Czar Teneryfy

Autorem relacji i zdjęć jest:

Jestem mlodym czterdziestolatkiem ;-)

Część  10

Wczoraj  Grażynka umówiła sie z naszymi nowymi znajomymi z Warszawy Z Ania i Marcinem. Umowilsmy sie na  wspólne plażowanie by  milo spędzić czas  a nasze pociechy mogły sie nabawić  do syta. Plaża  pięknie położona, zaraz kolo wysokich skal spore fale, juz mi podoba się. Bawimy sie z dziećmi w budowniczych, a dzieci jak to dzieci bawią sie radośnie z częstymi kłótniami i płaczem o łopatkę, wiaderko czy samochodzik, słoneczko praży przyjemnie, nasze ciała trochę sie juz uodporniły na ostre słońce  i przyjemnie sie spędza czas  na słońcu, choć ja przeważnie w koszuli  dla bezpieczeństwa.

{jumi[*1]}


Marcin z Ania werduja na pobliskie skały  podziwac widoczki na Atlantyk i plaże. Mamy rzadka możliwość obejrzenia jak ocean wyrzuca  ogromna martwa rybę  na brzeg trwa to dość długo, ale ryba jest coraz bliżej. Ratownik juz wcześniej zamknął te część plaży, wiec kąpiących sie  nie ma  za to coraz więcej gapiów. Wszyscy czworo uznajemy sie ze czas na ewakuacje, by nie narażać naszych milusińskich na taki smutny widok. Ryba jest rozerwana  na pol. A nam niepotrzebne 1000 pytań, od brzdąców , co jej sie stało, a dlaczego tak jest, jak sami nie znamy przyczyny śmierci ryby. Powoli schodzimy z plaży i udajemy sie na baseny  do hotelu Ani i Marcina i zaczyna sie zabawa  od początku.

Dzieci  szaleją w brodziku   woda jest ciepła  jak w wannie. Ja zanurzam swe kilogramy w dużym basenie robie rundkę wkoło, ufff jak przyjemnie. Ja z Marcinem wypijamy po piwku   a dziewczyny po drinku, czas szybko leci  dzieci słabną , wracamy do hotelu. Szymek  zasypia w samochodzie. Jeszcze na basenie umówiliśmy sie na   spotkanie w Playa de Las Americas na pokaz podświetlanej  fontanny, która  tańczy w rytm muzyki widowiskowe te show. Siadamy gdzieś boczkiem w knajpce i zamawiamy dzban Sangrii dzieci sie bawią na placu zabaw my  przy lampce wina jest milo, ciemno i przyjemnie, ale pora wracać na nocny wypoczynek, zegnamy sie  z Marcinami, wracamy  i uderzamy w kimono.
Papa  do jutra !!!

 Część 11

Jest godzina  8'00 idziemy  jak co dzień na śniadanko, oczywiście swój prowiant :-). Dziś mamy  zaplanowany rejs  katamaranem.  Ten na fotce trochę inny niż nasz ;-). Po śniadaniu pakujemy sie na rejs, jedziemy po naszych towarzyszy Oliviera, Anie i Marcina  i wyruszamy w kierunku portu w  San Euenio.

Katamaran juz  czeka i zbiera pasażerów, w sumie to jesteśmy  jedni z pierwszych, przyjechaliśmy przed autobusami:-). Z uwagi ze słonce mocno grzeje i mamy pod opieka naszych  milusińskich wybieramy dolny pokład . Na górnym  tak jak przewidywałem  w trakcie rejsu chusta dwa razy bardziej niż na dolnym, ale to  wynika z fizyki fundamentalnej
wiadomo ze każdy  przedmiot przy jakimkolwiek ruchu ma os obrotu, im dalej od niej tym  choroba morska szybciej nas weźmie.  

Jak sie juz zadomowiliśmy i katamaran  wypłynął obsługa statku podała pasażerom, nasza ulubiona Sangrie, piwo cole, mineralna. Najpierw kierujemy sie w stronę farm pereł, gdzie zobaczyliśmy pierwsze  delfiny  żyjące na wolności, fakt ze tylko płetwy : -) ale to juz cos .
Płyniemy dalej i za jakieś 30-40 minut  Kapitan zatrzymuje maszyny i wchodzimy w lekki dryf  po kilku minutach widzimy wieloryby, sa pojedyncze sztuki , pary , a nawet pary z młodymi , super przyjemnie tak popatrzeć na te zwierzęta w  ich świecie naturalnym , nie w basenach . Wieloryby sobie  powoli pływają  to sie wynurzają to znów sa pod woda. Pasażerowie powiesili sie na relingach w celu chęci fotografowania, łącznie ze mną. Ale to bez sensu, zanim aparatem   trafimy na wieloryba i naciśniemy spust migawki , ogromne rybki sa znów pod woda :-) odkładam aparat , ale Marcin filmuje kamera  może cos złapał w obiektyw ?Kapitan rusza  nasz okręt  ;-) i dopływamy po kilkunastu minutach do miejsca gdzie hasają  delfiny , i jak poprzednio sa pary z młodymi  :-) budujący widok takich stworzeń  pływających  jak  ludzka rodzina dorośli po bokach  a młode w środku.
Delfiny przez chwile sie  przewijają kolo nas, by w końcu nas opuścić. Nasz katamaran obiera kurs na  wyspę mkniemy dość szybko, przypuszczam ze wracamy do portu, ale miał być jeszcze postój na nurkowanie i posiłek. No na szczęście pomyliłem sie  i rzucamy kotwice , obsługa szybko  otwiera bramki na rufie i nie wiem jak to sie stało, ale chyba skoczyłem do wody jako pierwszy :-), trochę siedzieliśmy na pokładzie obserwując ssaki , wiec nasze ciała teraz wymagały ochłody.

Ania  wchodzi, jako druga  a Marcin  zakańcza  nasza kąpiel oceaniczna. Po krótkim pływaniu   wdrapujemy sie na pokład gdzie obsługa juz serwuje posiłek Makaron świderki z sosem a'la bolognes z pulpecikami i dziwna jarzynowa  sałatka hmmm , normalnie bym czegoś takiego raczej nie ruszył a tu wziąłem nawet dokładkę  - dziwne :-).

Rejs dobiega końca jeszcze trochę nasze panie sie wygrzewają na  pokładzie i ...Odbieramy fotki i zamawiamy film dvd  z naszego rejsu. Szkoda ze tak krotko to trwało .. Wspólnie idziemy na plaże by skorzystać jeszcze z południowego słońca , ale jest tak gorąco ze piasek parzy w stopy  a skora wręcz boli od promieni słonecznych. Marcin "niepoprawny"  turysta szybko  wyczaił gdzie można kupić parasole przeciwsłoneczne i browarki desprados. Faktycznie w tym upale  pomyślałem sobie ze to odpowiednia nazwa. Bawimy sie   z dziećmi  na plaży, gdy nagle Ania z Marcinem  stwierdzają ze ida polatać na spadochronie za motorówka, niestety wracają nieszczęśliwi, spadochrony sa na kolejnej plaży , ale to nic  jest pomyśl motorówki  Ania  nie chce  tym pływać , wiec idę ja. Pływamy sobie Marcinem godzinkę  i wracamy do portu  Jeszcze chwila opalania i powrót do hotelu, a po drodze zaliczamy  jakąś plażowa knajpkę  i dzban Sangrii. Młody zasypia, My z Grażynka  również odpadamy od świata żywych. Wieczór mieliśmy jechać do Americas kończy sie  na naszej plaży i znów uderzamy w kimono. Czujemy juz ze czynne spędzanie wakacji  nas juz trochę uszczupliło z sil, ale to nic jutro tez jest dzień. Papa  do jutra.

Back To Top