Tego roku postanowiłam odkryć nasze zakątki Polski wschodniej. Moja noga tam nigdy nie stanęła, więc zapragnęłam spełnić swoje marzenie. Zawsze parłam a to, by zwiedzać polskie urokliwe miejsca. Wyszukiwałam nieznane, mało uczęszczane, czasem nawet zapomniane, niechciane, niedoceniane. W tym roku właśnie trafiło na Białystok i okolice. Zauroczona prostotą, a zarazem pięknem tychże terenów, szukałam inspiracji, ładowałam akumulatory na dalsze najnormalniejsze życie. Nie sposób opisać całych moich wakacji, ponieważ taką moc wrażeń nie byłabym w stanie ująć w kilku zdaniach.
Zacznę od tego, że moją myślą przewodnią wakacji była osobliwość dotycząca zmieszania się kultur i religii w tych rejonach. Zadziwiało mnie, że u nas w Polsce istnieją różnorodne religie obok siebie i nie przeszkadzają sobie wzajemnie, a wręcz zazębiają się i żyją w zgodzie i zwykłej spokojnej codzienności.
Wakacyjne zwiedzanie rozpoczęłam od Białegostoku, który ujął mnie swoja skromnością, prostotą, a jednocześnie niebywałym urokiem. Centrum miasta i przede wszystkim, bazylika mniejsza rzuca się zdecydowanie przed szereg. Piękna neogotycka budowla, strzelisty dumny kościół. O dziwo, ta piękna budowla była dobudowana dużo później. Z opisu dowiedziałam się, że do niewielkiego kościółka zbudowanego w XVII wieku, który jest nadal, dobudowano w początkach XX wieku tę piękną wzniosłą obecnie budowlę. Stary budynek kościelny ledwie znalazłam. Ciekawostką w naszej wyprawie było to, że gdziekolwiek się znaleźliśmy w Białymstoku, zawsze ocieraliśmy się o tę właśnie bazylikę mniejszą. Powiedzmy, że wciąż nam dziwnym trafem towarzyszyła, a też i co chwilę, nawet przypadkiem, pojawiała się na naszych zdjęciach. Nie sposób mi było o niej zapomnieć.
W pobliżu Białegostoku nie omieszkaliśmy zwiedzić miasteczka Tykocin. Wiele tam atrakcji, ale w związku z moją myślą przewodnią zwróciłam uwagę na Wielką Synagogę. Była ona naprawdę wielka, pięknie utrzymana, sięgała czasów XVII wieku, synagoga jedna z najstarszych, a i druga w Polsce co do wielkości. Teoretycznie nie przeniosłam się daleko w czasie, ale daleko w inne klimaty, zawitałam do innego świata, świata judaizmu. Odpowiednia oprawa muzyczna, oświetlenie, opowieści z fachowych ust sprawiły, że usta otworzyłam i ja, z ciekawości i z zachwytu. Wiele wtedy myśli i zapytań przeszło mi przez głowę, pokory, że tak mało wiem, wstydu za innych, szacunku do każdego… Na wiele z tych pytań sama pewnie jeszcze długo będę sobie odpowiadać, nie wiadomo nawet z jakim skutkiem.