Podróże Wyprawy Ameryka Północna Stany Zjednoczone American dream - Strona 2
American dream - Strona 2
Kraj: Stany Zjednoczone Autor: Czupakabra    Dodano: 14.05.2011

Venice Beach to bez wątpienia miejsce różnorodne i nieprzeciętne. Wyjeżdżając stąd zauważam stary samochód obklejony mnóstwem nalepek z przeróżnymi napisami i znakami. Myślę, że perfekcyjnie symbolizuje on charakter tego miejsca.

Kieruję się na północ. Jest około godziny 13: 00, ulice Los Angeles są przepełnione, ale kierowca autobusu z niezwykłą łatwością omija korek i zawozi mnie do słynnej dzielnicy Beverly Hills, a dokładniej na Rodeo Drive.

Wszystko wydaję się tu idealne! Otacza mnie mnóstwo markowych butików, przy drodze rosną piękne, wysokie palmy a pomiędzy nimi przejeżdżają luksusowe limuzyny. Na Rodeo Drive spędzam około dwóch godzin. Chodzę po nieziemsko drogich sklepach, rozmawiam z innymi turystami i obserwuję ludzi dookoła.  Miejsce to, owszem robi na mnie wrażenie, lecz pozostawia pewien niedosyt. Wydaje się ono nienaturalne, pozbawione duszy i charakteru. Może, dlatego, że główną atrakcją są tu zakupy, na które najzwyczajniej mnie nie stać?  A może, dlatego, że po zwiedzeniu romantycznego Santa Monica Boulevard i barwnego Venice Beach, Rodeo Drive nie ma mi nic do zaoferowania? Możliwe też, że dzieje się tak, iż jestem bardzo podekscytowana kolejnym celem mojej wyprawy, którym jest Hollywood.

Jako kinomanka i wierny widz corocznych Oscarów z niecierpliwością wyczekuje spaceru po Hollywood Boulevard ze słynną Aleją Gwiazd.

Wysiadam nieopodal znanego Kodak Theatre. To właśnie tutaj, co roku przyznawane są nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. Teatr nie rożni się niczym od tego z moich wyobrażeń. Jest ogromny, zlokalizowany w samym centrum bulwaru i roztacza wokół siebie fantastyczną, filmowo-oscarową aurę. Będąc w samym sercu Los Angeles, obserwując słynny znak Hollywood i szukając nazwisk ulubionych celebrytów w Alei Gwiazd, spotykam wielu ludzi. Zaczepia mnie grupa, raperów-amatorów próbujących sprzedać płyty ze swoimi nagraniami, a także dwie nastolatki, które przeprowadzają wywiady z turystami w ramach projektu szkolnego. Z daleka macha do mnie Shrek i Joker z „Mrocznego Rycerza” namawiając na zrobienie wspólnego zdjęcia, a ja zachłyśnięta tą niesamowitą atmosferą z naiwnością zgadzam się na wszystko. :)

Po dniu pełnym wrażeń czeka mnie kolacja w hotelu The Westin Bonaventure. Oprócz tego, iż jest on największym hotelem w Los Angeles, oferuje on niezapomniane doświadczenie, jakim jest obiad bądź kolacja w restauracji hotelowej, która znajduje się na 35 piętrze. Dodatkowym atutem jest obracający się wokół własnej osi ostatni poziom budynku, dający turystom możliwość obejrzenia rozległej panoramy miasta podczas spożywania posiłku.

W KRAINIE MYSZKI MIKI

Ostatni dzień pobytu w Kalifornii spędzam w jednej z największych atrakcji tego stanu- Disneylandzie, w mieście Anaheim, około półtorej godziny drogi od Los Angeles.

Jadę ze sceptycznym nastawieniem. Od małego dziecka sam widok jakiejkolwiek karuzeli przyprawia mnie o ból brzucha i zawroty głowy, lecz nie mogę zbyt wiele wyegzekwować, iż jestem na wycieczce zorganizowanej i muszę dostosować się do innych. Jedynym wyjściem jest pozostanie w hotelu, lecz to nie wchodzi w grę, ponieważ mimo tego, że nie pałam entuzjazmem jestem bardzo ciekawa krainy Disneya. Z czasem przekonuję się, że jest to nie tylko wesołe miasteczko z niezliczoną ilością karuzeli, ale też park rozrywki, który bawi i poprawia nastrój samym tym, że człowiek się w nim znajduje. Ulice, miniaturowe budynki i otaczająca mnie wokół przestrzeń w stu procentach oddaje klimat Disnejowskich bajek.

W parku spędzam cały dzień. Ku mojemu zaskoczeniu świetnie się bawię. Karuzele nie wydają się już tak straszne jak za czasów dzieciństwa. Tuż po przejściu przez główną bramę zmierzam w kierunku drewnianej budy otoczonej gąszczem krzewów i drzew, na której widnieje napis „Indiana Jones Adventure”. Kolejka do wejścia jest potwornie długa, lecz niestety nie krótsza od pozostałych. Po kilkudziesięciu minutach oczekiwania odbywam niezapomniany, pełen przygód rajd, niczym tytułowy Indiana Jones. Dominującą grupą odwiedzających Disneyland są oczywiście rodziny z dziećmi. Pomimo tego, iż miejsce to, jest stworzone głównie z myślą o najmłodszych, odnoszę wrażenie, że dorośli bawią się tu równie dobrze jak ich pociechy. Wieczorem rozpoczyna się prawdziwe show. Bajkowe postacie żegnają gości, w tle gra muzyka z najsłynniejszych kreskówek a na niebie odbywa się pokaz fajerwerków.

VIVA LAS VEGAS

Po spędzeniu trzech, niesamowitych dni w słonecznej Kalifornii, jadę do jednego z najbardziej rozrywkowych miast świata- Las Vegas. Jako że docieram na miejsce w godzinach popołudniowych, gdy jest jeszcze jasno, nie zastaję obrazu miasta znanego z kinowych hitów czy teledysków.

Jestem zmęczona kilkugodzinną podróżą i jedyną rzeczą, o której teraz marzę jest chwila relaksu.



 
Ocena użytkowników: / 1
SłabyŚwietny 

Czupakabra

Czupakabra jest z nami od: Sobota, 14 Maj 2011.


Zobacz fotki z wyprawy

Facebook API keys need to be provided to have Facebook connect work