Niedziela 20 VIII
Magda
Urlopy mają jedną wadę: kończą się. Czas wracać.
Wstajemy wcześnie, mkniemy do Słowacji, a potem do Polski. Wszystko idzie sprawnie do polskiej granicy: ojczyzna wita nas setem objazdów i gigantycznych korków. Między Nowym Sączem a Bochnią jedziemy 15km/h, istny koszmar. Droga wlecze się niemiłosiernie, docieramy do domu po 19.
{jumi[*1]}
- 8,5 na 10 – Basia podsumowuje wspólnie spędzony czas podróży. - Mogliśmy być jeszcze jeden dzień w Sarajewie i pojechać do Zagrzebia. No i za grzeczna byłam.
- Dla mnie 4 na 5 – mówi Karolina – zadowolona jestem, że zobaczyłam dwa nowe kraje, tyle ciekawych miejsc.
- No i za krótko miałaś dostęp do Nowozelandczyka – żartuję.
- Jak na tak spontaniczny wyjazd, to byliśmy dobrze przygotowani – komentuje Marcin. – Następnym razem weźmiemy jeszcze przedłużacz do prądu, toporek do wbijania śledzi od namiotu i zapasową butlę gazową.
- I Pitera – dodaję, myśląc o moim wiernym przyjacielu, pluszowym króliku, którego dostałam od taty, gdy miałam 5 lat. – Dwa lata siedzi już w domu, dawno nigdzie nie był.
W Krakowie stuka nam 3300 przejechanych kilometrów. Pokonaliśmy długą trasę. Co takiego jest w podróżowaniu, że wstaje się o świcie, zarywa się noce, godzinami siedzi się w aucie, żeby coś przeżyć, czegoś doświadczyć? Ktoś kiedyś powiedział „podróżować znaczy żyć”. Bo w podróżowaniu jest prawda, jest rzeczywiste spotkanie.
Wracamy do punktu wyjścia, chwytam klamkę od drzwi mieszkania. Witam się z naszym domem, ale nie jestem już tą samą Magdą, która wyjechała. Z podróży wraca się bardziej świadomym, a zysk świadomości przeradza się w wyzwanie. To daje siłę, a jej wykorzystanie przynosi radość i wolność.