Podróże Wyprawy Europa Polska Beskid Niski + Polańczyk
Beskid Niski + Polańczyk
Kraj: Polska Autor: Ysabell    Dodano: 20.06.2012

Plany były ambitne, oczywiście nie wszystkie się udały, ale ostatecznie wracaliśmy dumni, zadowoleni i spaleni słońcem. Pokochaliśmy Beskid Niski i jeszcze tu wrócimy!

Wyruszyliśmy kilka dni później niż chcieliśmy- musieliśmy poczekać aż zakończy się pewien festiwal tańca, w którym brał udział Filip. Mnie, Kubie i Zuzi było to wybitnie nie na rękę, bo dwa tygodnie po naszym wyjeździe mieliśmy się stawić na zbiórce na spływ… trudno, będziemy w górach trochę krócej niż chcieliśmy. Uśmiechnięci stawiliśmy się w środowe popołudnie na dworcu w Gorzowie. Agnieszka dojechała pociągiem z Kostrzyna, Paweł z Filipem czekali, jedziemy!

Po dwunastogodzinnej podróży wylądowaliśmy w Krynicy Górskiej. Chłopcy poszli na poszukiwanie sklepu aby wykonać ostatnie zakupy, dziewczęta czekały na nich na rozdrożu. Spotkałyśmy ludzi schodzących ze szlaku, spytałyśmy którędy lepiej iść- otrzymałyśmy odpowiedź, że lepiej unikać szlaku czerwonego, bo trzeba przejść przez całkiem rwącą rzekę (w ostatnim czasie mocno padało). Nieroztropnie powiedziałyśmy o tym naszym chłopakom i… czekała nas przeprawa przez rzekę.

Pierwszym zdobytym szczytem była Góra Parkowa w Krynicy, na której mieliśmy już serdecznie dość tego wędrowania- noc w zatłoczonym pociągu robiła swoje. Na szczęście, morale poprawiły się po spotkaniu ze starszym panem przewodnikiem, który opowiadał nam wiele historii związanych z górami- na przykład takie, że na jednej górze gonił go niedźwiedź, a na drugiej podrywał opiekunkę grupy, a w ogóle to miał w Kostrzynie dziewczynę. Uwolniwszy się od przemiłego towarzystwa wyruszyliśmy w dalszą drogę.

Rozbiliśmy obóz na łące obok rzeki (wcześniej Kuba pytał tubylców o pole namiotowe- to oni poradzili nam spanie na dziko w tym miejscu). Wykąpaliśmy się, rozbiliśmy namioty i zaczynaliśmy gotować kolację, gdy przez rzekę przejechał powóz konny (!), a woźnica orzekł, że to jego łąka i musimy mu zapłacić. Nie chciał dużo, jego żona krzyknęła jeszcze za nami, że mamy sobie rozpalić ognisko, żeby nie przyszły wilki… Przygoda!

Następny dzień spędziliśmy na błądzeniu i szukaniu szlaku. Nie narzekaliśmy jednak, dzięki temu poznaliśmy wiele urokliwych polanek- problemy zaczęły się gdy zaczęło ostro wiać, a mnie łapała gorączka. Dziewczyny zgodnie orzekły, że tej nocy chcemy spać pod dachem i z niewiadomym zamiarem zaczęliśmy kierować się w stronę opuszczonego kościoła w Bielicznej(który potem okazał się być zamknięty na cztery spusty). Na szczęście, po drodze odnaleźliśmy nieoznaczony na mapie domek, który wspaniale chronił od wiatru. Magię miejsca potęgował krzyż znaleziony przez Pawła w podłodze i stare świeczki walające się po kątach.

Kolejnego dnia wydawało nam się, że deszcz już nigdy nie ustanie.  Postanowiliśmy zmotywować się, zejść do Wysowej, zjeść porządny obiad i przenocować na prawdziwym polu namiotowym. Tak też zrobiliśmy, zjedliśmy pyszne mięso w karczmie, kelner polecił nam duże pole z prysznicami, na którym… nas nie chcieli. Usłyszeliśmy, że to jest pole dla rodzin, a młodzież nie jest godna zaufania. Trudno, ze smutną miną spytaliśmy dziewczyny z obsługi, czy może nam coś doradzić. Doradziła spanie na dziko… tak również zrobiliśmy, ale straszliwie baliśmy się zwierząt, bo poza śladami ścinki drzew widzieliśmy też podejrzane ślady działalności dużych ssaków.



 
Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 

Ysabell

Ysabell jest z nami od: Środa, 20 Czerwiec 2012.

Zobacz inne relacje tego podróżnika


Zobacz fotki z wyprawy

Ostatnie zdjęcia

Ostatnie albumy

Co się działo

128 miesięcy temu
LAW ocenił/a zdjęcie użytkownika Bozia
LAW ocenił/a zdjęcie użytkownika Bozia
LAW ocenił/a zdjęcie użytkownika Bozia
 
Facebook API keys need to be provided to have Facebook connect work