Z samego rana pakujemy sie i idziemy na śniadanie z myślą ze juz sie nie wracamy do hotelu tylko wychodzimy do cytrynki. Radki tez juz sa gotowi i pokonujemy dystans 110km przejezdzajc przez Santa de la cruz -stolice Teneryfy i jesteśmy w LORO PARK. Można tutaj zobaczyć cuda, cudeńka z natury witają nas Karpie Koi w swoim olbrzymim stawie, następnie goryle. Doczytujemy sie ze z kilka dziesiąt minut będzie pokaz delfinów, wiec udajemy sie do sztucznej Arktyki gdzie sa pingwinki, ustawiamy sie na ruchomym chodniku i podziwiamy stada pingwinów stojących na sztucznym lodzie lub pływających w wodzie.
{jumi[*1]}
Nadchodzi czas pokazu delfinów, pożyczam film z youtube http://www.youtube.com/watch?v=pSX6QEj7zWk - cos fantastycznego. Program LORO PARKU przewiduje ze po delfinach rozpoczyna sie pokaz orek Orki to takie duże rybki. Kolega RAdek, jako najtwardszy z nas idzie pod sama "scene" gdzie orki trochę chłapały pożyczony film z youtubehttp://www.youtube.com/watch?v=U3Tvocb5ArU&NR=1 My z dziećmi siadamy trochę wyżej, co by uniknąć wesołego prysznica. Po skończonym pokazie zabieramy naszych milusińskich na plac zabaw gdzie dzieci spędzają trochę czasu.
Spacerując po parku udajemy sie na pokaz papug gdzie papugi dają niezły pokaz. Tam również nagrywałem film trochę po pozowaliśmy do zdjęć.
Dzieci marudzą o jedzeniu wiec udajemy sie na pizze. Kochani !!!! gorszej pizzy w życiu nie jadłem chyba działa tu rytuał, ze noie ważne, co sie podaje, bo klient i tak juz nie wróci Radek był mądrzejszy i wcinał spagetii. Pokręciliśmy sie po Parku i trafiliśmy na film o przyrodzie a, ze bylo ciemno i człowiek trochę zmęczony, to zaczęło nas brać spanie, żeby poprawić samopoczucie uciekamy z kina na dalsze zwiedzanie, Radek z Rodzinka pędza na Akwarium, my zaś po kolei oglądamy, żółwiki i żółwie wielkości metra rożne inne zwierzaki przewijają nam sie przed oczami w szczególności przecudne Papugi, jest tu największa woliera dla papug na świecie, chodzimy jeszcze chwile i trafiamy do akwarium gdzie mamy rekinki i rożne inne rybki.
Czas mija szybko i zbliża sie czas umówionego spotkania z Radkami. Wychodzimy z Grażynka i Szymkiem przed Park i spotykamy sie w całym gronie. Radek z Magda zdążyli juz być na płazy kolo LOROPARKU. Opowiadają jakie sa wielkie fale i ciepła woda, decyzja zapada natychmiast : Idziemy. Fale sa rzeczywiście duże i bardzo agresywne, ze tak powiem. Uderzamy z Radkiem i Magda do wody Grażynka zostaje z dziećmi. Fale sa ogromne i z każdą chwila przybierają na sile, Magda wychodzi z wody, My z Radkiem walczymy z falami, raczej jesteśmy na przegranej pozycji, Fale maja taka sile ze mnie prawie 110kg faceta rzucały jak chciały raz szorowałem głową po piasku nogami sie nakrywając by za chwile być znów na nogach. Pierwszy raz w życiu miałem okazje odczuć sile fal i oceanu.
Jesteśmy zmęczeni czas mija nieubłagalnie, czas wracać do hotelu wracamy przez góry, przejeżdżamy przez chmury i znów zjeżdżamy w dół nad ocean dojeżdżamy do hotelu
i udajemy sie na zasłużony odpoczynek, czyli winko, likierek i sen. Papa .. do jutra....
Część 5
Kolejny dzień sielanki. Wstajemy wcześniej i udajemy sie na stołówkę. Moje oczy wypatrują co dziś na zaserwowali i juz moje serce głośno krzyczy NIEEEEEEEEEEEEEE!!!znów to samo, tradycyjne angielskie śniadanie. Powziąłem decyzje ze od jutra przynoszę swój prowiant na stołówkę i zjeść to co lubię, a nie co mi podadzą, tym bardziej ze angielskie śniadanie przyprawia mnie o mdłości.
Po śniadaniu udajemy sie na pobliska plaże objuczeni jak teneryfskie osiołki w zabawki plażowe, pontoniki i inne Szymkowe gadżety do zabawy. Grażynka wystawia swe ciało na promienie słoneczne, ja z Szymkiem, Jako stary budowlaniec zaczynamy budować zamki. Ale cale moje 20letnie doświadczenie w prowadzeniu budów, poszło w łeb. Co piata fala zmywa nasze budowle. W końcu Szymek Postanawia ze nie będziemy budować zamków tylko jeziorka, zabawa jest przednia, co chwile ktoś z nas sie moczy w słonej oceanicznej wodzie i plasa po falach. Czas na posiłek w przyplażowej knajpce i jak zawsze dzban Sangrii.
Czas mija szybko a słonko i zabawa daje poznać po naszym milusińskim, ze sil mu coraz mniej zostaje. Do hotelu donosimy śpiącego malucha na rekach, dobrze ze jest blisko
Wypijamy trochę likieru i po dwóch godzinkach odpoczynku udajemy sie na spacer po pobliskich plażach by nacieszyć oczy wspaniałymi nadmorskimi widokami.
Tak łażąc bez celu docieramy do Plaży w Las Americas, uszliśmy parę kilometrów. Zaczynają nogi bolec Szymek juz dawno zaparkował na moim karku ;-) a tu jeszcze taki kawal drogi do łóżeczka. Wracając mamy jeszcze piękny zachód słońca.
Młody sie bawi z Julcia, Grażynka i ja sie raczymy likierem, a nasi sąsiedzi Magda z Radkiem winkiem jest przyjemnie, nastrojowo. Oby tak do końca życia. Odpływam wraz z procentami. Papa ... do jutra