśmy (oczywiście na wolności). On jednak wie, gdzie mogą się one potencjalnie znajdować i uspokaja, że wąż zaatakuje jedynie jak poczuje zagrożenie. Wystarczy tylko patrzeć pod nogi. Pod koniec oglądamy domki do wynajęcia. Przypominają murzyńskie chaty z moskitierami wewnątrz i kryte słomą. Niestety nie korzystamy z oferty, bo już szykujemy się do kolejnego bardzo intensywnego dnia. Wychodząc kupujemy spreparowane głowy aligatorów- jedyna, niepowtarzalna pamiątka. Ze względu na prawo o zwierzętach nie mogłem ich przywieźć do Polski. Jedziemy do Fort Lauderdale załatwić sprawy w związku z jutrzejszym wyjazdem, następnie rezerwujemy motel w sieci Best Western Plus na 2 noce. Robimy zakupy, kąpiemy się w basenie przy motelu. Ten wspaniały dzień psuje mi e-mailowa informacja z Polski, że syn bardzo zachorował….

Back To Top