Część 10
Wczoraj Grażynka umówiła sie z naszymi nowymi znajomymi z Warszawy Z Ania i Marcinem. Umowilsmy sie na wspólne plażowanie by milo spędzić czas a nasze pociechy mogły sie nabawić do syta. Plaża pięknie położona, zaraz kolo wysokich skal spore fale, juz mi podoba się. Bawimy sie z dziećmi w budowniczych, a dzieci jak to dzieci bawią sie radośnie z częstymi kłótniami i płaczem o łopatkę, wiaderko czy samochodzik, słoneczko praży przyjemnie, nasze ciała trochę sie juz uodporniły na ostre słońce i przyjemnie sie spędza czas na słońcu, choć ja przeważnie w koszuli dla bezpieczeństwa.
{jumi[*1]}
Marcin z Ania werduja na pobliskie skały podziwac widoczki na Atlantyk i plaże. Mamy rzadka możliwość obejrzenia jak ocean wyrzuca ogromna martwa rybę na brzeg trwa to dość długo, ale ryba jest coraz bliżej. Ratownik juz wcześniej zamknął te część plaży, wiec kąpiących sie nie ma za to coraz więcej gapiów. Wszyscy czworo uznajemy sie ze czas na ewakuacje, by nie narażać naszych milusińskich na taki smutny widok. Ryba jest rozerwana na pol. A nam niepotrzebne 1000 pytań, od brzdąców , co jej sie stało, a dlaczego tak jest, jak sami nie znamy przyczyny śmierci ryby. Powoli schodzimy z plaży i udajemy sie na baseny do hotelu Ani i Marcina i zaczyna sie zabawa od początku.
Dzieci szaleją w brodziku woda jest ciepła jak w wannie. Ja zanurzam swe kilogramy w dużym basenie robie rundkę wkoło, ufff jak przyjemnie. Ja z Marcinem wypijamy po piwku a dziewczyny po drinku, czas szybko leci dzieci słabną , wracamy do hotelu. Szymek zasypia w samochodzie. Jeszcze na basenie umówiliśmy sie na spotkanie w Playa de Las Americas na pokaz podświetlanej fontanny, która tańczy w rytm muzyki widowiskowe te show. Siadamy gdzieś boczkiem w knajpce i zamawiamy dzban Sangrii dzieci sie bawią na placu zabaw my przy lampce wina jest milo, ciemno i przyjemnie, ale pora wracać na nocny wypoczynek, zegnamy sie z Marcinami, wracamy i uderzamy w kimono.
Papa do jutra !!!
Część 11
Jest godzina 8'00 idziemy jak co dzień na śniadanko, oczywiście swój prowiant :-). Dziś mamy zaplanowany rejs katamaranem. Ten na fotce trochę inny niż nasz ;-). Po śniadaniu pakujemy sie na rejs, jedziemy po naszych towarzyszy Oliviera, Anie i Marcina i wyruszamy w kierunku portu w San Euenio.
Katamaran juz czeka i zbiera pasażerów, w sumie to jesteśmy jedni z pierwszych, przyjechaliśmy przed autobusami:-). Z uwagi ze słonce mocno grzeje i mamy pod opieka naszych milusińskich wybieramy dolny pokład . Na górnym tak jak przewidywałem w trakcie rejsu chusta dwa razy bardziej niż na dolnym, ale to wynika z fizyki fundamentalnej
wiadomo ze każdy przedmiot przy jakimkolwiek ruchu ma os obrotu, im dalej od niej tym choroba morska szybciej nas weźmie.
Jak sie juz zadomowiliśmy i katamaran wypłynął obsługa statku podała pasażerom, nasza ulubiona Sangrie, piwo cole, mineralna. Najpierw kierujemy sie w stronę farm pereł, gdzie zobaczyliśmy pierwsze delfiny żyjące na wolności, fakt ze tylko płetwy : -) ale to juz cos .
Płyniemy dalej i za jakieś 30-40 minut Kapitan zatrzymuje maszyny i wchodzimy w lekki dryf po kilku minutach widzimy wieloryby, sa pojedyncze sztuki , pary , a nawet pary z młodymi , super przyjemnie tak popatrzeć na te zwierzęta w ich świecie naturalnym , nie w basenach . Wieloryby sobie powoli pływają to sie wynurzają to znów sa pod woda. Pasażerowie powiesili sie na relingach w celu chęci fotografowania, łącznie ze mną. Ale to bez sensu, zanim aparatem trafimy na wieloryba i naciśniemy spust migawki , ogromne rybki sa znów pod woda :-) odkładam aparat , ale Marcin filmuje kamera może cos złapał w obiektyw ?Kapitan rusza nasz okręt ;-) i dopływamy po kilkunastu minutach do miejsca gdzie hasają delfiny , i jak poprzednio sa pary z młodymi :-) budujący widok takich stworzeń pływających jak ludzka rodzina dorośli po bokach a młode w środku.
Delfiny przez chwile sie przewijają kolo nas, by w końcu nas opuścić. Nasz katamaran obiera kurs na wyspę mkniemy dość szybko, przypuszczam ze wracamy do portu, ale miał być jeszcze postój na nurkowanie i posiłek. No na szczęście pomyliłem sie i rzucamy kotwice , obsługa szybko otwiera bramki na rufie i nie wiem jak to sie stało, ale chyba skoczyłem do wody jako pierwszy :-), trochę siedzieliśmy na pokładzie obserwując ssaki , wiec nasze ciała teraz wymagały ochłody.
Ania wchodzi, jako druga a Marcin zakańcza nasza kąpiel oceaniczna. Po krótkim pływaniu wdrapujemy sie na pokład gdzie obsługa juz serwuje posiłek Makaron świderki z sosem a'la bolognes z pulpecikami i dziwna jarzynowa sałatka hmmm , normalnie bym czegoś takiego raczej nie ruszył a tu wziąłem nawet dokładkę - dziwne :-).
Rejs dobiega końca jeszcze trochę nasze panie sie wygrzewają na pokładzie i ...Odbieramy fotki i zamawiamy film dvd z naszego rejsu. Szkoda ze tak krotko to trwało .. Wspólnie idziemy na plaże by skorzystać jeszcze z południowego słońca , ale jest tak gorąco ze piasek parzy w stopy a skora wręcz boli od promieni słonecznych. Marcin "niepoprawny" turysta szybko wyczaił gdzie można kupić parasole przeciwsłoneczne i browarki desprados. Faktycznie w tym upale pomyślałem sobie ze to odpowiednia nazwa. Bawimy sie z dziećmi na plaży, gdy nagle Ania z Marcinem stwierdzają ze ida polatać na spadochronie za motorówka, niestety wracają nieszczęśliwi, spadochrony sa na kolejnej plaży , ale to nic jest pomyśl motorówki Ania nie chce tym pływać , wiec idę ja. Pływamy sobie Marcinem godzinkę i wracamy do portu Jeszcze chwila opalania i powrót do hotelu, a po drodze zaliczamy jakąś plażowa knajpkę i dzban Sangrii. Młody zasypia, My z Grażynka również odpadamy od świata żywych. Wieczór mieliśmy jechać do Americas kończy sie na naszej plaży i znów uderzamy w kimono. Czujemy juz ze czynne spędzanie wakacji nas juz trochę uszczupliło z sil, ale to nic jutro tez jest dzień. Papa do jutra.