Czar Teneryfy

Autorem relacji i zdjęć jest:

Jestem mlodym czterdziestolatkiem ;-)

Po przejrzeniu ofert  wczasów, wybraliśmy   hotel Laguna Park I w san Eugenio, z powodu położenia  na wyspie, choć przyznam sie ze nie był to najszczęśliwszy wybór, ale o tym za  chwile.

Hotel jest położony  w bardzo bliskiej odległości od  ludnej Playa de las Americas  porównywanej często  do Maimi a co za tym idzie koszmarnie drogiej ale na tyle daleko, że  tłok  i ceny są na standardowym poziomie , czytaj europejskie odległość ta wynosi 2,7km samochodem.

Jako ze doświadczenie  nauczyło nas żeby nie wykupywać opcji all inclusive , wybraliśmy wariant - HB, na 14 nocy, niektórzy spytają  dlaczego? Moja odpowiedz brzmi   tak :   All inclusive to kotwica  na hotelu,  człowiek odmawia sobie przyjemności ze zwiedzania, jedzenia , no bo.... tam juz zapłaciliśmy:-). Jako ze należę do ludzi wszystkożernych  ta sprawa jest dla mnie bardzo ważną , ponieważ mogę sobie  używać  kulinarnie na miejscowej kuchni, a uwierzcie  ze jest na czym, langustynki, krewetki ośmiorniczki, moje ulubione ryby w każdej postaci  miejscowe trunki  i wiele innych  smakołyków których  hotele niestety nie serwują :-(

Po opłaceniu   przelotu i wczasów   rozpocząłem poszukiwania  możliwości wynajmu samochodu po 20 minutach przeglądania  ofert  wybrałem firmę: auto reisen , jako ze  samochód można odebrać  juz na lotnisku i tam tez oddać po  skończonych wakacjach, koszt  wynajęcia  za 14 dni  Citroena C3 z klima i fotelikiem dziecięcym to 199EU , przy bookowaniu samochodu trzeba zaznaczyć, ze  chcemy samochód z klimatyzacja ( bez niej  raczej sie nie da zwiedzać wyspy) myślę ze  to dobra cena  :-) na Teneryfie  można juz bez kłopotu wynająć  samochód praktycznie wszędzie   cena około 80-90 EU  za trzy dni plus  depozyt  około 100EU
Firma autoreisen nie pobiera depozytu ale trzeba  mieć kartę  kredytowa, ale kto dziś jej nie

Paliwo jest na wyspie tanie   na dzień dzisiejszy czyli 18 czerwiec 2011 kosztuje 1 EU za litr. Myśmy z zona zrobili przez 14 dni 1600km po tej niewielkie, ale bardzo malowniczej wyspie.


Cześć  2

Zbliża sie dzień  wylotu na wczasy. Mamy na nasza trójkę Grażynka, Szymek i Ja Janek walizkę i mały bagaż podręczny. Jak by, co to na teneryfie sie dokupi, co bedzie potrzebne, przecież tam tez ludzie żyją. Do podręcznego ładuję aparat fotograficzny, kamera z kilkoma kasetami i dużym akumulatorem  starcza na około 4 godzin filmowania, kanapki  słodycze, kredki  malowanki  i butelka wody mineralnej.

{jumi[*1]}


Pędzimy samochodem na lotnisko wylot mamy o 10.00. Wcześniej wykupiliśmy miejsce na dwa tygodnie na parkingu. Lecimy liniami Ryianair Beningiem 737-800 chyba najbardziej popularnym samolotem pasażerskim świata zwyczajowa odprawa, pasek  drobne, wyrzucanie napoi zajmujemy chwile później miejsca jest ciasno, ale da sie wytrzymać. Szymek przy oknie  Ja pośrodku Grażynka na przejściu. Z Szymkiem oglądamy kołowanie i start   później przechodzimy do malowania kredkami, tak nam mija czas w locie  stewardesy sie produkują   by cos sprzeda.  My bierzemy kawkę i później dałem sie namówić na karton marlboro to był błąd bo na Teneryfie są za połowę ceny :-)

Po 4,5godziny lotu i dość ostre wytracanie  wysokości  i lądowanie , zakończone gromkimi brawami dla pilotów. Wysiadając w twarz nam bucha gorące powietrze jak z suszarki do włosów. HUUURRRA  jesteśmy na Teneryfie. Odbieramy bagaż i kierujemy sie do okienka wypożyczalni  samochodów, które jest widoczne juz z daleka oddajemy  potwierdzenie blokowania i dostajemy kluczyk jeszcze tylko podpisuje zgodę  na pobranie 199EU z konta i idziemy  do samochodu cala procedura trwa 2-3 minuty:-)

Stoi nasz C3 i zonk, to manual trochę sie odzwyczaiłem od manualnej skrzyni  jak i od prawostronnego ruchu, wiec male wyzwanie przede mną, ·ale spoko po dwóch czy trzech zgaśnięciach  silnika  zajarzyłem o pracy sprzęgła: -) jedziemy do Hotelu i suszymy z Grażyna  żeby w szerokich uśmiechach, Gps wesoło prowadzi nas do celu, Gps wziąłem swojego i juz w domu ustawiłem kilka adresów.

Po około 20 minutach  oddajemy paszporty i potwierdzenie rezerwacji nie miłemu recepcjoniście   w hotelu Laguna Park 1, który nas melduje i daje kartę klucz  do pokoju na 4 pietrze. Od razu sie sprzeciwiam się  i chce  na parterze trudno nie będziemy mieć  widoku na ocean  z parteru, ale bedzie bezpiecznie dla Szymka. A za balkonem mamy za to cudna roślinność, palmy, agawy jakieś kaktusy i kwiaty.

Zostawiamy bagaże i idziemy do pobliskiej knajpki. Za posiłek z trzech dan dla dwóch osób  i danie dla Szymka z menu dziecięcego  plus soczek i dzban Sangrii płacimy 35EU z napiwkiem. Jest dobrze, tanio, smacznie  regionalnie:-)

Kochani  umawiamy sie ze dajemy napiwki 10-15% rachunku przy posiłkach, gdy idziemy na winko płacimy goły rachunek. Idziemy przywitać sie z Atlantykiem  i czarnym wulkanicznym piaskiem tak spacerujemy po plażach do zachodu słońca.

Przekąszamy jeszcze cos drobnego  w jednej z setek nadmorskich knajpek, gdzie przy każdej  stoi ktoś z obsługi i zaprasza nas do odpoczynku i zamówienia czegokolwiek. Jest to mile i przyjemne, gdy sie kończy tylko na  zaproszeniu, ale czasem bywa ze  mimo odmowy i podziękowaniu.: No, Thank You, jesteśmy  nadal nagabywani  a to juz staje sie męczące w szczególności jak mijamy 70 knajpkę  ;-). Wracamy powoli do hotelu odespać, dzień, który przyniósł tyle wrażeń i emocji. Bola lekko nogi w głowie lekko szumi od Sangrii uderzamy w kimono. Do jutra papa

Część 3

No i  wstaliśmy. Jest godzina 7'30, normalnie wariaci  z nas   wczasy i tak wcześnie wstawać  : -)  to chyba nasze przyzwyczajenie z Londynu. Zbieramy sie na śniadanie  na stołówkę hotelowa. Śniadanie iscie angielskie w formie szwedzkiego stołu: kiełbaski smażone w głębokim tłuszczu becon smażony, jajka  smażone, jajka gotowane, fasolka po angielsku, dżemiki masełko i takie tam angielskie specjały no nic, mowie sobie  nie jest źle. Po śniadaniu  pakujemy plecak  w foto i kamerę i  cos na drogę, jedziemy na pierwszy objazd  wyspy. Pierwszy plan  to  zajechać do  wąwozu z miejscowością  Masca, ale przeglądając  z Grażyna mapę decydujemy sie trochę wydłużyć  nasza wycieczkę i w czasie i w kilometrach.


Wyjeżdżamy na drogę  w kierunku północnym  kierunek Adeje i dalej drogi nieźle, można  spokojnie zasuwać 120-130, ale tylko  chwile, bo decydujemy o zjeździe do miasteczka San Juan obejrzeć miasteczko z perspektywy foteli  samochodowych i wpadamy na plaże   jest plaża piaskowa, czarna  jak węgiel i dużo wybrzeża skalistego gdzie  można sobie urządzać   romantyczne spacery  szczególnie wieczorem, bo miejsca sa bardzo urokliwe .

Jadąc dalej na północ  kierujemy sie na klify. Ale jakie klify ....., prawie 900m  pionowych skal od lustra oceanu - cos cudnego , dużo rzeczy widziałem w życiu, ale tym razem mnie, zatkała potęga tych klifów, gdzie statki  u podnóża  sa maleńkie niczym paczki zapałek.

{jumi[*1]}


Kierujemy sie  w kierunku miejscowości Masca, która to jest opisywana w niemal każdej relacji turystów. Po drodze spotykamy  mały gospodarski sklep  z zaparkowanym osiołkiem.

Kupujemy  winka, słynne bananowe i jedziemy dalej. Grażynka kosztuje  Bananowki , chyba jest dobra, bo smakowanie przebiega dość często. Pniemy sie nasza  cytrynka   na pierwszym lub drugim biegu widoki przepiękne droga  faktycznie jest stroma, kreta, wąska, ale jest bardzo bezpieczna wiec  bez obaw można jeździć. Po drodze jest mnóstwo punktów widokowych gdzie można sie zatrzymać i poczęstować  oczy  pięknymi widokami. Sama miejscowość Masca  leży w bardzo trudno dostępnych  terenach wyspy  jest maleńka składa sie z około 40-50 domostw, gdzie gospodarze w pocie i trudzie  wyrywają  wyspie kolejne metry kwadratowe pod uprawę rolna.

Zatrzymujemy sie , robimy kilka fotek i lecimy dalej na północ w kierunku Benavista , zamierzamy  dojechać na zachodni cypel wyspy gdzie stoi latarnia morska drogi kręte, prędkość średnio 30km : -), ale i tak bym nie chciał szybciej jechać bo krajobraz fantastyczny.
W Buenaviscie odbijamy na zachód  i jedziemy na  Półwysep Teno. I tu po kilku kilometrach mamy zonka !!! Zakaz ruchu, myślę, co jest grane przecież jest tam miasteczko. Wprawne oko Grażyny wypatrzyło tablice w trzech językach: Zakaz ruchu , wjazd grozi śmiercią, wjazd na własna odpowiedzialność.

Nic  tam, wbijam jedynkę i juz jedziemy, raz kozie śmierć oczywiście tym samym ryzykowałem utratę ubezpieczenia na samochód :-). Jedziemy, z lewej skały  na dwieście - trzysta metrów  pionowo w gore  z prawej tak samo tylko pionowo w dół na drodze asfalt  hehe...

A na asfalcie mnóstwo kamieni  nawet takich jak duża pomarańcza. Teraz juz wiemy, dlaczego był zakaz ruchu nie ma drogi odwrotu brniemy dalej tunele wykute w skale   bez jakiegokolwiek zabezpieczenia  betonem stała  czy drewnem.

Skały coraz wyższe widoki coraz piękniejsze dojeżdżamy na miejsce. Robie sam mały spacer, bo Szymek śpi w samochodzie woda kryształ  młodzież  nurkuje z rurkami i okularami pływają razem z rybkami, które widać z powierzchni. Jak w bajce. Z tej strony widok  na Los Gigantes, czyli opisywane wcześniej klify.

Godzinka  mija  niewiadomo, kiedy, ruszamy  zobaczyć najstarsze drzewo świata w miejscowości  Icod De Los Vinos. Po drodze mijamy miejscowość  Garachico z basnami wulkanicznymi. Myślałem ze najstarsze drzewo będzie  duże  i zrobi na mnie duze wrazenie , zawiodłem sie ! Nie powiem ze nie robi wrażenia, ale chyba tylko, dlatego, ze jest NAJ -starszym drzewem świata.

Podsumowując  epizod z drzewem, myślę ze warto jechać  zobaczyć. Powrót na hotel,   wcinamy w knajpie kolacje , popijamy Sangria i innymi trunkami :-) Wieczorem poznajemy sie z Gospodarzami sąsiedniego pokoju, okazuje sie ze sa to również Polacy mieszkający w Londynie tak jak My. Przemiła para  w osobach Magda i Radek  z córeczka  Julcia. Wypijamy  wspólnie jakieś winko i udajemy sie w kimono. Papa do jutra :-)

Część  4

Kolejny dzień  naszego czternasto dniowego raju wyspani, zmęczeni wieczornym biesiadowaniem idziemy na śniadanie. Myślę ciekawe, co dziś bedzie i sie okazało ze to samo, co wczoraj typowe angielskie śniadanie, spoko damy rade. Po śniadaniu z Radkami  idziemy na hotelowy basen. Jest przyjemnie ciepło, woda jakaś taka chłodna w porównaniu do oceanu. Opalamy sie, dzieci sie rozkosznie bawią  w baseniku dla milusińskich tak szybko mija czas,ze nadeszła pora posiłku. Ja z Grażynka  wybieramy sie w "miasto" na obiadek  do knajpki.

Magda z Radkiem maja  ALL INK, wiec zostają w hotelu.Szkoda, bo  nasza rodzinka wybiera sie w dalszy spacer nad ocean, i zabawę na plaży. W miedzy czasie kupujemy bilety typu Twin ticket na LORO PARK i SIAM PARK bilety w formie TWin TIcket   daje nam możliwość zwiedzenia tych dwóch atrakcji  za sporo niższe pieniążki, aniżeli kupno biletów do każdego z nich osobno.

Wieczorkiem po zachodzie słońca jesteśmy juz w hotelu  by wypocząć idziemy grzecznie spac , gdyz rano   w dwie rodzinki  jedziemy do ponoć jednego z największych  zoo-parkow  LOROPARK.


Z samego rana   pakujemy  sie  i idziemy  na śniadanie  z myślą ze juz sie nie wracamy do hotelu tylko wychodzimy  do cytrynki. Radki  tez juz sa gotowi i pokonujemy dystans 110km  przejezdzajc  przez Santa de la cruz  -stolice Teneryfy i jesteśmy w LORO PARK. Można tutaj zobaczyć  cuda, cudeńka z natury witają nas Karpie Koi  w swoim olbrzymim stawie, następnie  goryle. Doczytujemy sie  ze  z kilka dziesiąt minut będzie pokaz  delfinów, wiec udajemy sie do sztucznej  Arktyki gdzie  sa   pingwinki, ustawiamy sie  na ruchomym chodniku  i podziwiamy stada pingwinów stojących  na sztucznym lodzie lub pływających w wodzie.

{jumi[*1]}


Nadchodzi czas  pokazu delfinów, pożyczam film z youtube http://www.youtube.com/watch?v=pSX6QEj7zWk - cos fantastycznego. Program LORO PARKU  przewiduje ze   po delfinach rozpoczyna sie pokaz orek Orki to takie duże rybki. Kolega RAdek, jako najtwardszy z nas idzie pod sama "scene"  gdzie orki trochę chłapały  pożyczony film z youtubehttp://www.youtube.com/watch?v=U3Tvocb5ArU&NR=1 My  z dziećmi  siadamy   trochę wyżej, co by uniknąć  wesołego prysznica. Po skończonym pokazie zabieramy naszych milusińskich na plac zabaw  gdzie dzieci spędzają trochę czasu.

Spacerując   po parku  udajemy sie na pokaz papug gdzie papugi dają niezły pokaz. Tam również nagrywałem film trochę  po pozowaliśmy do zdjęć. 

Dzieci marudzą o jedzeniu wiec udajemy sie na pizze. Kochani !!!! gorszej pizzy w życiu nie jadłem chyba działa tu rytuał, ze  noie ważne, co sie podaje, bo klient i tak juz nie wróci Radek był mądrzejszy  i wcinał spagetii. Pokręciliśmy sie po Parku i trafiliśmy na  film o przyrodzie a, ze bylo ciemno i człowiek trochę zmęczony, to zaczęło nas brać spanie, żeby  poprawić samopoczucie uciekamy z kina  na dalsze zwiedzanie, Radek z Rodzinka pędza na Akwarium, my zaś po kolei oglądamy, żółwiki i żółwie wielkości metra rożne inne zwierzaki przewijają nam sie przed oczami w szczególności przecudne  Papugi, jest tu największa woliera dla papug na świecie, chodzimy jeszcze chwile i trafiamy do akwarium gdzie mamy rekinki i rożne inne rybki.

Czas mija szybko i zbliża sie czas umówionego spotkania z Radkami. Wychodzimy  z Grażynka i Szymkiem   przed Park i spotykamy sie  w całym gronie. Radek z Magda zdążyli juz być na płazy kolo LOROPARKU. Opowiadają jakie sa wielkie fale i ciepła woda, decyzja zapada  natychmiast : Idziemy. Fale sa rzeczywiście duże  i bardzo agresywne, ze tak powiem. Uderzamy z Radkiem i Magda do wody Grażynka zostaje z dziećmi. Fale sa ogromne  i z każdą chwila przybierają na sile, Magda wychodzi  z wody, My z Radkiem walczymy z falami, raczej jesteśmy na przegranej pozycji, Fale maja taka sile ze mnie prawie 110kg faceta rzucały jak chciały  raz szorowałem głową po piasku nogami sie nakrywając  by  za chwile być znów na nogach. Pierwszy raz w życiu  miałem okazje odczuć sile fal i oceanu.

Jesteśmy zmęczeni czas mija nieubłagalnie, czas wracać do hotelu wracamy przez góry, przejeżdżamy przez chmury  i znów zjeżdżamy w dół nad ocean   dojeżdżamy  do hotelu
i udajemy sie na zasłużony odpoczynek, czyli winko, likierek i sen. Papa .. do jutra....

Część  5

Kolejny dzień sielanki. Wstajemy wcześniej i udajemy sie na stołówkę. Moje oczy wypatrują co dziś na zaserwowali i juz moje serce  głośno krzyczy NIEEEEEEEEEEEEEE!!!znów to samo, tradycyjne  angielskie śniadanie. Powziąłem decyzje ze od jutra  przynoszę swój prowiant  na stołówkę i zjeść to co lubię, a nie co mi podadzą, tym bardziej ze  angielskie śniadanie przyprawia mnie o  mdłości.

Po śniadaniu  udajemy sie na pobliska plaże objuczeni jak teneryfskie osiołki w zabawki plażowe, pontoniki i inne Szymkowe gadżety do zabawy. Grażynka  wystawia swe ciało na promienie  słoneczne, ja z Szymkiem, Jako stary budowlaniec   zaczynamy budować zamki. Ale cale moje 20letnie doświadczenie  w prowadzeniu budów, poszło w łeb. Co piata fala  zmywa nasze  budowle. W końcu Szymek Postanawia ze nie będziemy budować zamków tylko jeziorka, zabawa jest przednia, co chwile ktoś z nas sie moczy w słonej oceanicznej  wodzie i plasa po falach. Czas na posiłek w przyplażowej knajpce i jak zawsze dzban Sangrii.

Czas mija szybko  a słonko i zabawa daje poznać po naszym milusińskim, ze sil mu coraz mniej zostaje. Do hotelu donosimy śpiącego malucha na rekach, dobrze ze jest blisko
Wypijamy trochę likieru i po dwóch godzinkach odpoczynku udajemy sie na spacer po pobliskich plażach by nacieszyć oczy wspaniałymi nadmorskimi  widokami.   

Tak łażąc bez celu  docieramy do Plaży w Las Americas, uszliśmy parę kilometrów. Zaczynają nogi bolec   Szymek juz dawno zaparkował na moim  karku ;-) a tu jeszcze taki kawal drogi do łóżeczka. Wracając mamy jeszcze piękny zachód słońca.

Młody  sie bawi z Julcia, Grażynka i ja sie raczymy likierem, a nasi sąsiedzi  Magda z Radkiem winkiem  jest przyjemnie, nastrojowo. Oby tak do końca życia. Odpływam  wraz z procentami. Papa ... do jutra


Część  6

Pobudka godzina 7'00, wstajemy wcześnie, bo mamy w planie wycieczkę na wulkan El Teide. Pakujemy  plecak i  schodzimy na śniadanie. Jesteśmy pierwsi  , wita nas głośny, ale bardzo miły Hiszpan . Tak jak sobie obiecałem na śniadanie zabrałem dzień wcześniej prowiant zakupione szynki i berico  z tych świnek co żołędzie wcinają  i następnie kilkanaście miesięcy wisza  pomidorki dojrzewające w kanaryjskim słońcu i sery hiszpańskie. Wychodzimy syci  jak nigdy i smacznie najedzeni.

{jumi[*1]}

Tankujemy samochód i wyruszamy na trzeciej wielkości wulkan na świcie. Odległość nie jest zbyt wielka, ale trzeba pokonać  2km w pionie wiec droga jest kreta , stroma i wyjazd  na płaskowyż  czyli pierwotny krater wulkanu  zajmuje nam  dwie godziny. Po drodze przebijamy sie przez chmury, cudowne uczucie piąć sie samochodem  do góry, wjeżdżać  do nieba bram i jadąc dalej  być powyżej chmur. Widoki mamy cudowne  w tle ocean, góry skaliste  i kołderka  puchowa pod nami  takich miejsc widokowych po drodze mamy kilka   
Wjeżdżając na  na płaskowyż  oczom naszym  ukazuje sie  krajobraz księżycowy   a w dali potęga kolosalnego  wulkanu El Teide wysokość 3555m. Jadąc płaskowyżem myślę sobie, co to musiało być za wielkie dup, ze wyrwało naszej planecie 14km otwór. Wkoło skały, a w zasadzie wszędzie wkoło to zastygła lawa, nie sposób tego opisać, to trzeba zobaczyć, żadna fotka czy film nie oddadzą  surowego widoku krateru. Nie dziwie sie juz, dlaczego UNESCO objęła patronatem rezerwat wokół wulkanu -Jest surowo, ale pięknie  jedziemy w kierunku  kolosa, po drodze kolejne fotki i filmy mijamy dwie ekipy filmowe, co wykorzystują ten krajobraz do filmów ( tu również kręcono  Gwiezdny wojen i planetę małp) dojeżdżamy do stop wulkanu  na prawie 2500m podobnie jak Polskie Rysy, gdzie jest dolna stacja kolejki Teleferico. http://www.telefericoteide.com/

Kupujemy bilety, za dorosłą osobę 25 EU  za Najmłodszego nie płacimy wsiadamy do gondoli , do której sie mieści 38 osób, ale ilość ustala obsługa gondoli i wspinamy sie ponad 1km w pionie do góry. Widoki cudowne, na szczycie termometry pokazują  6 stopni, ale na takiej wysokości  to nie dziwi  wcale słonce świeci mocno wiec temperatura odczuwalna jest sporo wyższa, jest chłodno, ale przyjemnie powietrze jakieś takie krystaliczne i pika w płucach wokół  nas  sporo lawy sprzed 100 lat ostatni wybuch wulkanu był 1909roku. Zbudowane formy skalne z zastygłej lawy  wprawiają w zachwyt, przy obserwacji szczytu   można zobaczyć  jak lawa sobie płynęła na sam szczyt  nie wchodzimy, tam potrzebne zezwolenie  z Santa Cruz  ze względu na Szymka nie załatwialiśmy  tego papierka. Bilet upoważnia to godzinnego pobytu na górze, wiec czas szybko minął  robimy filmy i fotki i zjeżdżamy w dół nie wracamy ta sama droga , objeżdżamy  płaskowyż  , tak co by nacieszyć oczy, może ostatni raz w życiu czymś tak wspaniałym. przebijamy sie znów przez chmury  ale tym razem w dół :-)

Jest juz dość dużo godzin, wiec myślimy o posiłku. Wjeżdżamy do jakiejś knajpki ja na owoce morza Grażynka  zamawia Paele  hiszpańskie danie bardzo smaczne  i Sangrie   Nadchodzi wieczór, jeszcze krotki spacer po plaży i uciekamy do hotelu  oddać sie błogiemu wypoczynkowi  po dzisiejszych wrażeniach. Wiem  ze to co dziś widzieliśmy, zostanie  w naszych sercach na zawsze, ze jeszcze nic w życiu mnie tak nie zafascynowało jak  wulkan i jego otoczenie. Kto nie widział wulkanu może śmiało sobie powiedzieć ze  nie widział  Teneryfy, bo niestety  knajpki i plaże sa wszędzie na świecie. Popijam likier  i odchodzę. Do jutra Papa!!!

 Część   7

Wstaliśmy  dziś troszkę później, bo sie wybieramy z naszymi  sąsiadami Magda i Radkiem do Aquaparku podobno jednego z największych w Europie. Śniadanie mi dziś smakuje  jak wczoraj, bo znów własny prowiant jedliśmy, może hotel by sie wstydził  takiego jedzenia, jakie serwuje.

Do Siam Parku  idziemy na nogach, bo to 10-15 minut spacerkiem i co tu dużo pisać. Zabawa jest przednia sa tu  rożne atrakcje  od rzeki na której pływa sie pontonami   do  wysokiej prawie 30m  pionowej zjeżdżalni  dla desperatów   zjazd przypomina spadanie w rurze wody :-) i trwa 3-4 sekundy jest duże akwarium z rekinami, rożne inne atrakcje. My sie kierujemy  na plaże piaskowa gdzie jest male morze ze sztuczna fala. Po drodze wynajmujemy skrytkę  5EU +5 EU depozyt.

Na plaży poznajemy  Małżeństwo z Warszawy z synkiem w podobnym wieku, co nasz Szymek. Przemiła para to  Ania, Marcin i Olivier. My z Radkiem i Marcinem opluszczmy panie zanim cos zdążyły powiedzieć   chcemy  na czymś zjechać jak najszybciej. Korzystamy z dwóch  atrakcji i solidarnie  zmierzamy na wymianę, z paniami w opiece nad dziećmi i tak juz do wieczora, co kilka zjazdów wymiana, zabawa na sztucznej fali  i na plaży z dziećmi.       
Dochodzi godzina 18, zamkniecie Parku. Powoli zaczynamy sie zbierać na do wyjścia. Odbieramy jeszcze fotki.
I ....
Umawiamy sie z Ania i Marcinem  na ponowny pobyt w Siam Parku za dwa dni. Wstawiam pożyczony film http://www.youtube.com/watch?v=-4iSL14ipBQ. Nasze dzieci Julcia, Olivier i Szymon  dziś sie juz tak wychulaly ze Julcia zasypia na pajączka w ramionach Radka  Olivier zaczyna marudzić, Szymek  marudzi i parkuje u mnie na karku :-) Kolacji dziś nie jemy wcale, jesteśmy zmęczeni  zabawa i słońcem. Pijemy  trochę likieru i wieczorkiem  siedzimy na tarasie naszego pokoju. Do jutra Papa


Część  8

Wstajemy  późno, dziś wypoczywamy i żadnych  strasznych  ekstrawagancji :-P Jedziemy nasza cytrynka  z  Radkami  na plaże  chlube Teneryfy Plaze Teresitas,  jest położona na przeciwległym końcu wyspy. Rząd  Teneryfy importował piasek az z Sahary. By trafić na plaże, trzeba przejechać Santa Cruz i trzymać sie cały czas wybrzeża. Po kilku minutach jesteśmy na miejscu.

{jumi[*1]}


Plaża olbrzymia   biorąc pod uwagę ze to dzieło rak ludzkich, ale infrastruktura wokół plaży  jest na poziomie  Polskiej plaży w Dzwizynie  jakieś trzydzieści lat temu. Minusy  to J. Brak toalet, brak  sklepików gdzie można by kupić  cokolwiek  choćby  pontonik czy łopatkę  nie wspominając o piwku czy mineralnej, brak knajpek z jedzeniem kanapkowym, jak i obiadowym, naliczyłem sie na ugości ponad kilometra osiem barów  z alkoholem kto na zdrowy  rozum pije  alkohol na plaży gdy temperatura w cieniu przekracza 30 stopni , a w słońcu sie nie da wytrzymać dłużej niż kilka minut i ratować sie trzeba cieniem palm  a juz największy minus  to ze  50-100m od lini piasku sa zacumowane lodzie rybackie i inne, nie jest to jakiś szczególnie wymarzony widok dla plażowiczów . Na plus tej plaży można zaliczyć kształt, piasek i szerokość. Nasze dzieci sie bawią, my trochę sie taplamy  by schłodzić ciała. 

Ogólnie za gorąco i tak jakoś  bezpłciowo, wiem ze drugi raz tam bym juz nie pojechał.
Zbieramy manatki  i podjeżdżamy pod miasteczko by wciągnąć jakieś hot dogi  i sok z wyciskanej pomarańczy. Polecam wszystkim ten specjał, Hiszpańskie pomarańcze przeznaczone na sok sa rewelacyjne. Jedziemy trochę pozwiedzać, pniemy się górami i przełęczami   na Anage, dalej na Las Mercedes i La lagune trasa niby miała być widokowa, ale to chyba  tak na wyrost powiedziane w La lagunie stwierdzamy ze jedziemy na plaże gdzie były ogromne fale kolo LORO PARKU. Fotki  wstawie jak Madzia  mi podeśle na Emila. Tam  dzieci nasze sie bawią do utraty tchu, budują, noszą wodę, i biegają na szczęście jest lekka bryza wiec słońce tak nie dokucza. Ocean nas raczy jeszcze większymi falami niż ostatnio My z Radkiem  mamy frajdę jak dziesięcioletni chłopcy   Dobiega wieczór czas wracać  a to jeszcze dwie godziny jazdy  przez góry Magda i Grażyna, śpiewają z dziećmi rożne piosenki, by czas im szybciej minął. Dojeżdżamy do hotelu   Radkowie idą na kolacje  a my  na pizze, nie chce nam sie jakoś dziś  jeść.

Na jutro jesteśmy umówieni z Ania i Marcinem w  SIAM PARK, jako ze ostatnio było nam mało emocji. Tego dnia nie będę opisywał, bo o SIAM PARKU  juz pisałem dodam tylko, ze zabawa  dzieci była przednia a nas dorosłych jeszcze lepsza. Wieczorkiem po SIAM PARKU  wpadamy do knajpki pojeść, napić się sie Sangrii i idziemy do pokoju położyć naszego syna  a my podłączamy sie do kolejnej butelki winka i likieru. Polecam tamtejsze likiery bananowa, brzoskwiniowa i kokosowa o Sangrii  napisze później. Gdy juz w głowach trochę szumi   uciekamy spać. Papa  do jutra!!!

 Część  9

Dziś gorąco  jak w piekle, zjadamy śniadanko i wbijamy sie w klimatyzowane wnętrze naszej cytrynki , plan na dziś :-) Pojeździmy sobie po wybrzeżu Teneryfy  i pozwiedzamy plaże i niedalekie miejscowości i tak   sobie jeździmy od plaży do plaży, jest upalnie, nic sie nie chce prócz spożywania napojów , w sumie sie cieszymy z Grażyna ze dziś taki dzień na poznawanie okolic, ja szukam zawzięcie  typowej teneryfskiej knajpy z tradycyjnymi potrawami , niestety nic takiego nie znajdujemy . Jak cos jest tubylcze to napewno bez jedzenia  a raczej cos w rodzaju pabu. Trudno  pijemy soki z lodem z pomarańczy : -)·Jeździmy tak do popołudnia  i wpadamy na nasza plaże by sie wykąpać w słonej wodzie i jeszcze trochę pospacerować , ogólnie nic sie nie wydarzyło przez cały dzień, ale największy upal  spędziliśmy w chłodnym wnętrzu samochodu, zobaczyliśmy naprawdę wiele.

Zycie rolników Teneryfskich jest naprawdę bardzo ciężkie. Jest tu wkoło setki plantacji bananów, czasem sie zastanawiam skąd  rolnicy maja wodę słodka do nawadniania. Jedyne rośliny tutaj , które żyją  dziko to w większości sukulenty. Na północnej części wyspy jest bardziej zielono i dużo trawy, sa nawet lasy sosnowe, tutaj na południowej stronie to taki przedsionek pustyni.  

Wieczorkiem  po powrocie do domu rozkładamy sie na tarasie i spożywamy  wodę soki i likierek. Ja sie tak rosmakowalem w likierku ze zasypiam na balkonie, a Grażynka przykrywa mnie prześcieradłem żebym nie zmarzł : -) ale jak tu zmarznąć gdy w nocy utrzymują sie temperatury 20-22stopnie. Papa  do jutra !!!


Część  10

Wczoraj  Grażynka umówiła sie z naszymi nowymi znajomymi z Warszawy Z Ania i Marcinem. Umowilsmy sie na  wspólne plażowanie by  milo spędzić czas  a nasze pociechy mogły sie nabawić  do syta. Plaża  pięknie położona, zaraz kolo wysokich skal spore fale, juz mi podoba się. Bawimy sie z dziećmi w budowniczych, a dzieci jak to dzieci bawią sie radośnie z częstymi kłótniami i płaczem o łopatkę, wiaderko czy samochodzik, słoneczko praży przyjemnie, nasze ciała trochę sie juz uodporniły na ostre słońce  i przyjemnie sie spędza czas  na słońcu, choć ja przeważnie w koszuli  dla bezpieczeństwa.

{jumi[*1]}


Marcin z Ania werduja na pobliskie skały  podziwac widoczki na Atlantyk i plaże. Mamy rzadka możliwość obejrzenia jak ocean wyrzuca  ogromna martwa rybę  na brzeg trwa to dość długo, ale ryba jest coraz bliżej. Ratownik juz wcześniej zamknął te część plaży, wiec kąpiących sie  nie ma  za to coraz więcej gapiów. Wszyscy czworo uznajemy sie ze czas na ewakuacje, by nie narażać naszych milusińskich na taki smutny widok. Ryba jest rozerwana  na pol. A nam niepotrzebne 1000 pytań, od brzdąców , co jej sie stało, a dlaczego tak jest, jak sami nie znamy przyczyny śmierci ryby. Powoli schodzimy z plaży i udajemy sie na baseny  do hotelu Ani i Marcina i zaczyna sie zabawa  od początku.

Dzieci  szaleją w brodziku   woda jest ciepła  jak w wannie. Ja zanurzam swe kilogramy w dużym basenie robie rundkę wkoło, ufff jak przyjemnie. Ja z Marcinem wypijamy po piwku   a dziewczyny po drinku, czas szybko leci  dzieci słabną , wracamy do hotelu. Szymek  zasypia w samochodzie. Jeszcze na basenie umówiliśmy sie na   spotkanie w Playa de Las Americas na pokaz podświetlanej  fontanny, która  tańczy w rytm muzyki widowiskowe te show. Siadamy gdzieś boczkiem w knajpce i zamawiamy dzban Sangrii dzieci sie bawią na placu zabaw my  przy lampce wina jest milo, ciemno i przyjemnie, ale pora wracać na nocny wypoczynek, zegnamy sie  z Marcinami, wracamy  i uderzamy w kimono.
Papa  do jutra !!!

 Część 11

Jest godzina  8'00 idziemy  jak co dzień na śniadanko, oczywiście swój prowiant :-). Dziś mamy  zaplanowany rejs  katamaranem.  Ten na fotce trochę inny niż nasz ;-). Po śniadaniu pakujemy sie na rejs, jedziemy po naszych towarzyszy Oliviera, Anie i Marcina  i wyruszamy w kierunku portu w  San Euenio.

Katamaran juz  czeka i zbiera pasażerów, w sumie to jesteśmy  jedni z pierwszych, przyjechaliśmy przed autobusami:-). Z uwagi ze słonce mocno grzeje i mamy pod opieka naszych  milusińskich wybieramy dolny pokład . Na górnym  tak jak przewidywałem  w trakcie rejsu chusta dwa razy bardziej niż na dolnym, ale to  wynika z fizyki fundamentalnej
wiadomo ze każdy  przedmiot przy jakimkolwiek ruchu ma os obrotu, im dalej od niej tym  choroba morska szybciej nas weźmie.  

Jak sie juz zadomowiliśmy i katamaran  wypłynął obsługa statku podała pasażerom, nasza ulubiona Sangrie, piwo cole, mineralna. Najpierw kierujemy sie w stronę farm pereł, gdzie zobaczyliśmy pierwsze  delfiny  żyjące na wolności, fakt ze tylko płetwy : -) ale to juz cos .
Płyniemy dalej i za jakieś 30-40 minut  Kapitan zatrzymuje maszyny i wchodzimy w lekki dryf  po kilku minutach widzimy wieloryby, sa pojedyncze sztuki , pary , a nawet pary z młodymi , super przyjemnie tak popatrzeć na te zwierzęta w  ich świecie naturalnym , nie w basenach . Wieloryby sobie  powoli pływają  to sie wynurzają to znów sa pod woda. Pasażerowie powiesili sie na relingach w celu chęci fotografowania, łącznie ze mną. Ale to bez sensu, zanim aparatem   trafimy na wieloryba i naciśniemy spust migawki , ogromne rybki sa znów pod woda :-) odkładam aparat , ale Marcin filmuje kamera  może cos złapał w obiektyw ?Kapitan rusza  nasz okręt  ;-) i dopływamy po kilkunastu minutach do miejsca gdzie hasają  delfiny , i jak poprzednio sa pary z młodymi  :-) budujący widok takich stworzeń  pływających  jak  ludzka rodzina dorośli po bokach  a młode w środku.
Delfiny przez chwile sie  przewijają kolo nas, by w końcu nas opuścić. Nasz katamaran obiera kurs na  wyspę mkniemy dość szybko, przypuszczam ze wracamy do portu, ale miał być jeszcze postój na nurkowanie i posiłek. No na szczęście pomyliłem sie  i rzucamy kotwice , obsługa szybko  otwiera bramki na rufie i nie wiem jak to sie stało, ale chyba skoczyłem do wody jako pierwszy :-), trochę siedzieliśmy na pokładzie obserwując ssaki , wiec nasze ciała teraz wymagały ochłody.

Ania  wchodzi, jako druga  a Marcin  zakańcza  nasza kąpiel oceaniczna. Po krótkim pływaniu   wdrapujemy sie na pokład gdzie obsługa juz serwuje posiłek Makaron świderki z sosem a'la bolognes z pulpecikami i dziwna jarzynowa  sałatka hmmm , normalnie bym czegoś takiego raczej nie ruszył a tu wziąłem nawet dokładkę  - dziwne :-).

Rejs dobiega końca jeszcze trochę nasze panie sie wygrzewają na  pokładzie i ...Odbieramy fotki i zamawiamy film dvd  z naszego rejsu. Szkoda ze tak krotko to trwało .. Wspólnie idziemy na plaże by skorzystać jeszcze z południowego słońca , ale jest tak gorąco ze piasek parzy w stopy  a skora wręcz boli od promieni słonecznych. Marcin "niepoprawny"  turysta szybko  wyczaił gdzie można kupić parasole przeciwsłoneczne i browarki desprados. Faktycznie w tym upale  pomyślałem sobie ze to odpowiednia nazwa. Bawimy sie   z dziećmi  na plaży, gdy nagle Ania z Marcinem  stwierdzają ze ida polatać na spadochronie za motorówka, niestety wracają nieszczęśliwi, spadochrony sa na kolejnej plaży , ale to nic  jest pomyśl motorówki  Ania  nie chce  tym pływać , wiec idę ja. Pływamy sobie Marcinem godzinkę  i wracamy do portu  Jeszcze chwila opalania i powrót do hotelu, a po drodze zaliczamy  jakąś plażowa knajpkę  i dzban Sangrii. Młody zasypia, My z Grażynka  również odpadamy od świata żywych. Wieczór mieliśmy jechać do Americas kończy sie  na naszej plaży i znów uderzamy w kimono. Czujemy juz ze czynne spędzanie wakacji  nas juz trochę uszczupliło z sil, ale to nic jutro tez jest dzień. Papa  do jutra.


Część  12

Wstajemy późno, nawet bardzo późno, jesteśmy na śniadaniu chyba ostatnimi osobami.  Zajadamy sie  swoimi zapasami  i popijamy bardzo dobra kawę ze stołówki. Pożyczam film z youtube http://www.youtube.com/watch?v=eUF0doIGsM8  Dziś jedziemy popływać lodzia podwodna, ale czad :-)

{jumi[*1]}


Port cumowniczy znajduje sie  w marinie  w miejscowości San Miguel samochodem drogę pokonujemy w 30 minut. Spacerujemy po kei  i docieramy do naszej Yellow Submarine  :-)   Czujemy ekscytacje wsiadając do wnętrza lodzi nasz Kapitan Nemo i Nautilus  odbija od kei i płyniemy na  spotkanie z podwodnym światem. Za szkłem widzimy  napędy  od strony rufy, a od dzioba i po bokach widok na ocean a raczej jego podwodny widok oglądamy ławice małych rybek pewnie jest ich kilka tysięcy, opływamy wrak statku, co jakiś czas przepływają kolo nas olbrzymie płaszczki i inne  ryby  male i duuuuuze dno jest piaszczyste  później skaliste widać rożne zycie na dnie oceanicznym, nigdy nie poszerzałem  wiedzy na temat flory i fauny morskiej, teraz żałuje. W pewnym momencie  z naszej lodzi ratunkowej co płynie   na powierzchni wody schodzi pod wodę płetwonurek, pływa sobie na płaszczkach  pod płaszczkami ogólnie z płaszczkami , wrażenia ogromne schodzimy łodzia na 30m głębokości, woda ma temperaturę 18 stopni robimy fotki płetwonurkowi.

Wycieczka w świecie  Kapitana Nemo i Nautiliusa  dobiega końca przed każdym fotelikiem  mamy ekran z kamer teraz widzimy wynurzenie  na monitorze, słychać  szum usuwanej wody z komor balastowych i ...w głośnikach słyszymy utwór Beatlesow  yellow Submarine
u ludzi widać uśmiech na twarzy słuchając tej piosenki rejs był drogi, ale dałbym i trzy razy tyle, dla tej atrakcji , która oferuje Teneryfa. Po rejsie odbieramy i płacimy za fotkę pamiątkowa i certyfikat odbytej podroży w świecie płaszczek delfinów i krewetek powoli w skwarze  kanaryjskiego słońca  dreptamy w kierunku samochodu, oj jak przyjemnie i chłodno było pod woda.   

Jedziemy sobie  południowym wybrzeżem do El medano. Kanaryjska plaże do zawodów międzynarodowych w surfowaniu. Plaża długa olbrzymia, ale nie dla plażowiczów, wieje okrutnie, przypomniał mi sie Bałtyk. Fale tutaj przebijają  te z plaży kolo LORO PARKU
sa olbrzymie  tworzą tunele wodne jak na filmach. Wstawiam pożyczony film z youtube
http://www.youtube.com/watch?v=imgqa3IdPOU.

Windserferzy to ci z deskami i żaglem pływają na pełnym morzy śmigają  jak najszybsze motorówki, kiteserferzy to ci z deskami i latawcami pływają latają skaczą i robią salta w powietrzu. Serferow malo pewnie  dla nich to jeszcze male fale. Ale dla mnie ogrooooomne
zgłodnieliśmy, wybieramy knajpkę gdzie widzimy Hiszpańska obsługę zamawiamy jakiś obiad i kawę i dzban Sangrii i pytamy czy Sangria jest słodka. Przemiła kelnerka odpowiada ze owszem, ze jest bardzo dobra i słodka, no ale kawa była niesłodka Grażynka prosi kelnerkę o cukier. Pani bardzo zmieszana ze nam nie smakuje Sangria  przynosi nam cukier i bardzo przeprasza, my śmiejemy się i informujemy ze cukier jest do kawy, a Sangria jest przepyszna. Widać ze kelnerce spada kamień z serca wcinamy  zamówione jedzenie kawka, deser czas mija. Ja biegnę wskoczyć w dużą fale. Trochę fikam koziołki  rzucany  przez masy wody, gdy wychodzę na brzeg piasek w tym wietrze tnie  sparzona skore  jak zeletki trzeba sie ewakuować.

Wracamy do naszego hotelu troszkę odpocząć wieczorkiem chcemy jeszcze sie przejść promenada nadmorska, zobaczyć zachód słońca   nacieszyć sie widokiem bawiących sie ludzi. Szymon maluje na piasku swoje esy floresy które to nazywa   po swojemu :-)
Grażynka czaruje kwiaty, najmłodszy  jak co dzień parkuje  na moim karku.    
Idziemy spać bo  na jutrzejszy juz ostatni dzień zaplanowaliśmy dluuuga wycieczkę.
Papa  do jutra !!!

Część  13 i ostatnia

To juz w zasadzie nasz ostatni  dzień wczasów, wiec chcemy  jeszcze zobaczyć tylko ogród botaniczny  w perto de La cruz i pożegnać sie z najpiękniejszym. Wyruszamy  po raz ostatni  na zwiedzanie wyspy. Od recepcjonisty dowiedzieliśmy się sie gdzie sa ogrody botaniczne  w Perto De La Cruz i juz jesteśmy w drodze, śmigamy dość szybko autostrada słoneczko świeci przyjemnie po drodze mijamy sklep lidl, zawracamy, chcemy porównać towar  tej sieci. Okazuje sie ze Lidla ma w swojej ofercie towar w podobnych cenach  i w zasadzie ten sam na całym kontynencie jak i wyspach.

Ogród Botaniczny pochodzi z 17wieu założony przez jakiego naukowca  mnicha w połowie 19 wieku w tej okolicy był tylko ogród i nic więcej, jest nawet fotka z tego okresu :-). Ogród jak to ogród botaniczny dużo roślin palm, aloesów, kaktusów i bardzo duże ciekawe  drzewo dla tego drzewa zdecydowaliśmy  sie przyjechać tutaj.

Teraz przyszedł czas na pożegnanie z Teneryfa dla mnie to oznacza oddanie ostatniego spojrzenia na wulkan El Teide. Jedziemy prze la Oratave  widoki piękne wdrapujemy sie po raz drugi na płaskowyż, po drodze mijamy chmurki i oto przed oczami ukazuje sie naszym oczom wspaniały widok w oddali  wulkan a na pierwszym planie wszędzie zastygła lawa  
przejeżdżamy obok stacji kolejki i brniemy dalej  na południowy zachód Grażynka kreci film.

Zjeżdżamy z gór nad ocean. Spacerujemy ostatni raz na plaży w międzyczasie posiłek, Sangria i wracamy pakować manele po drodze kupujemy dwie torby na zakupy poczynione na wyspie. Pakujemy sie i idziemy spać   musimy wstać o 4 by zdążyć na samolot

Oddajemy samochód na lotnisku .tzn   wrzucamy kluczyki w kopercie przez okienko do biura Autoreisen i po kłopocie. Czekamy na samolot. W samolocie Szymon zasypia zaraz po wschodzie słońca , młody był tak ciekawy jak słoneczko wschodzi ze nie zmrużył oczka jak go oślepiało :-) później padł i spal az do Londynu.

Były to wakacje  marzeń  najpiękniejsze miejsca jakie odwiedziliśmy w życiu, wspaniale jedzenie regionalne, dobre alkohole, wspomnę tu jeszcze raz Sangrie, to lekkie winko podawane z lodem, bardzo zimne, do dzbanka  sa wkrojone owoce które oddaja dodatkowo swój smak   Pycha !!!!

Teneryfa  oferuje chyba najwięcej atrakcji turystycznych ze wszystkich wysp Kanaryjskich
ceny przyzwoite pogoda  wspaniała. Do zakupów  polecam Mercadone , Knajpki radze omijać te przyplażowe, jedzenie mniej smaczne i droższe, polecam knajpy  dalej od plaży i hoteli  gdzie jest kameralnej, smaczniej i taniej. Ceny na Teneryfie sa podobne jak w całej europie lub tańsze, nie ma tu Vatu, akcyzy i podatki sa niższe niż w Hiszpanii kontynentalnej. Na plaży  jest dużo toples :-)

Warto spróbować : likieru bananowego , Sangrii,owocow morza ktore tu sa b.tanie
Piwa San miguel, bananów kanaryjskich, pomidorów kanaryjskich
soków tłoczonych z pomarańczy.


Warto zobaczyc:
Wulkan El Teide
LORO PARK
SIAM PARK
Los Gigantes
Lodz podwodna
Rejs katamaranem na delfiny
Plaza na El Medano  -fale
miasteczko La laguna
droga  przez gory do Masca
polwysep Teno - na wlasne ryzyko
Baseny w  Garachico
Promenada w Playa de Las Americas -fontanny i plaza
Najstrsze drzewo swiata  w Icod de los Vines
Plaza teresitaz z piaskiem sahary -dla ciekawosci 
Jak ktos lubi lazikowanie po miastach to  stolice i Perto de la Cruz


Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam do korespondencji

moj  adres :

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Janek

Pelna relacja   jest na moim blogu o tytule Czarteneryfy.

Back To Top